Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karwat: Śląszczyzna powoli wkracza na salony artystyczne

Krzysztof Karwat
Ostatnio pisałem - w kontekście ponawianych prób kodyfikacji mowy śląskiej i starań uczynienia z niej tzw. języka regionalnego - o początkach literackiej śląszczyzny i powodach, dla których nie zakorzeniła się w druku i nie wydała dzieł, które utrwaliłyby się w kulturze naszej części Europy. Odgrażałem się, że ten temat jeszcze pociągnę, podprowadzę do naszych czasów. Tu z konieczności tylko garść refleksji.

XIX-wieczny dorobek literacki Józefa Lompy czy Karola Miarki, później także Gustawa Morcinka, Stanisława Ligonia, Emanuela Imieli, Józefa Ryszki, Wilhelma Szewczyka i tylu innych nie przełożył się na kulturowy „awans” śląszczyzny. Mało tego - ona ciągle musiała się zmagać z piętnem języka „zepsutego” i „zaśmieconego” przez „obcych” (czytaj: Niemców), nie mogąc konkurować - na przykład - z góralszczyzną, zwykle hołubioną, a nawet nobilitującą.

Zwracał na to uwagę - prawie 100 lat temu! - i piętnował ów niepojęty ostracyzm prof. Kazimierz Nitsch, pionier polskiego językoznawstwa, autorytet na skalę europejską. I co? I nic! Etnolekt śląski nie tylko nie wybił się na niepodległość, ale na długie dziesięciolecia schował się w ajnfartach, gdzieś pomiędzy hasiokiem i szczelnie zamkniętym familokiem. Jeśli gdzieś się pojawiał, to tylko jako wdzięczne narzędzie do opowiadania wiców.

W szerszym wydaniu - jako emanacja ludycznych zabaw, na ogół niewyszukanych a nawet trywialnych. Dopiero cykl „śląskich” filmów Kazimierza Kutza, otwarty „Solą ziemi czarnej”, stanowił wyłom i przełom. Codzienny język etnicznych Ślązaków został - by tak rzec - uszlachcony, bo pozbawiony sztucznego cudzysłowu.

Już od ćwierćwiecza jesteśmy świadkami coraz odważniejszego wkraczania śląszczyzny na salony artystyczne. Powstają powieści, proza wspomnieniowa, felietony i szkice, sztuki sceniczne, a nawet wiersze liryczne. Ba, coraz szerzej dostępne są tłumaczenia klasyki poezji światowej, a nawet kanoniczne teksty z łaciny i greki. Co rusz powstają „śląskie” spektakle, już nie tylko amatorskie. Wydłuża się też katalog znaczących filmów śląszczyzną podszytych bądź wręcz „śląskojęzycznych”.

Mowa śląska w przekazach artystycznych przestaje być li tylko „wyróżnikiem regionalnym”, lecz bywa zwykłym językiem codzienności, w którym trzeba (i można!) wyrazić emocje i uczucia, jakie każdemu z nas towarzyszą w życiu. Zadziwiające zjawisko!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!