Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karwat: „Z nieznanych bliżej względów” nie chciał donosić esbekom

Krzysztof Karwat
Za miesiąc minie rok od śmierci Jana F. Lewandowskiego - wybitnego publicysty i filmoznawcy, pierwszego redaktora naczelnego kwartalnika „Fabryka Silesia”. Ale już dziś muszę o nim parę słów skreślić. Niejako zmusił mnie do tego Bogusław Tracz z Instytutu Pamięci Narodowej.

Ach, jakże jestem temu badaczowi wdzięczny za szkic pt. „Ale ja nie chcę się z panem spotykać na kawie. Jana F. Lewandowskiego wygrana z SB” (w półroczniku „CzasYpismo”). Znowu stanęła mi przed oczyma piękna biografia Jasia (i prawie 30 lat, które obok siebie przeżyliśmy).

Czy znałem epizody opisane przez Tracza? Nie w szczegółach. Nic dziwnego, bo Lewandowski też chyba wszystkich drobiazgów nie poznał. Bo by mi o nich opowiedział. Właśnie przy kawie, którą żłopał w nieumiarkowanych ilościach.

Musiał oddawać się tej namiętności już w roku 1977, jeszcze jako student, skoro najpierw starszy sierżant sztabowy, a rok później inspektor w randze podporucznika (JFL pracował wtedy w DZ!) tak usilnie namawiali go, by przy kawie, w naonczas wykwintnym katowickim „Santosie”, zdecydował się na współpracę. Wiemy, jaki był finał. Tracz zawarł go w tytule swego dziełka.

25-letni Lewandowski, chudzina, biegając po katowickich ulicach, musiał uważać, by go wiatr nie zdmuchnął - nie przestraszył się esbecji. Mimo że był szantażowany.

Dawano mu do zrozumienia, że jako młodemu ojcu mie-szkającemu w akademiku z żoną i córeczką, przydałby się rok przeszkolenia wojskowego w Łodzi (jeśli dobrze pamiętam, hodowano tam politruków). Wiecie, co im odpowiedział? Omal ze śmiechu z krzesła nie spadłem. Cały Jasio! Brzmiało to mniej więcej tak: „Rozumiem. Wojsko to wojsko, obowiązek to obowiązek. A przeszkolenie mogłoby się nawet połączyć z moimi zainteresowaniami filmoznawczymi, bo w wolnych chwilach miałbym okazję do odwiedzania łódzkiej szkoły filmowej i wytwórni filmów fabularnych”.

Nie zgodził się na szpiegowanie w krakowskim konsulacie USA (ściągał stamtąd niedopuszczane przez cenzurę filmy i publicznie je prezentował).

W końcu esbecja kompletnie zbaraniała: „Lewandowski z nieznanych bliżej względów jest zdecydowanie negatywnie ustosunkowany do naszej służby” i nigdy na współpracę „dobrowolnie nie wyrazi zgody”. Dlatego, nawet w stanie wojennym, a JFL był przecież związany ze środowiskami opozycyjnymi - dano sobie i jemu spokój. Porządnego miałem przyjaciela, czyż nie? Sam sobie zazdroszczę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Karwat: „Z nieznanych bliżej względów” nie chciał donosić esbekom - Dziennik Zachodni