Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karwat: Zapomniane ogniwo dziejów górnośląskich

Krzysztof Karwat
Krzysztof Karwat
Krzysztof Karwat
Cytuję z pamięci: „W naszym katowickim mieszkaniu w święta Bożego Narodzenia stała pięknie zdobiona choinka. Z tego okresu pamiętam też naszego ojca, zakładającego czarny cylinder i wychodzącego do pobliskiej synagogi”. To wspomnienie sprzed ponad stu lat przedstawiciela jednego z najmożniejszych rodów żydowskich na Górnym Śląsku.

Zaskoczeni? Nie ma powodu tego ukrywać, bo przecież nie wszyscy z nas wiedzą, że już w ostatnich dekadach XIX wieku w tym środowisku zdarzały się dość liczne przypadki konwersji. Żydzi najchętniej przyjmowali wyznanie ewangelicko-augsburskie, choć oczywiście byli też tacy, którzy przystępowali do wspólnoty katolickiej.

Trwający przy religii swych przodków odstępowali od ortodoksyjnych form praktykowania judaizmu. Tutejsza społeczność znacznie więc różniła się od tej, jaka zaludniała miasteczka sąsiedniej Galicji czy Kongresówki. Dzielił je nie tylko status społeczny i obyczajowość, ale także język (niemiecki zamiast jidysz). Wielu Żydów górnośląskich należało do elit finansowych i politycznych.

Niepodobna zlekceważyć udział diaspory żydowskiej w rozwoju śląskich miast, przemysłu, handlu i innych gałęzi wczesnokapitalistycznej gospodarki. A przecież społeczność ta była niewielka, nigdzie nie przekraczała 2 procent ludności (wyjątkiem była Biała w powiecie prudnickim).

Od mniej więcej dwustu lat, od czasu wydania królewskich edyktów i praw równościowych, także tych nakazujących przyjmowanie nazwisk niemiecko brzmiących i wypychających Żydów ze wsi do miast, znaczenie wyznawców religii mojżeszowej z dekady na dekadę rosło. Wielu z nich przyjmowało godność rajców miejskich. W instytucjach zarządzających Żydzi cieszyli się rodzajem nadreprezentacji, co jednak nie budziło wówczas większych kontrowersji. Tak wysoka była bowiem ich pozycja społeczna.

Przekonamy się o tym, zwiedzając wystawę stałą w Domu Pamięci Żydów Górnośląskich w Gliwicach. Przywołany na wstępie cytat właśnie z niej pochodzi. To nadzwyczajne miejsce, a przygotowywana przez kilka lat ekspozycja stanowi wydarzenie kulturalne i społeczne najwyższej rangi, wykraczającej poza granice miasta znad Kłodnicy.

Oto bowiem w dawnym żydowskim domu przedpogrzebowym, pięknie odrestaurowanym i zamienionym w nowy oddział Muzeum w Gliwicach, odkryto i niejako podłączono brakujące ogniwo służące pełnej rekonstrukcji dziejów naszego regionu. Bo dziedzictwo Żydów górnośląskich dotąd rzadko było eksponowane, stanowiąc przez długie powojenne dekady dość kłopotliwy balast. Decydowały o tym nie tylko względy polityczne.

Przyjmuje się, że tylko w późnych latach 40. z ówczesnego województwa katowickiego wyemigrowało ok. 1,5 tysiąca Żydów - na ogół rozbitków wojennych, którzy przybyli tu z różnych dzielnic Polski, zwłaszcza z Kresów Wschodnich. Drugie tyle wyjechało wskutek antysemickiej kampanii roku 1968. Nic więc dziwnego, że obecnie diaspora żydowska w naszym regionie to najwyżej 500-700 osób, z których chyba tylko pojedyncze osoby mogłyby wpisać swe losy w dłuższą perspektywę górnośląską. Zabrakło więc naturalnych dziedziców dorobku kulturowego i pamięci.

Tym większe uznanie dla tych wszystkich, którzy zdołali przywołać na gliwickiej wystawie tak wiele dokumentów i artefaktów. Zdjęcia i świadectwa historyczne wydobywają postacie (i rody), bez których nasze dzieje byłyby ułomne. Wprawdzie tych ludzi już nie ma, ale w jakże wielu przypadkach do dziś pozostały ślady ich obecności. Caro, Huldschinsky, Friedländer, Lustig, Grünfeld, Goldstein… Przemysłowcy, kupcy, bankierzy, hotelarze, architekci, prawnicy, lekarze, restauratorzy…

Niektórzy z nich szczęśliwie zdołali umknąć przed Holocaustem, a wcześniej przed szykanami i wywłaszczeniami. Na niemieckim Górnym Śląsku w latach 30. chroniła ich bowiem konwencja genewska o ochronie mniejszości narodowych. Ci, którzy pozostali po polskiej stronie granicy, mieli jeszcze więcej czasu na ucieczkę. To przypadek Goldsteinów (tych związanych m.in. z Chorzowem). Bodaj wszyscy zdołali umknąć przed niechybną śmiercią.

Zbieg okoliczności sprawił, że właśnie ukazała się potężna monografia Bogusława Tracza „Gliwice. Biografia miasta” (także dzięki Muzeum w Gliwicach). Po jej lekturze jeszcze lepiej zrozumiecie, jak wielką rolę odegrali Żydzi. W innych miastach górnośląskich było podobnie.

POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:

Dlaczego miasta zabraniają pokazów fajerwerków w Sylwestra?

Sylwester: noc zabawy i tragedii

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Karwat: Zapomniane ogniwo dziejów górnośląskich - Dziennik Zachodni