Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katarzyna Świątkowska: Regularne przyjmowanie leków przeciwbólowych może zabić!

Anita Czupryn
Marzena Bugala
Leki przeciwbólowe zabijają ludzi. Ocenia się, że nawet do 30 procent udarów mózgu jest spowodowane voltarenem, ibuprofenem, które są na każdej stacji paliw i ludzie często je łykają - mówi Katarzyna Świątkowska, lekarz medycyny, autorka książki „Mity medyczne”.

Podobno co nas nie zabije, to nas wzmocni. Zgodzi się Pani z tym?
(Śmiech). Nie zawsze. Aczkolwiek mogą się zdarzyć takie wypadki.

Pani książki „Mity medyczne, które mogą zabić” (właśnie wyszedł drugi tom) idą totalnie pod prąd.
Totalnie? Chyba nie. Po prostu lubię się zastanawiać. Tak naprawdę moje książki rodziły się przez posty na Facebooku; na swoim profilu udostępniałam moje różne artykuły i prostowałam różne informacje. Sporo ludzi zaczęło ten mój profil obserwować.

Idzie Pani pod prąd wszystkim tym obiegowym opiniom, fake newsom, mitom, a nawet zabobonom, które alarmują, co szkodzi naszemu zdrowiu.
Z tym się zgodzę. Rzeczywiście, to, w co ludzie są w stanie uwierzyć, może mocno zadziwić.

W co na przykład?
Ojej, przykładów mam mnóstwo. Pierwszy z brzegu - kawa. Kilka lat temu kawie właśnie poświęciłam pierwsze posty na Facebooku. Miałam staż na oddziale diabetologii, na którą trafiali ludzie z cukrzycą. Kiedy przeprowadzałam z pacjentami lekarski wywiad, pytałam ich o czynniki zagrażające, jak picie alkoholu czy palenie papierosów. W odpowiedzi bardzo często słyszałam: „Nie, pani doktor! Nie piję, nie palę. Kawy też nie spożywam!” Picie kawy dla większości ludzi wtedy - i teraz też, jak obserwuję - kojarzy się z niezdrowym nawykiem. Za to kilka lat temu było głośno o badaniach, z których wynikało, że regularne picie kawy zmniejsza zagrożenie cukrzycą typu 2 i to w znacznym stopniu. Inną obiegową opinią jest to, że kawa wypłukuje magnez.

Nie wypłukuje?!
Nie. Żadne badania tego nie udowodniły. Więcej - kawa jest wręcz źródłem magnezu w diecie.

No, to pewnie szkodzi ludziom, którzy chorują na nadciśnienie?
Są ludzie, którzy w ogóle nie mogą spożywać kofeiny, bo mają enzymy wątrobowe, które z kofeiną sobie nie radzą - to jest uwarunkowane genetycznie. Natomiast przy nadciśnieniu, jedna filiżanka kawy być może podniesie ciśnienie od razu o parę milimetrów słupka rtęci, ale to się nie przekłada na wysokie skoki. To też zależy od tego, czy tę kawę spożywamy regularnie, czy od czasu do czasu. Ale kawa nie jest czymś, co w nadciśnieniu jest przeciwskazane - tego nikt nigdzie nie udowodnił. Ciekawe, że jeżeli chodzi o serce, to wbrew temu, co można by przypuszczać i co się przypuszcza, kawa spowalnia włóknienie serca, zmniejsza ryzyko arytmii. I na to są bardzo mocne dowody. Przeprowadzono setki badań, ja sama przeanalizowałam ich ponad 600. Tymczasem nawet kardiolodzy i inni lekarze powtarzają, że z kawą trzeba uważać, że kawa podnosi ciśnienie, wypłukuje magnez. Dzięki temu tak dobrze mają się te obiegowe opinie.

Czy nie jest możliwe, że za dwa-trzy lata gruchnie wieść, że kawa jest jednak szkodliwa, bo tak mówią nowe badania?
(Śmiech). Nie.

Niejednokrotnie bywało tak, że coś okazywało się szkodliwe dla naszego zdrowia, a potem przestawało być szkodliwe.
Akurat z kawą było tak, że rzeczywiście pierwsze doniesienia wskazywały na jej szkodliwość. Tylko, że były to badania, w których nie analizowano osobno osób, które palą papierosy, piją kawą - a często kawa łączy się z papierosami - które mają nadwagę, które mają niezdrowe nawyki. Kawa była uważana za niezdrową używkę, więc generalnie piły ją osoby, które nie dbały o zdrowy styl życia. Natomiast, kiedy zaczęto oddzielać te różne czynniki ryzyka i analizować je osobno, to się okazało, że kawa chroni zdrowie. Kiedy zaczęłam o tym pisać, to rzeczywiście było to wbrew dietetykom i lekarzom. Dlatego cytowałam wyniki badań opublikowane w recenzowanych czasopismach. Początkowo moje wpisy komentowano słowami: „Niemożliwe, żeby to pisał lekarz!”, „Co pani wypisuje!”. Odpowiadałam: „Proszę dyskutować z tymi profesorami i autorytetami”. I tak tego typu komentarze się skończyły (śmiech).

Jaka była następna obiegowa opinia, którą Pani wyprostowała?
Nie wiem, czy pani pamięta, ale był czas fobii gorączkowej, no i nadużywano leki przeciwbólowe, przeciwzapalne, przeciwgorączkowe.
O, właśnie. Leki przeciwbólowe zabijają ludzi?
Zabijają. Ocenia się, że 20 - nawet do 30 procent udarów mózgu jest spowodowane takimi lekami jak voltaren, ibuprofen, który jest na każdej stacji paliw i ludzie często go łykają. Jak ktoś jest młody i zdrowy, to te leki tak bardzo mu nie zaszkodzą. Natomiast u chorych z miażdżycą te leki hamując ból i zapalenie, hamują enzym, który równocześnie odpowiada za ochronę przed zawałami i udarami. Zwiększają więc ryzyko zawałów i udarów. Zwłaszcza, podkreślę, jeśli ktoś ma miażdżycę. A przeważnie na przewlekłe bóle nie skarżą się ludzie młodzi, tylko w bardziej zaawansowanym wieku, z chorobą zwyrodnieniową i to oni najwięcej tych leków jedzą.

Też czasami łykam ibuprofen na ból głowy, zwłaszcza gdy dnia poprzedniego zdarzyło się napić wina.
Raz na jakiś czas młodym, zdrowym kobietom nie zaszkodzi (śmiech).

Obawiam się, że już do młodych nie należę. Co w takim razie zamiast przeciwbólowych tabletek?
Jeśli ktoś nie choruje na miażdżycę, nie jest obciążony chorobami serca, to jeden ibuprofen raz na jakiś czas nie zrobi większej szkody. Problem mają ludzie i widać to w przychodniach, którzy regularnie biorą te leki, bo ich bolą kolana, biodra, krzyż, a nie, że boli głowa po imprezie.

OK. A co z gorączką? Strasznie się nią przejmowałam, jak moje dzieci były małe. Reklamy mówiły, że wtedy szybko trzeba podać…
… syropek (śmiech). To jest moc reklamy. Widać to też po tym, kiedy zaczyna się okres przeziębień - każdy pacjent jest po gripexie albo fervexie. A to są leki, które nie leczą, wbrew temu, co wparły nam reklamy. One nie działają przyczynowo na wirusy odpowiadające za chorobę, a ich skład często jest złożony. Zawierają w sobie leki, które mają pomóc w walce z katarem, a działają na cały organizm. Zamiast wziąć krople do nosa i miejscowo obkurczyć naczynia błony śluzowej, to my łykając reklamowane tabletki, fundujemy sobie coś, co w całym organizmie nam obkurcza naczynia. I znów - jak ktoś jest młody i zdrowy, to w porządku, ale jak ktoś ma zmiany miażdżycowe, to opisywane były przypadki niedokrwiennego zapalenia jelit, właśnie po lekach na przeziębienie. A do tego, pamiętajmy, one nie leczą. Są po prostu bez sensu, bo najczęściej te składniki są nam w ogóle niepotrzebne. Jeśli już naprawdę źle się czujemy i bolą nas stawy, kości, mięśnie, to lepiej łyknąć sobie paracetamol czy ibuprofen - czyli jeden składnik - a nie cały zestaw. Jeśli zaś chodzi o gorączkę, to ona jest naszym sprzymierzeńcem. O ile dorośli gorzej ją tolerują, to dzieci całkiem dobrze funkcjonują na tych ponad 38 stopniach i szybciej zdrowieją, bo gorączka stymuluje układ odpornościowy i hamuje namnażanie się drobnoustrojów. Zatem faszerując dzieci lekiem przeciwgorączkowym, tak naprawdę im szkodzimy i ryzykujemy skutkami ubocznymi, bo te leki źle wpływają na przykład na nerki.

Przecież w ulotkach, jakie są na opakowaniach z lekarstwami bez recepty, powinny być te wszystkie informacje. Nie ma w nich tej niewygodnej prawdy?
Znajdziemy ją, tylko większość ludzi nie czyta ulotek. Z drugiej strony te ulotki są tak skonstruowane, że ludzie, którzy rzeczywiście muszą przyjmować leki na nadciśnienie, albo na za wysoki poziom cholesterolu, jeśliby je przeczytali, przestaliby się leczyć. Treść ulotek opracowana jest pod względem prawnym; firmy farmaceutyczne zabezpieczają się w ten sposób przez procesami sądowymi. Faktycznie w ulotkach wszystko jest opisane; nie jest to więc jakaś wielka tajemnica.

Zamiast ufać modom, reklamom, internetom, przyjaciółkom, które polecają leki, bo im akurat pomogły, gdzie szukać wiarygodnych informacji? Już wiem, że na Pani profilu na Facebooku (śmiech). Ale gdzie jeszcze?
Trzeba po prostu mieć swojego lekarza, któremu się ufa. Kiedy opracowuję dany problem medyczny, to bazuję na materiałach i badaniach opublikowanych nie w języku polskim. A nawet jeżeli są to badania polskich naukowców, a często się zdarzają w światowych publikacjach, to też pisane są w języku angielskim.

Zaskakujące, ale też budzące mnie zdanie, jaki przeczytałam w Pani książce, brzmiało: „Większość chorób przechodzimy na własne życzenie”. Dlaczego Pani tak uważa?
Dzisiaj najczęściej ludzie umierają z powodu chorób serca; zabójcą jest też cukrzyca czy nadciśnienie.
I rak.
Również. Mało ludzi za to wie, że brak ćwiczeń, brak ruchu jest rakotwórczy. Regularna aktywność fizyczna działa przeciwnowotworowo. Większość ludzi nie ćwiczy. Większość ludzi ma nadwagę, ma otyłość brzuszną, a tłuszcz brzuszny jest rakotwórczy.

Ale w Pani książce znalazłam też dobrą wiadomość - my wcale na te śmiertelne choroby nie jesteśmy skazani.
Tak jest.

Proponuje Pani inaczej spojrzeć na nasze nawyki, nasze szkodliwe przyzwyczajenia. Ponieważ to, że mam brzuch, może się okazać śmiertelne?
Trochę brzuszka może być. Kobieta nie powinna mieć więcej niż 80 centymetrów w talii, a mężczyzna 94 centymetry.

Już szukam centymetr, żeby się zmierzyć!
Często się zdarza, że przychodzi do mnie pacjent, prosi o skierowanie na badania np. cholesterolu, mierzę mu ciśnienie, po czym wyciągam centymetr i mierzę mu talię. W jego oczach pojawia się wielkie zdziwienie, no bo jakże to? Tymczasem to jest takie samo badanie, jak każde inne.

Powoduje konsternację. Zaczynamy się wstydzić brzuszka?
Zbadano, że sukcesy osiągamy w tym, co regularnie kontrolujemy. Tak jest na przykład z wagą. Podstawą do tego, żeby pozbyć się nadwagi, to codziennie się ważyć i to zapisywać, ponieważ to ustawia nam umysł na cały dzień i podświadomie będziemy wybierać jedzenie, które nie będzie tuczyć. Pierwszą rzeczą związaną ze zdrowym stylem życia to jest - nie bać się. Wiele osób kojarzy to z wyrzeczeniami, cierpieniami, a to wcale tak nie musi być. Nie lubisz chodzić na siłownię? Wybierz rower. Moim pacjentom radzę, aby kupili rowerek stacjonarny - można oglądać telewizję, można książkę czytać i nie wiadomo, kiedy minie pół godziny czy godzina.

Co złego robi człowiekowi jego tłuszcz brzuszny?
Tłuszcz brzuszny, podobnie jak organy takie jak jajniki czy tarczyca, produkuje własne hormony. To są bardzo różne związki, ale na przykład podnoszą ciśnienie. Albo powodują inne dolegliwości - bóle kolan, bioder, chorobę zwyrodnieniową. Mnóstwo ludzi na to narzeka. Naprawdę cierpią. Tłuszcz brzuszny działa w ten sposób, że z jednej strony obciąża nam stawy, a my te stawy mamy zaprojektowane do jakiegoś ciężaru, jeśli jest go więcej, to dzieje się tak, jakbyśmy ładunek TIR-a zapakowali na samochód osobowy - zniszczymy go. Z drugiej strony tłuszcz brzuszny wytwarza substancje prozapalne. Czyli: bolą nas kolana, bo mamy za wielki brzuch, łykamy tabletkę przeciwbólową, przeciwzapalną, a tłuszcz brzuszny produkuje nam substancje probólowe i prozapalne. Więc bierzemy kolejną tabletkę.

I koło się zamyka.
Tymczasem wystarczyłyby ćwiczenia. One naprawdę działają przeciwbólowo. Przekonuję do tego moich pacjentów. Nawet wczoraj usłyszałam od jednej: „Pani doktor, zgodnie ze wskazówkami, po rwie kulszowej zapisałam się na basen, czuję się rewelacyjnie, dolegliwości nie nawracają”. Ćwiczenia naprawdę mogą zdziałać cuda. Tylko trzeba zacząć. Nie bać się tego. Wracając jeszcze do negatywnych skutków tłuszczu brzusznego, to nie możemy zapominać o raku. Adipokiny pobudzają podziały komórek nowotworowych, sprzyjają stanom zapalnym i unaczynieniu guzów. Powinien to wiedzieć każdy pacjent, który się leczył z powodu nowotworu: ma większe ryzyko wznowy, jeżeli ma otyłość brzuszną.

Wystarczy więc trochę schudnąć, zmniejszyć tłuszcz na brzuchu i już to podziała…
… jak lek. W wielu wypadkach.
Wiadomo, że wszyscy chcemy być piękni i zdrowi, więc moda na to, żeby się zdrowo odżywiać dyktuje dziś, co zjemy w restauracjach. Najlepiej, żeby to były restauracje wegańskie. Pod tym względem Warszawa staje się europejską stolicą weganizmu. A Pani w swoich książkach pokazuje, że my się trochę nabieramy na słowa zawierające w sobie przedrostki eko, bio i to, co naturalne. Jak się nabieramy?
Nabieramy się na iluzję, że wszystko to, co jest naturalne, to będzie superzdrowe. Przypomnę, że muchomor sromotnikowy też jest naturalny (śmiech).

Zaparłam się i postanowiłam w osiedlowym sklepie znaleźć nieprzetworzoną żywność bez konserwantów. Okazało się, że to prawie niemożliwe.
To, na co ja zwracam uwagę, na przykład przy wędlinach, które staram się kupować jak najrzadziej, to, żeby nie było w nich azotynów, czyli soli peklującej. Ma ona udowodnione działanie powodujące cukrzycę typu 2, choroby serca i raka. Tematem, o którym dużo się ostatnio mówi jest plastik i to, że jego składnik - bisfenol - przechodzi nam do jedzenia. Ma podobną budowę do estrogenów; od dawna mówiło się o tym, że powoduje zaburzenie równowagi hormonalnej i może przyczyniać się do cukrzycy, otyłości. Rzeczywiście w ostatnich latach było sporo badań tego typu. Obserwowano np. dzieci przebywające na oddziałach intensywnej terapii, które miały rurki z tworzyw sztucznych i zanotowano u nich więcej chorób. Było głośne badanie, w którym jedna grupa studentów z Harvardu otrzymywała napoje w naczyniach ze stali szlachetnej, a druga w plastikowych pojemnikach. Następnie badano im poziom bisfenolu w moczu. Okazało się, że ci, co pili z plastiku, mieli ten poziom w moczu znacznie wyższy. Takich badań było więcej.

Wszystkie wody mineralne są w butelkach plastikowych! Przestałam już ją kupować. Zaufałam władzy, która głosi, żeby pić wodę z kranu.
Z wodą w plastiku może być mniejszy problem, bo to tłuszcz rozpuszcza te związki. Ale na pewno warto ograniczyć jej zakup w plastikowych butelkach.

A co z rybami? Jeść, czy nie jeść, bo mają przecież rtęć i inne świństwa.
Jeść.

Nawet pangę hodowaną gdzieś w chińskich basenach zawierających całą tablicę Mendelejewa?
Mówię zwykle, że panga, pod względem odżywczym, to nie ryba (śmiech). Ale inne ryby polecam jeść, jak najbardziej. Przy okazji powiem, że o tym będzie między innymi moja kolejna książka. O mitach związanych z tłuszczami. Przeanalizowałam w związku z tym sporo badań, z których wynika, że dużym problemem dziś jest niedobór kwasów omega-3 w diecie. Jesteśmy nafaszerowani kwasami omega-6, czyli tłuszczami występującymi w olejach roślinnych, w mięsie, w jajach, w ziarnach. Kwasy omega-3 występują tylko w tłustych rybach morskich, zielonolistnych roślinach, w siemieniu lnianym, a trzeba też pamiętać, że źródła roślinne niekoniecznie są przez wszystkich dobrze przyswajane i przerabiane. Niedobór kwasów omega-3 w stosunku do omega-6 odpowiada za, na przykład, depresje, choroby zapalne, nowotwory. Kiedy naukowcy badali w tkankach stosunek kwasów omega-6 do omega-3, okazywało się, że kiedy ten stosunek był wyższy, to automatycznie wyższe było ryzyko nowotworów.

Przy tej okazji zapytam o suplementy w ogóle. Apteki i sklepy drogeryjne kuszą niesłychanymi wręcz reklamami, ile dobrego nam przynosi ich zażywanie. Zażywać je czy nie? I skąd wiedzieć, który jest prawdziwie skuteczny?
Sprawdzić, kto wyprodukował. Obrazowo piszę o tym w ostatniej książce w rozdziale o witaminie D3. O człowieku, który w Stanach Zjednoczonych krytykował lekarzy, produkował własne suplementy i o tym, jak się nimi struł. Suplementy może wyprodukować każdy. Ale kiedy podczas produkcji „sypnie się” większa dawka witaminy D3, to mamy problem. A tego nikt nie kontroluje.
Jak w ogóle jest z tym niedoborem witaminy D3? To moda czy fakt? I jak w ogóle jest z innymi witaminami? Powinniśmy je przyjmować? Jak czytam, dziś witamina C na przykład jest dodawana niemal do wszystkiego.
Ponieważ witamina C, czyli kwas askorbinowy, jest konserwantem. Dlatego mamy ją na przykład w parówkach pod postacią E300. Jesteśmy faszerowani sztuczną witaminą C. W przemyśle spożywczym to wcale nie jest substancja wzbogacająca…

… ale tak jest właśnie reklamowana: „Sok wzbogacony witaminą C”.
Ponieważ lepiej brzmi. Ale już na parówkach tego nie napiszą. Ciekawe, prawda? (śmiech). Sztuczna witamina C to jest bardzo prymitywny związek, prosty do wyprodukowania. W ogóle sztuczne witaminy to kopia tego, co znaleziono w naturze - najpierw zostały znalezione te związki, a potem nauczyliśmy się je kopiować. Tylko problem w tym i wiemy o tym już od pewnego czasu, że nasze ciało przyswaja witaminy będące w naturze, występujące w otoczeniu pokrewnych związków. Np. beta-karoten w naturze występuje w otoczeniu innych karotenoidów. Jeżeli przyjmujemy dużą dawkę beta-karotenu syntetycznego, to nie wchłaniamy innych karotenoidów. Dlatego są badania, których wyniki wskazują, iż suplementacja sztucznym beta-karotenem zwiększa ryzyko raka płuc. Są badania mówiące o tym, że sztuczna witamina E zwiększa ryzyko raka prostaty. Witamina E w naturze to alfa-tokoferol, beta, delta, gamma-tokoferol i alfa, beta, delta-tokotrienol. Czyli jest aż osiem podobnych związków. Natomiast sztuczna witamina E to tylko jeden z nich (alfa tkoferol). Jeśli łykamy sztuczną witaminę E w dużej dawce, to wówczas nie wchłaniamy prawidłowo z jedzenia na przykład gamma-tokoferolu. A okazuje się, że dla obrony przed nowotworami prostaty to bardzo duże znaczenie ma właśnie gamma-tokoferol. Na witaminę A też trzeba uważać, bo za duża dawka zwiększa ryzyko chorób. Witamina D również.

Czy sól szkodzi? Tak mówią sami lekarze i zalecają, aby ograniczyć jej spożywanie, zwłaszcza chorym na nadciśnienie. Znam ludzi, którzy niemal w ogóle przestali używać soli.
To przykład zaleceń, które się wzięły z badań sprzed 30 lat. Wykazano wtedy, że rzeczywiście bardzo duże ograniczenie soli w diecie powoduje zmniejszenie ciśnienia krwi. Badanie nie polegało na tym, że obserwowano ludzi, którzy przestali solić i okazało się, że wśród nich jest mniej zawałów i udarów. No, ale wiadomo, że nadciśnienie zabija, a ograniczenie soli jednak trochę to ciśnienie zmniejsza, więc wysnuto wniosek, że jak się ograniczy spożycie soli, to automatycznie zmniejszy się liczba zawałów i udarów. Tylko że chlorek sodu, sód - jest nam potrzebny do życia. Jeżeli bardzo ograniczamy jego spożycie, zaczyna się aktywować w naszym ciele układ renina-angiotensyna-aldosteron, co powoduje szkodliwe skutki w układzie krążenia. Toczy się zresztą zażarta dyskusja między kardiologami na ten temat. Są mocne dowody na to, że za mało soli nam szkodzi, wzrasta ryzyko zawałów i udarów, ale duże jej spożycie też jest szkodliwe. Ostatnie badania mówią o tym, żeby solić tyle, ile soli przeciętny człowiek, czyli około 2 łyżeczki dziennie. Ale najwięcej soli wcale nie zjadamy z solniczki, czy przez to, że sypiemy sól do zupy. Najwięcej soli jest w chlebie, jaki kupujemy, w bułkach, w wędlinach, w serach.

Pani książka „Mity medyczne, które mogą zabić” ma też drugą część tytułu: „Fakty, które ratują życie”. Co powinniśmy jeszcze wiedzieć na temat faktów ratujących życie? Lepiej pić wodę czy herbatę?
Herbatę. Zdecydowanie. Ponieważ woda to woda, a herbata to woda z polifenolami. Jest bardzo dużo badań, które mówią o tym, że polifenole chronią nam mózg, serce, naczynia krwionośne. To może być herbata zarówno czarna jak i zielona. Poza tym dobrze popić herbatą tłustą potrawę. Przytaczałam te badania w tłusty czwartek - jak już mamy jeść pączki, to lepiej popić je mocną herbatą, bo wtedy nie wchłaniamy całego tłuszczu i cukrów. Polifenole spożywane z wysokokalorycznym posiłkiem, zmniejszają aktywność enzymów w naszych jelitach, tych, które odpowiadają właśnie za wchłanianie. Polifenole, ale innego rodzaju, mają też orzechy, dlatego dobrze zjeść dziennie garść orzechów, bo zmniejszają ryzyko zawałów. Polifenole zawiera też gorzka czekolada, ale jeśli chodzi o jej jedzenie - to radzę bez szaleństw. W końcu czekolada to w połowie cukier, choć spośród słodyczy w ogóle, to ona właśnie jest bardzo zdrowa. Ryzyko zawałów i udarów zmniejszają też warzywa i owoce - nauczmy się dodawać je do każdego posiłku. To po prostu kwestia nawyku. Nie wydaje mi się, aby taki nawyk wymagał z naszej strony jakiegoś wielkiego poświęcenia.

POLECAMY:






















od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Katarzyna Świątkowska: Regularne przyjmowanie leków przeciwbólowych może zabić! - Portal i.pl