Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katastrofa kolejowa Szczekociny: Dyżurny znów w szpitalu psychiatrycznym. Co z procesem?

Janusz Strzelczyk
Na sali rozpraw zasiadła oskarżona Jolanta S. dyżurna ruchu ze Sprowy. Zabrakło oskarżonego Andrzeja N., dyżurnego ruchu ze Starzyn, który od 3 czerwca przebywa w szpitalu psychiatrycznym
Na sali rozpraw zasiadła oskarżona Jolanta S. dyżurna ruchu ze Sprowy. Zabrakło oskarżonego Andrzeja N., dyżurnego ruchu ze Starzyn, który od 3 czerwca przebywa w szpitalu psychiatrycznym Janusz Strzelczyk/Dziennik Zachodni
O katastrofie kolejowej w Szczekocinach znowu jest głośno. We wtorek, 9 czerwca, miał się rozpocząć proces oskarżonych dyżurnych ruchu. Ale się nie rozpoczęła. Jeden z dyżurnych ruchu ponownie trafił do szpitala psychiatrycznego. W sprawie występuje kilkunastu oskarżycieli posiłkowi. Jest wśród nich Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości.

Wczoraj przed Sądem Okręgowym w Częstochowie miał ruszyć proces w sprawie katastrofy kolejowej pod Szczekocinami, w marcu 2012. Sąd jednak odroczył, do 7 lipca, rozprawę z powodu nieobecności jednego z oskarżonych, Andrzeja N.

Od 3 czerwca br. przebywa on w szpitalu psychiatrycznym w Lublińcu. Stawiła się w sądzie druga z oskarżonych Jolanta S.
Obrońca oskarżonego Andrzeja N., Witold Pospiech, złożył wniosek o wyłączenie rozprawy z jawności . Swój wniosek uzasadniał tym, że obecność kamer na sali sądowej spowoduje zamknięcie się w sobie oskarżonego, na co przedstawiał opinię biegłych psychiatrów. Andrzej N. po katastrofie na kilka miesięcy trafił do szpitala psychiatrycznego. Stan jego zdrowia długo nie pozwalał na przesłuchanie.

Według opinii zespołu biegłych psychiatrów i psychologa dyżurny w chwili katastrofy był poczytalny.

Ponadto obrońca oskarżonego stwierdził, że jawność rozprawy może doprowadzić do zakłócenia porządku publicznego z powodu obecności na sali osób poszkodowanych w katastrofie.

Prokurator Marek Mazur nie zgodził się na wyłączenie rozprawy z jawności. Poparli go oskarżyciele posiłkowi, a jest ich kilkunastu, w tym były minister sprawiedliwości, Zbigniew Ćwiąkalski, reprezentujący PKP Polskie Linie Kolejowe. Zbigniew Ćwiąkalski zaproponował, aby wysłuchać biegłych psychiatrów z Lublińca, czy stan oskarżonego pozwala, aby uczestniczył w jawnej rozprawie. Sędzia Jarosław Poch odroczył rozprawę do 7 lipca. Do tego czasu sąd zapozna się z opinią biegłych psychiatrów w sprawie oskarżonego Andrzej N.
Oskarżyciele posiłkowi występują w imieniu poszkodowanych w katastrofie. Chodzi o odszkodowania. Np. PKP PLK wyliczają swoje straty na ponad 20 milionów złotych. Ojciec jednej z ofiar śmiertelnych, Rosjanin podobno chce milion dolarów odszkodowania, za śmierć córki.

3 marca 2012 roku, pod Szczekocinami , zderzyły się czołowo pociągi TLK "Brzechwa" z Przemyśla do Warszawy i Interregio "Jan Matejko" relacji Warszawa - Kraków.

Po ponad dwóch latach śledztwa prokuratura zebrała materiał dowodowy zawarty w 122 tomach. Dochodzenie było wyjątkowo pracochłonne i trudne. Prokuratura musiała prosić o pomoc śledczych z innych krajów, którzy przesłuchali część świadków i poszkodowanych, bo wśród nich byli również obcokrajowcy.

Prokuratura postawiła zarzuty niemyślnego spowodowania katastrofy i fałszowania dokumentacji Jolancie S., dyżurnej ruchu ze Sprowy i Andrzejowi N., dyżurnemu ze Starzyn.

Według aktu oskarżenia Andrzej N. zezwolił na wjazd pociągu na niewłaściwy tor. Jolanta S. skierowała pociąg na właściwy tor, jednak nie upewniła się, dlaczego system kontroli ruchu sygnalizował, że tor jest zajęty.
"Pracownicy zatrudnieni na posterunkach nie posiadali wiedzy na temat urządzeń i ich obsługi przy jazdach i sygnalizacji zajętości szlaków zarówno na posterunku Starzyny jak i Sprowa" - napisano w raporcie Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych.

Zarzuty postawiono jedynie dyżurnym. Ponieważ w katastrofie zginęli dwaj maszyniści, umorzono wątek nadmiernej prędkości pociągów. Wszystko jednak wskazuje na to, że pod Szczekocinami zawiedli nie tylko ludzie, zawiódł cały system. Do tragedii wcale nie musiało wcale dojść, gdyby w PKP PLK przestrzegano procedur kolejowych. Andrzej N. już dzień wcześniej popełnił podobny błąd. Wyprawił pociąg na niewłaściwy tor. Na szczęście wysłał skład w złym kierunku, ale na wolny tor. PKP PLK ten fakt zataiło, mimo że wiedziało o tym fakcie kilku pracowników spółki. Zgodnie z procedurami Andrzej N. po tym zdarzeniu powinien zostać odsunięty. Nikomu nie postawiono jednak z tego powodu zarzutów. Kolejarze narzekają również, że po katastrofie nie poprawiono wszystkich procedur bezpieczeństwa.

Za nieumyślne spowodowanie katastrofy oskarżonym grozi do 8 lat więzienia. Za poświadczenie nieprawdy w dokumentach - do 5 lat pozbawienia wolności.

***

Największe katastrofy kolejowe w Polsce od 1990 r.: 20 sierpnia 1990 r. Warszawa. Pociąg pośpieszny "Silesia" relacji Praga-Warszawa Wschodnia wjechał w ostatni wagon pociągu osobowego relacji Szklarska Poręba-Warszawa Wschodnia.16 osób zabitych, 43 ranne. 5 maja 1997 roku. Reptowo. Pociąg pośpieszny "Barbakan" relacji Świnoujście-Kraków Główny wykoleił się na stacji Reptowo, a potem uderzył w pociąg towarowy. 12 osób zginęło, 36 rannych. 12 sierpnia 2011 roku, Baby. Pociąg TLK relacji Warszawa Wschodnia-Katowice wykoleił się na stacji kolejowej. 2 osoby zabite, 80 rannych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!