W nocy z 22 na 23 lutego doszło do katastrofy śmigłowca Bell 429 w Studzienicach koło Pszczyny. Leciały nim cztery osoby. Zginęły dwie - 51 -letni pilot i Karol Kania, właściciel śmigłowca, znany lokalny biznesmen - założycielem i właścicielem jednego z największych w Europie producentów podłoża pod uprawę pieczarek.
Ze wstępnego raportu opublikowanego przez Państwową Komisję Badania Wypadków Lotniczych wynika, że 22 lutego pilot z trzema pasażerami na pokładzie wystartował o godzinie 22.27 z lotniska w pobliżu Opola. Pilot nie składał planu lotu, jak również nie nawiązywał łączności radiowej ze służbami ruchu lotniczego.
Około godziny 22:28 utracono kontakt radarowy ze śmigłowcem. - Około godziny 22:34 UTC pojawiło się pierwotne echo radarowe z dużym prawdopodobieństwem odpowiadające śmigłowcowi. Było ono nieprzerwanie śledzone przez system radarowydo godziny 22:51 UTC, kiedy kontakt radarowy został ostatecznie utracony. Śmigłowiec mógł znajdować się wtedy w odległości około 10 NM od lądowiska EPPY (Pszczyna)- czytamy we wstępnym raporcie.
Podczas podejścia do lądowania około godz. 23:00 doszło do zderzenia śmigłowca z wysokimi drzewami w lesie, a następnie z ziemią. Pilot był trzeźwy posiadał także ważną licencję pilota zawodowego oraz ważne badania lotniczo-lekarskie. Miał także duże doświadczenie w lotach śmigłowcami, jednak małe doświadczenie w lotach na Bell 429.
Śmigłowiec zderzył się z ziemią przednią częścią kadłuba, a następnie opadł na jego lewy bok.
- Śmigłowiec zahaczył o drzewa i ściął je. Sporo powiedzą nam zapisy z rejestratorów. Pilot przeleciał około 300 metrów za lądowisko. Na ten moment trudno powiedzieć, co było bezpośrednią przyczyną katastrofy - tłumaczy w rozmowie z DZ Jacek Bogatko z Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
- Zachowane po wypadku elementy układu sterowania poruszały się płynnie, bez zacięć. Pedały orczyka po obu stronach kabiny pomimo deformacji pozostały połączone kinematycznie i dawały się poruszyć, przekazując ruchy na dalsze elementy układu sterowania. Podobnie rzecz miała się w przypadku układu dźwigni i popychaczy umieszczonych pod podłogą kabiny, a idących od przełamanych drążków sterowych. Przekładnia ogonowa, wraz z pozostałym fragmentem wału napędowego wirnika ogonowego zachowały możliwość ruchu a przeprowadzone oględziny wykluczyły możliwość zaistnienia niesprawności tego podzespołu w locie - wynika ze wstępnego raportu PKBWL.
Przednia część kadłuba uległa całkowitemu zniszczeniu. Wewnątrz kadłuba doszło do licznych lokalnych pęknięć i przemieszczeń elementów struktury i wyposażenia. Strefa zmiażdżenia sięgnęła rejonu od przodu kadłuba do pedałów orczyka, które pomimo deformacji pozostały na swoim miejscu.
Drążki (zarówno lewy jak i prawy) zostały połamane –najprawdopodobniej na skutek kolizji z ciałami osób zajmujących przednie fotele śmigłowca. Lewy drążek uległ złamaniu w jednym, a prawy w dwóch miejscach, co świadczy o dużej sile uderzenia ciała pilota o drążek.
Strefa, w której zamontowane zostały przednie fotele zachowała po wypadku swoją geometrię. Struktura podłogi kabiny pasażerskiej, wsporniki foteli wraz z fotelami, zespoły dźwigni i popychaczy kinematyk i sterowania statkiem i inne podzespoły w tej strefie uległy jedynie nieznacznym odkształceniom. Wnętrze kabiny pasażerskiej zachowało swoją geometrię, co pozwoliło przeżyć osobom w nim podróżującym. Wrak śmigłowca oraz próbki paliwa zabezpieczono do dalszych badań.
Nie przeocz
PKBWL zakończyła fazę badania terenowego, w wyniku którego ustalono że:
- wypadek miał miejsce ok. 300 m od miejsca zamierzonego lądowania;
- reflektor lądowania był wysunięty;
- w zbiornikach śmigłowca było około 300 l paliwa;
- paliwo i olej były czyste i nie zawierały wody;
- wszystkie detektory opiłków były czyste;
- wały napędowe obu silników obracały się w momencie wypadku;
- śmigłowiec nie był wyposażony w FDR;
- ze śmigłowca wymontowano ADIU, FADEC i DCU -wszystkie wyglądają jak nowe, bez widocznych uszkodzeń. Ponadto zebrano dane dotyczące prognozy pogody i aktualnej pogody w miejscu i czasie zdarzenia, przesłuchano pasażerów i świadków zdarzenia.
Teraz Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych, będzie analizować zgromadzone dane. Jak zaznacza PKBWL, proces badania zdarzenia lotniczego nie może być traktowany jako ostatecznie zakończony. Badanie może zostać wznowione w razie ujawnienia nowych informacji lub zastosowania nowych technik badawczych, które mogą mieć wpływ na inne, niż zawarte w raporcie, sformułowanie przyczyn, okoliczności i zaleceń dotyczących bezpieczeństwa.
Na raport końcowy będziemy musieli jednak poczekać kilka miesięcy. Wszystko wskazuje na to, że nawet pół roku.
Śledztwo w sprawie katastrofy śmigłowca Karola Kani przejęła Prokuratura Okręgowa w Katowicach.
Zobacz koniecznie
Musisz to wiedzieć
Strefa Biznesu: Czterodniowy tydzień pracy w tej kadencji Sejmu
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?