Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katowice: "Pomoc domowa" na Katowickim Karnawale Komedii RECENZJA

Magdalena Nowacka
Magdalena Nowacka
Katowice: "Pomoc domowa" na Katowickim Karnawale Komedii
Katowice: "Pomoc domowa" na Katowickim Karnawale Komedii Kasia Chmura-Cegiełkowska
Katowice: "Pomoc domowa" na Katowickim Karnawale Komedii.

Szampan na śniadanie, piżama męża, czyli...warto rozmawiać!

Takich wybuchów śmiechy już dawno nie słyszałam. Na spektaklu "Pomoc domowa" Och-Teatru z Warszawy, który można było zobaczyć 29 stycznia w ramach Katowickiego Karnawału Komedii, nie było minuty, podczas której nie zdarzyłaby się zabawna sytuacja.

Każde zdanie, które pada na scenie to prawdziwa perełka dowcipnej gry słów. Farsa, stworzona przez Marca Camoletti, była wystawiana kilkadziesiąt tysięcy razy na całym świecie. I cały czas cieszy się powodzeniem. Warto jednak podkreślić, że nie bez znaczenia jest tu doskonały przekład Bartosza Wierzbięty. To właśnie dzięki niemu niuanse słowne są bardzo polskie i bardzo nam bliskie.

Historia wydaje się być banalna, bo opiera się na małżeńskiej zdradzie. Jest więc mąż Norbert(Krzysztof Dracz), żona Ola (Katarzyna Gniewkowska), kochanek Marcello (Mirosław Kropielnicki), kochanka Maja (Barbara Wypych) i oczywiście gwiazda, czynnik sprawczy, tytułowa, "pomoc domowa" Beata, a w tej roli Krystyna Janda.

Norbert i Ola mają ochotę na upojną noc, ale bynajmniej nie w ramionach współmałżonka. Oboje, będąc przekonani o swoim sprycie postanawiają "wyjechać na weekend". Ona - do rodziców, on - do Szczecina w sprawie służbowej. Trzeba jeszcze pozbyć się Beaty. Sprytna służąca, którą (słono to zresztą opłacając) wysłają do hotelu, nie ma jednak zamiaru marnotrawić dodatkowej gotówki. I tylko udaje, że wyjeżdża.

No a potem jesteśmy już, razem z Beatą wciągnięci w misterną intrygę ukrywania jednej pary przed drugą w tym samym domu i o tym samym czasie. I tu wierna "pomoc domowa" staje na wysokości zadania. Bawi się przy tym doskonale, doradza, uspokaja i tak umiejętnie prowadzi obie pary, że ostatecznie wiarołomny mąż i niewierna żona padają sobie w ramiona, a ich opuszczeni kochankowie, połączeni przez Beatę, też znajdują szczęście.

Pomoc domowa okazuje się najlepszym terapeutą, a jej życiowa filozofia, pozornie beztroska i pełna zabawnej ironii, przynosi pozytywny finał. A po drodze leje się szampan, pojawia się i znika whisky oraz rum i tequila. Swoje znaczenie ma też piżama pana domu, maska afrykańska i dentystka, która wyjechała do Zimbabwe wyrywać zęby tubylcom. A nad tym góruje powtarzane motto "warto rozmawiać".

Krystyna Janda nie tylko stworzyła wyjątkową kreację, ale jest też reżyserką sztuki. I widać, że panuje nad każdą z ról. To ona nadaje ten szybki rytm, momentami mamy wrażenie, że jesteśmy na rollercosterze i gdyby wypadało- piszczelibyśmy, ale nie ze strachu, tylko z powodu "dynamiki śmiechu".

Tak jest od pierwszego momentu, kiedy pan domu zaskakuje służącą, która leży na kanapie, sączy alkohol, słucha muzyki i pali papieroska. No i co? I nic.

Bo Beata ma niezwykły refleks i owija sobie wokół palca obie pary. Kiedy Norbert, ukrywający fakt posiadania żony przed kochanką Mają , na pytanie z kim jest na zdjęciu, mówi, że z siostrą, Beata od razu to wykorzystuje. I w sytuacji wręczania jej pieniędzy (Norbert kupuje jej milczenie), sprawdzając ile dostała mówi wprost "siostra dała więcej".
Beata na poczekaniu ma ripostę, a każdy jej tekst w konwencji absurdu i nieporozumień sytuacyjnych staje się złotą myślą. Słysząc, że ma być poważna, odpowiada: "ja jestem poważna, szczególnie jak chodzi o alkohol". Niczemu się nie dziwi: "szampan i jaja na śniadanie? Klasa". Jej metafory nie mają sobie równych. Świadoma swoje "władzy" w domu Norberta i Oli, krytykuje wybór kochanki : "Taki mężczyzna, przywiózł sobie taką kuszetkę". Ale kiedy trzeba, także tej "kuszetce" udziela życiowych porad. Mimo tego, że jest na ciągłym rauszu (nikt chyba nie potrafi zagrać tak pociągającej kobiety w takim stanie, jak właśnie Krystyna Janda), ma nad wszystkim kontrolę.

Zbyt dociekliwego Norberta osadza jednym zdaniem "A co pana obchodzi, jak pan jest w Szczecinie?". No i jest przekonana, że "są rzeczy niemożliwe, które się nie zdarzają i to jest ustalone". Niemożliwe jest, aby miała opuścić dom, w którym jest jej tak dobrze. Zatem ona ma tu ostateczne zdanie.

Beata grana przez Krystynę Jandę ma w sobie wdzięk wręcz rozkoszny, patrzy na wszystkich z duża dozą pobłażliwości, niczym na wieczne dzieciaki, co to życia nie znają i gubią się w jego meandrach. Ona, chociaż "rodzice zostawili" i jak stwierdza "nikogo nie mam i to jest bardzo smuntne", jakoś sobie w tym życiu radzi. Śmieje się z wszystkich i wszystkiego, ale ma w sobie ciepło i życzliwość (mimo zgryźliwości). To ciepło bije od samej aktorki i ma się niezwykłą ochotę zatrudnić taką "pomoc domową", a nawet - "pomoc życiową", jaką jest. Przy całej swojej charakterystyczności, momentami prostoty, nie mamy wątpliwości, że grana przez nią postać to kobieta, która i alkoholu się napije, papieroska wypali, ale głupia nie jest. Trzeba być po prostu Krystyną Jandą z jej ogromnym talentem, żeby właśnie stworzyć taką bohaterkę.

Janda gra perfekcyjnie, ale mamy świadomość, że jest tu cały czas reżyserem. Tak jak Beata w domu Norberta i Oli, tak i ona czuwa nad każdym elementem sceny. Nawet, jeśli chwilowo znika za drzwiami...

Cała obsada sztuki gra znakomicie. Krzysztof Dracz jako Norbert jest prawdziwym uwodzicielem, ale w gruncie rzeczy, kochanka Maja nazywana głuptaskiem, to raczej jego chwilowa odskocznia, próba sprawdzenia się jako partnera dla dużo młodszej kobiety. Sama Maja, dziewica - "pszczółka" to typowa laleczka w stylu "słodkiej blondynki" w puchowym futerku, różowym kompleciku, czule sepleniąca. Chociaż i ona ma swój mały spryt. Nie w głowie jej romans, ona chce męża! Podkreśla, że "obiecała mamie i sobie, że ... tylko po ślubie" i twierdzi "jestem czymś więcej niż parą cycków". Barbara Wypych gra z wdziękiem i przekonywująco. Czasem przypomina też pewną znaną polską modelkę i celebrytkę, która jako dziecko wyjechała do Chicago. I tylko futra z pewnościa by nie założyła. No chyba, że sztuczne...

Katarzyna Gniewkowska jako Ola, chociaż starsza od rywalki, jest od niej o wiele bardziej atrakcyjna. Oli trochę chyba jednak brakuje jej urozmaicenia w sypialni. Chociaż z drugiej strony każe kochankowi założyć piżamę męża i tak naprawdę chce chyba jedynie urozmaicić sobie codzienną rutynę. Mirosław Kropielnicki, jako jej kochanek, na początku wyraźnie ma pewne obawy, czuje się niepewnie w jej mieszkaniu. Ostatecznie godzi sie jednak na wszystko, łącznie z założeniem piżamy swojego rywala, byle Ola wpadła mu w ramiona.

"Pomoc domowa" to 120 minut doskonałej zabawy, śmiechu bez polityki. Chociaż bystry obserwator zauważy, iż w pewnym momencie mamy aluzję do "doniesień medialnych" i to naprawdę tych najnowszych. Przede wszystkim jest tu jednak humor słowny i sytuacyjny, wynikający ze splotu nieporozumień i następujących po sobie okoliczności.
Prezentacja tego spektaklu podczas 11. Katowickiego Karnawału Komedii to prawdziwa uczta dla widzów. Kto nie miał okazji, powinien koniecznie zobaczyć ten spektakl, czy to na wyjeździe, czy w Warszawie (nadal w repertuarze). Kto widział, powinien zobaczyć kolejne propozycje KKK. W czwartek 1 lutego o godz. 17 i 20 zobaczymy przedstawienie „Być jak Elizabeth Taylor” AB Production, Warszawa. Na scenie (Teatr Śląski) m.in. Małgorzata Foremniak i Paweł Deląg (na zdjęciu). Katowicki Karnawał Komedii potrwa do niedzieli 4.02.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!