Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katowicka Hala Parkowa była oknem na Zachód

Grażyna Kuźnik
W katowickiej Hali Parkowej występowali artyści światowej sławy. Dzisiaj są tu delikatesy
W katowickiej Hali Parkowej występowali artyści światowej sławy. Dzisiaj są tu delikatesy ARC
Psychodeliczny rock, przeboje z listy "Billboardu", striptiz i jazz, kultowe gwiazdy - to wszystko mieliśmy w katowickiej Hali Parkowej w latach 50. i 60. Tu unosiła się żelazna kurtyna, żeby pokazać nam kawałek zachodniego raju. A nam się to podobało! - pisze Grażyna Kuźnik

Kiedyś występowali tu Paul Anka czy Josephine Baker, dziś są delikatesy Alma. Mało kto wie, robiąc w nich zakupy, że miejsce to, w którym tak naprawdę zaczęła się też historia śląskich supermarketów, tętniło kiedyś artystycznym życiem. Może dlatego, że do dziś nie wiadomo, co się stało z kroniką Hali Parkowej, do której wpisywały się występujące tutaj gwiazdy.

Nie wiadomo; kronika zaginęła podczas różnych reorganizacji. Przepadła cenna pamiątka, która dowodziła, że Katowice były bardzo na czasie w latach, gdy wszystko wokół było zgrzebne lub zakazane. I gdy uważano, że na Śląsku ludzie bawią się tylko na festynach z krupniokami.

Pamięć o Hali Parkowej też zanika. Kiedyś to miejsce otaczały tłumy ludzi, którzy chcieli zobaczyć The Animals czy szwedzką rewię na lodzie, ze zjawiskową łyżwiarką May Britt. Gazety pisały o kordonach milicji pilnujących porządku i funkcjonariuszach, którzy sami sprawdzali bilety. Dzisiaj w dawnej Hali Parkowej również są luksusy, tyle że na sklepowych półkach. Sala widowiskowa na 3,5 tys. miejsc zamieniła się najpierw w Billę, potem w Eleę, teraz w Almę.

Na szczęście własną kronikę prowadziła Basia Szymańska, wnuczka ówczesnych gospodarzy opiekujących się budynkiem, a czasem artystami. Basia miała wolny wstęp do każdego zakamarka gmachu. Dlatego w 60-lecie powstania Hali Parkowej możemy zobaczyć ją oczami małej dziewczynki.

Interesuje Cię historia regionu? ZOBACZ NASZ SERWIS HISTORYCZNY

Rękawiczki Czarnej Wenus
Garderoby w Hali Parkowej nie były duże, ale wygodne. W każdym razie Josephine Baker, która przyjechała do Katowic jesienią 1959 roku, nie narzekała. Nie miała takich kaprysów jak inna czarnoskóra gwiazda Whitney Houston, która żądała specjalnego ogrzewania latem w Sopocie. Baker, pionierka striptizu, ubrana była skąpo. Głównie w cekiny. - Babcia ją bardzo polubiła - wspomina dzisiaj Basia. - Bo nie robiła żadnych fochów. Miała trochę zabrudzony kostium, babcia go ładnie uprała. Na pamiątkę dostała od niej śliczne rękawiczki. Nigdy jeszcze takich nie widziałam.

Baker była legendą. Nie tylko z powodu talentu, ale także postawy w czasie wojny. Pracowała w Czerwonym Krzyżu i działała we francuskim ruchu oporu. Po wojnie zaadoptowała dwanaścioro dzieci różnych ras i religii. Otrzymała Order Legii Honorowej. Przede wszystkim jednak była fascynującą kobietą. Dostała 1500 propozycji małżeńskich.

- Nie była już najmłodsza, ale na scenie to nie miało znaczenia. Cudowny występ - wspomina jej recital Zuzanna, starsza kuzynka Basi. Myślała, że artystka jest po trzydziestce, ale Baker miała już wtedy sporo po pięćdziesiątce. Mimo to nadal zachwycała. Na jej katowicki koncert przyjechali francuscy dyplomaci, śmietanka towarzyska i zwykli mieszkańcy. Baker dała olśniewający występ, jak dla paryżan.

- Dobrze się czuła w naszej hali - zapewnia Basia. - Wiele osób w tym czasie nie miało toalet w domu, a w garderobach były. Zainstalowano też w nich telefony, a to już był naprawdę luksus.

Zresztą, wiadomo, Josephine pochodziła z biedy i żadne kłopoty aprowizacyjne jej nie dziwiły. Wszystkie rekwizyty przywiozła ze sobą. A herbatę spokojnie wypiła ze szklanki.

Animalsi w żółtych kozakach
Trudno dzisiaj dociec, jakie drogi zaprowadziły kultowy brytyjski zespół The Animals w progi katowickiej Hali Parkowej w 1965 roku. Grupa grała psychodeliczny rock. Właśnie na szczytach list przebojów znalazł się ich utwór "The House of the Rising Sun", który uznano po latach za nieśmiertelny. Był jednak jeszcze całkiem świeży, kiedy muzycy zagrali go w Katowicach.
Wystąpili w spodniach w pasy i żółtych wysokich butach. Szok.

Przyszły bluesman Irek Dudek był na ich koncercie i zamarzył o dwóch rzeczach. O żółtych kozakach, które potem sobie sprawił na zamówienie u szew-ca i o nagłośnieniu. Bo zespół słychać było nie tylko w hali, ale w całym parku Kościuszki. Katowiczanie dowiedzieli się wtedy, co potrafi dobra aparatura.

Brytyjczycy za kulisami nie wywołali żadnego skandalu, alkoholu nie pili. Grzeczni chłopcy w grzywkach.

- To nie były czasy rozwydrzone - uważa Basia. - Co na przykład robili muzycy Czerwonych Gitar w garderobie Hali Parkowej? Grali w cymbergaja, a ja z nimi. Mnie nikt nie przeganiał, po prostu tam byłam.

Co prawda Paul Anka domagał się od widowni lampki whisky za bisy, ale w 1963 roku na Śląsku nie piło się whisky.
Koncert Anki był wielkim wydarzeniem, bo dał go tylko w Katowicach, pomijając stolicę. Był już bardzo głośną gwiazdą, miał za sobą sławną "Dianę". Tłumy przyszły takie, że cała śląska milicja stanęła w pogotowiu. Hala Parkowa była wypełniona dwukrotnie po brzegi. "Dziennik Zachodni" pisał o koncercie: "Tem-peratura - sto stopni. Paul Anka śpiewał pod dyktando. Robił to z ujmującą bezpośredniością, bez targów, wciągał publiczność do śpiewania i klaskania". To była nowość.

Przed młodym Anką była wielka kariera. Tylko jemu udało się umieścić swoje utwory na liście "Billboardu" przez sześć dekad.

Basia nazbierała do swojej kroniki wiele podpisów gwiazd występujących w Hali Parkowej, o czym już chyba nikt nie pamięta. Lśni tam podpis Conchity Bautisty, która wywołała furorę na sopockim festiwalu w 1969 roku seksowną sukienką z frędzlami i piosenką "Sera el amor". Basia przyznaje, że z występu Conchity w Katowicach pamięta głównie te frędzle.

Prześliczna May Britt przyjechała do nas w 1956 roku. Hala Parkowa zamieniła się w wielkie lodowisko, ale z widowni bił żar. Kariera Szwedki nie trwała długo, w Katowicach jednak stała się legendą. Była też skowronkiem zmian politycznych.

Hala Parkowa była świadkiem najważniejszych wydarzeń w regionie. Tu przemawiały głowy państw i kosmonautka Tierieszkowa, tutaj ogłoszono powstanie Uniwersytetu Śląskiego. W hali zadebiutował zespół Śląsk, a w październiku 1956 r. władze spotkały się ze wzburzonymi ludźmi, by zapowiedzieć odwilż. Polityka mieszała się tutaj z zabawą, śmiech ze łzami; kawał historii. Szkoda, że przetrwała tylko w małym pamiętniku Basi.

Hala Parkowa została wybudowana na początku lat pięćdziesiątych XX wieku. Ma 60 lat.
Trzynawowa widownia mieściła około 3,5 tys. widzów. Odbywały się tu liczne imprezy artystyczne i sportowe, głównie mecze bokserskie. Hala mogła być w zależności od potrzeb salą koncertową, lodowiskiem, areną sportową, kinem. Przed wojną na miejscu Hali Parkowej stał na pół drewniany gmach Targów Katowickich, który znalazł się jednak w fatalnym stanie technicznym i trzeba go było wyburzyć. Jeszcze wcześniej, przed targami, było tu boisko sportowe, gdzie grała drużyna Sport Club Diana. Właśnie na tym boisku miejskim, w dniu 16 lipca 1922 roku, podpisano akt przyłączenia części Górnego Śląska do Polski.
Na przełomie lat 70. i 80. Hala Parkowa przegrała z konkurencją. Ulokowano w niej halę zdjęciową wytwórni filmowej Poltel. Po 1989 roku w Hali Parkowej działały supermarkety Billa i Elea, a obecnie są tam delikatesy Alma.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Katowicka Hala Parkowa była oknem na Zachód - Dziennik Zachodni