Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katowiczanin Michał Grzesiek napisał książkę o Jamesie Bondzie [WYWIAD]

Jacek Antczak
Grzesiek, Michał Grzesiek. Pisarz zakochany w agencie OO7
Grzesiek, Michał Grzesiek. Pisarz zakochany w agencie OO7 Marzena Bugała
O tym, dlaczego na punkcie filmów o najsłynniejszym agencie oszalał świat, z autorem książki "James Bond. Szpieg, którego kochamy" rozmawia Jacek Antczak

Jak się nazywa autor sześciusetstronicowej opowieści o kulisach najdłuższego serialu w dziejach kina?
Grzesiek, Michał Grzesiek. Lat 37, mieszkaniec Katowic.

Czuję się trochę jak "Q", Twoja komórka gra motyw przewodni z Bondów, na wyświetlaczu ma słynną "scenę lufową" z czołówki bondowskich filmów. To może masz jeszcze astona martina?

Mam, i lotusa esprit też mam.

Naprawdę jeździsz astonem i lotusem?
Nie da się jeździć - to miniatury, resoraki. Za to z pełnym wyposażeniem i gadżetami. Sprezentowali mi je przyjaciele z Anglii, którzy dowiedzieli się o mojej pasji. Na razie jeżdżę środkami komunikacji publicznej, ale jak książka okaże się bestsellerem, to kto wie, może przesiądę się do astona, którym jako pierwszy jeździł Sean Connery, bo już Roger Moore miał lotusa. Potem wrócono do astona.

Płyty ze ścieżkami dźwiękowymi z wszystkich Bondów masz na półkach?
Jak najbardziej, muzyka to nieodłączny element tych filmów i jedna z przyczyn światowego sukcesu serii. Grali do Bonda McCartney, Duran Duran, Shirley Bassey, ale w Polsce najbardziej znaną jest piosenka Tiny Turner "GoldenEye". Może również dzięki temu, że w Bondzie nr 17 wystąpiła nasza rodaczka Izabela Scorupco. 32 lata wcześniej w "Pozdrowieniach z Rosji" w rolę demonicznego szachisty Kronsteena wcielił się Władysław Sheybal, aktor, który w Polsce zagrał tylko raz, w "Kanale" Wajdy, a po emigracji zrobił wielką karierę na Zachodzie.

Czy o Bondowskich filmach wiesz już wszystko?
Z Bondem jak z Sokratesem: wiem, że nic nie wiem. Im człowiek więcej się dowiaduje, tym więcej widzi, ile jeszcze nie wie. Gdybym uznał, że wiem wszystko, byłby to przejaw arogancji, ale się staram. Na tych 600 stronach na pewno nie wyczerpałem tematu, ale też nie podzieliłem się z czytelnikami wszystkim, co wiem. Po pierwsze tak się nie robi, a po drugie moja książka wtedy musiałaby ukazać się w kilku tomach.


WIELKI KONKURS. Pokaż zimę na Śląsku i wygraj narciarski WEEKEND!Wybieramy NAJFAJNIEJSZĄ CHOINKĘ w woj. śląskim. ZAGŁOSUJ na swoją!
Rozmawiamy w knajpce, w której jest mnóstwo motywów z filmu "Ojciec chrzestny". Ale tobie i tak wszystko kojarzy się z Bondem.
Nie wspomniałem w książce, ale w "Żyj i pozwól umrzeć" jest subtelne nawiązanie do filmu Coppoli. Główny czarny charakter Ross Kananga wygląda na typowego mafioza i chce zmonopolizować rynek narkotyków. Bond mówi, że "to pewne rodziny może mocno zdenerwować". A to był przecież czas, gdy pierwsza część "Ojca chrzestnego" święciła wielkie sukcesy ekranowe. Ale to moja interpretacja, która może być nadinterpretacją, bo nie znalazłem wzmianki, że scenarzyści właśnie to mieli na myśli.

Ponoć autor powieści o Bondzie Ian Fleming, gdy w październiku 1962 roku poszedł do kina na pierwszy film, machnął ręką, że to marne dzieło.

Rzeczywiście, po pokazach przedpremierowych "Doktora No" zaczął rozgłaszać, że film jest kiepski. Ale szybko zmienił zdanie. Być może po tym, gdy zobaczył wyniki finansowe. Budżet filmu wynosił milion dolarów, a zarobił 60 milionów, co 50 lat temu było olbrzymią kwotą. To było przyczyną, ze filmy powstawały dalej. Bo w trakcie realizacji "Doktora No" nie było wcale pewne, czy powstanie następny odcinek. To dlatego w pierwszym filmie nie pojawia się słynny komunikat, że "James Bond powróci". Budżet był minimalny, akcja dość prosta, fabuła osadzona praktycznie w jednym miejscu, więc twórcy nie wiedzieli, czy produkcja nie okaże się klapą.

A tymczasem już w latach 60. stał się najsłynniejszym agentem świata. Minęło pół wieku i nic się nie zmieniło.
Tak, nadal na tym polu nie ma konkurencji i jest punktem odniesienia dla innych filmowych agentów. Pojawiają się różne nawiązania czy parodie, chociażby Johnny English, w którym Bondem jest Jaś Fasola. Zresztą Rowan Atkinson sam już w 1983 roku zagrał w "Nigdy nie mów nigdy", nieoficjalnej bondowskiej produkcji. Lata 60. były rzeczywiście złotą epoką agenta 007. Był wtedy nie tylko najsłynniejszym szpiegiem, ale w ogóle najpopularniejszą postacią filmową na świecie, a Bondy najbardziej dochodowymi produkcjami. W pierwszej dwudziestce największych kasowych hitów lat 60. znalazło się sześć Bondów. Więcej nie mogło, bo tyle ich powstało. Bond po prostu trafił w swój czas. Ale ten czas trwa, bo zapotrzebowanie na filmy o agencie 007 jest ogromne.

* CZYTAJ KONIECZNIE:

*ZOBACZ CZEGO NIE KUPOWAĆ KOBIECIE POD CHOINKĘ. LISTA NAJGORSZYCH PREZENTÓW
*LISTA NAJGORSZYCH PREZENTÓW POD CHOINKĘ DLA MĘŻCZYZNY. ZOBACZ
*GYSZYNKI DO KOŻDEGO ŚLONZOKA - TO KUP HANYSOWI
*NAJLEPSZE PREZENTY POD CHOINKĘ - PORADNIK DZ [ZDJĘCIA I CENY] - ZOBACZ KONIECZNIE
*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera


WIELKI KONKURS. Pokaż zimę na Śląsku i wygraj narciarski WEEKEND!Wybieramy NAJFAJNIEJSZĄ CHOINKĘ w woj. śląskim. ZAGŁOSUJ na swoją!
Upadek komunizmu o mało nie zabił Bonda?
Tak, bo większość filmów była oparta na podziale świata przez żelazną kurtynę. Kiedy się podniosła, producenci nie byli pewni, czy w nowych czasach Bond ma rację bytu. Zdawali sobie sprawę, że podejmują ryzyko. Jednak "Golden Eye" odniósł ogromny sukces i przywrócił agenta z licencją na zabijanie do łask publiczności. Jak widać na stałe, bo Bondy nadal powstają, do najnowszego zdjęcia już trwają. I choć życzę wszystkim, by żyli jak najdłużej, to myślę, że te filmy nas też przeżyją.
Urodziłeś się 12 lat po premierze pierwszego. W październiku Bond będzie obchodził 50-lecie.

Może by ogłosić 2012 rokiem Bonda?
Jestem za. Pierwszym filmem, jaki obejrzałem, jeszcze jako dziecko, była "Ośmiorniczka". Fabuła jest mocno przerysowana, to obok "Moonrakera" najbardziej komediowy odcinek całej serii. Ale moja fascynacja jest zaprzeczeniem stereotypu, ze Bondy to bajki dla chłopców. Bo tak naprawdę zaangażowałem się w to niedawno, mając już trzy krzyżyki na karku. Za to tak się wciągnąłem, że przestała mi wystarczać znajomość filmów. Zacząłem więc szukać pozakulisowych historii, grzebać w ciekawostkach i w pewnym momencie, tyle się tego nazbierało, że musiałem to przelać na papier. Wprawdzie ukazał się już w Polsce niezły, ale jednak pobieżny, bondowski leksykon, ale nikt nie napisał jeszcze wyczerpującego kompendium.

A w październiku 2012 r., rów-no 50 lat po premierze pierwszego Bonda zamierzasz za-mówić martini, wstrząśnięte nie zmieszane i posłuchać na żywo piosenki Adele, na brytyjskiej premierze filmu "Skyfall".
Będę czynił starania. Wraz z Przemkiem Bartnikiem, właścicielem polskiej strony jamesbond.com.pl mamy plan, żeby udowodnić producentom, że postać Bonda świetnie promujemy i razem wybrać się do Londynu. A jeśli chodzi o martini, to w kilku filmach Bond nie wypowiada tej kwestii, ba, Roger Moore nie zamówił tego drinka ani razu w siedmiu filmach. Podobnie jest z astonem, który ma osobną kategorię modeli bondowskich. A tak naprawdę aston martin jeździł tylko w kilku filmach. Ale podobnie jak drink nieodłącznie kojarzony z Bondem.

To nie ma dekalogu, co w Bondzie musi się znaleźć?
Jest, ale czasami, żeby zaskoczyć widza, te stałe elementy się nie pojawiają, albo są obecne w inny sposób. Tak, jak z ganbarellem, stałą sekwencją z charakterystyczną sylwetką w lufie pistoletu, która jest na okładce mojej książki. W "Casino Royale" sekwencja lufowa, od której zaczynały się wszystkie Bondy, jest wpleciona w akcję filmu, a w "Quantum of Salance" pojawia się dopiero na końcu.

Piszesz może o tym, jak kręcono sceny, w których Bond uwodzi kobiety?
Często miały mało romantyczne zaplecze. W "Żyj i pozwól umrzeć" jest scena, gdzie Roger Moore kocha się z kapłanką Solitaire, którą gra młodziutka Jane Seymour. Na ekranie mamy namiętne uniesienia, a w rzeczywistości siedzieli w wyziębionym pokoju i mieli na nogach piłkarskie getry, by nie zamarznąć. Oczywiście, że nie opisuję tylko zimnej wojny, ale i gorące historyjki scen miłosnych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!