Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katowskie rody na Śląsku. Były z nimi "ostre sprawy"

Grażyna Kuźnik
Sposobów na zadawanie śmierci dawni kaci znali mnóstwo. Ceny były zróżnicowane
Sposobów na zadawanie śmierci dawni kaci znali mnóstwo. Ceny były zróżnicowane arc
Jakub Glori był już 17 lat katem w Raciborzu, gdy postanowił skończyć z tym krwawym rzemiosłem. Chociaż zarabiał niemało, bo już za samo "wzbudzenie strachu poprzez okazanie narzędzi tortur" wpadał mu jakiś grosz. Ale kat musi mieć krzepę. Choćby żeby odciąć głowę i to jednym cięciem. Ze zgrozą opowiadano o niedawnym przypadku hrabiego Henri de Chalais, wroga kardynała Richelieu, którego kat ściął dopiero za 30 uderzeniem. Co za partacz! Jakubowi Glori nic podobnego się nie zdarzyło. Ale mogło, bo sił miał coraz mniej.

W XVII wieku kat w Raciborzu zwany Meister Hans, obowiązków miał wiele. Cennik najdrożej wyceniał poćwiartowanie skazańca. Miasto musiało płacić za to 15 florenów. Ścięcie mieczem kosztowało 10 florenów, przypieczenie i przypalenie pięć florenów. Tyle samo łamanie kołem, zatknięcie głowy na haku, obcięcie uszu i nosa oraz utopienie w worku. Tańsze było wychłostanie rózgami, za to kat brał tylko trzy floreny. Założenie hiszpańskiego buta miał w cenie dwóch florenów, kuny czyli żelaznej obręczy na szyję - jednego florena z groszami.

Kat Glori po godzinach pracy zajmował się medycyną. Był w tym dobry. Można sobie wyobrazić, że to co służbowo poszarpał czy połamał, potem umiejętnie leczył i nastawiał. W końcu raciborzanie uznali, że bardziej potrzebują zdolnego medyka niż kata. Podpisali więc pismo Jakuba Glori do cesarza Leopolda I Habsburga z prośbą o "legitymację uczciwego imienia". Nadać ją mógł tylko władca i miała ona wielką moc.

W Archiwum Państwowym w Raciborzu zachowała się odpowiedź Leopolda I. Pismo ze wspaniałą pieczęcią cesarską władca wystawił w Wiedniu. Nadał Jakubowi Glori w nagrodę za dobrze świadczone usługi medyczne "uczciwe imię". Ten dokument zmazywał plamę z nazwiska Glori, dawał pełnię praw byłemu katowi i jego dzieciom oraz zezwalał mu na swobodną praktykę medyczną. Leopold I oświadczał też, że gdyby ktoś obraził Jakuba Glori lub jego rodzinę, wypominając mu katostwo, to będzie karany grzywną dziesięciu florenów. Połowa z tego miała iść do kieszeni obrażonego, a połowa do skarbca cesarza.
Zaczęło się dla Jakuba Glori inne życie. Przedtem kat miał osobną ławkę w kościele, komunię dostawał na samym końcu, chleb w piekarni odkładano mu na boku w rękawiczkach, syna nikt nie chciał przyjąć do pracy, a z córką się ożenić. Synowie katów dziedziczyli więc zawody po ojcach, a małżeństwa zawierano tylko wśród innych rodów katowskich. Pismo władcy uwalniało jednak kata i jego rodzinę od hańby zawodu.

Nie każde miasto stać było na kata. Z czasem taki funkcjonariusz państwowy stawał się luksusem, zwłaszcza gdy pod koniec XVIII wieku zniesiono tortury. Dostawał inne hańbiące roboty; bywał hyclem, zbierał padlinę, był wykidajłą w burdelach, a w końcu nawet czyścił miejskie latryny. Zanim jednak do tego doszło, kaci walczyli o swoje prawa.

Pierwsze znane wystąpienie w obronie praw zawodowych, jak podaje publikacja Archiwum Państwowego w Katowicach "Z dziejów Temidy na Górnym Śląsku", dotyczy właśnie kata. Mistrz Jerzy Borek z Bytomia skarży się w 1680 roku hrabiemu Henckel von Donnersmarck, że Wacław Ohm Januszewski, pan na części Tarnowic Starych, urządził egzekucję bez udziału kata. Skazał na śmierć dwie kobiety i sam je powiesił. Skazał też dwóch mężczyzn, ale tych już osobiście wieszać nie chciał i chociaż rejon podlega katowi bytomskiemu, wysłał skazańców do Pyskowic. Borek dowodzi, że Ohm postąpił bezprawnie. Nie chodzi o wyrok, ale o egzekucję. Kobiety powinny być ścięte, bo to śmierć godniejsza. A kat z Pyskowic do skazańców z Tarnowic nic nie ma, bo to nie jego rejon. To jest robota kata bytomskiego.

Kat Borek liczy swoje straty w talarach, nieco więcej wartych niż floreny. Za kobiety by mu się należało aż 60 talarów. Kaci nie lubią zleceń z niewiastami, a są i tacy, którzy takiej roboty nigdy nie biorą. Borek do nich nie należy, ale za płeć piękną słono sobie liczy. Dlatego wziąłby za nie jeszcze konia i półtora wozu oraz tę parę cieląt, która by ciała kobiet wywiozła z placu.
Za mężczyzn Borek chciałby tylko 20 talarów i nic więcej. Wieszanie wieśniaków to rutyna i nie ma co się drożyć.

Skarga kata trafiła także do Wyższego Urzędu we Wrocławiu. Ostatecznie to starosta Jan Paczyński rozpatrzył ją i orzekł, że Ohm powinien zapłacić Borkowi należne pieniądze. Czy tak się stało? Ohm znany ze swojej arogancji, chyba się temu nie podporządkował. Z drugiej strony zadzierał z katem, funkcjonariuszem urzędowym,a tonie byle co.

W połowie XVII wieku wójta bytomskiego Marcina Wolnika mocno zdenerwował dziedzic Bytkowa Kryliński, który oskarżył dwie kobiety o czary. Miały ponoć szkodzić jego żonie. Żądał dla nich bytomskiego kata, ale zwracać kosztów za jego robotę nie zamierzał. Niezadowolony widać z niskiego wyroku na czarownice Teodor Kryliński obraził się i nie dał katowi ani grosza. Korespondencja z władzami miasta na ten temat trwała jeszcze długo.

Kat na stanie w owych czasach był luksusem i stać było na niego tylko takie miasta jak Racibórz, Bytom i Pyskowice. Chętnie go jednak wypożyczano. W 1604 roku właściciel Michałkowic pożyczył od burmistrza Bytomia Długonikla "poprawczego mistrza" na przesłuchanie zabójcy z "ostrą sprawą" czyli z torturami. Może to wystarczyło, bo do kary śmierci nie doszło. Rodzina ofiary zgodziła się na ugodę.

Kat jak wynika z archiwów, dostawał różne przykre zlecenia. Grzebał samobójców, obcinał uszy. Kiedyś hrabia von Donnersmarck na prośbę swej małżonki ułaskawił od kary obcięcia prawego ucha pewną dziewczynę. Uszy obcinano wtedy za "szelmostwo". Trudno dociec, co to właściwie oznacza. Na pewno żaden szelma z wyższej sfery takiej kary nie musiał się obawiać.
Ale ścięcia mieczem już tak. W 1657 roku sąd wójtowski w Cieszynie skazał na taką karę dobrze urodzonego Jana Karwackiego za napady i rozboje na Górnym Śląsku. Odbyło się najpierw "ostre twarde pytanie i examinowanie", a potem kat wykonał wyrok.
O dobrych katów było coraz trudniej. Mieli mniej roboty, odkąd panowie nie mogli już według swojego widzimisię skazywać włościan na tortury i śmierć. Dorabiali więc sobie handlem rzekomych stryczków jako talizmanów. Ale w końcu rzucali fach jak Jakub Glori z Raciborza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!