Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Kingdom Come" [RECENZJA] Słynny komiks znów wydany w Polsce. Rysunki zapierają dech w piersiach, a co z fabułą?

Bartłomiej Romanek
Bartłomiej Romanek
Wydawnictwo Egmont spełniło marzenie wielu fanów komiksów w Polsce. Nakładem tego wydawnictwa ukazał się słynny komiks "Kingdom Come" ze scenariuszem Marka Waida i zachwycającymi rysunkami Alexa Rossa. To graficzne arcydzieło, pozycja obowiązkowa w kolekcji każdego komiksomaniaka.

"Kingdom come" - ten komiksowy tytuł rozgrzewał fanów w Polsce od wielu lat. Egzemplarze wydane w 2005 roku w ostatnich miesiącach zaczęły osiągać astronomiczne ceny i były mocno poszukiwane. Marzenie wielu fanów zostało jednak spełnione dzięki wydawnictwu Egmont, które ponownie wydało czteroczęściową opowieść, która po raz pierwszy została zaprezentowana w 1996 roku.

W ten oto sposób otrzymaliśmy prawdziwe, graficzne arcydzieło. Rysunki, a właściwie obrazy Alexa Rossa niezmiennie zachwycają od lat i na pewno jeszcze przez długie lata będą zachwycać. Alex Ross dzięki charakterystycznej technice i niezwykłym umiejętnościom komiksów nie rysuje, ale je maluje.

W "Kingdom Come" Ross, który miał również wpływ na samą fabułę komiksu, może pokazać pełnię swojego talentu. Historia jest stworzona dla niego. Zróżnicowane kadry i wielka liczba postaci, które występują w tej historii, pozwoliła rysownikowi pokazać cały swój geniusz. Mało jest komiksów, w których rysunki tak mocno dominowałyby nad samą fabułą.

A co ze scenariuszem? Mam wrażenie, że nieco się zakurzył. O ile w 1996 roku Mark Waid stworzył poruszającą historię, która musiała zrobić wrażenie na czytelnikach, o tyle od tego czasu powstało wiele opowieści, które mocniej pochylają się nad zagadnieniem relacji pomiędzy ludźmi i superbohaterami.

Kiedy powstawały pierwsze historie o superbohaterach, traktowano je jako lekką rozrywkę, pozbawioną głębszym przemyśleń. Jednak z biegiem lat mocno się to zmieniło. Dlatego dzisiaj zadajemy sobie pytania, na ile tak potężna istota, jak Superman jest człowiekiem i czy zwykły Ziemianin może zostać superbohaterem.

Te rozważania, obok odwiecznej walki dobra ze złem, przewijają się przez cały komiks. Mark Waid decyduje się na ciekawy zabieg artystyczny, nawiązując do Dickensa i wprowadzając pewnego rodzaju Ducha Przyszłych Świąt. Opowieść mocno oparta jest na symbolice religijnej i biblijnej, o czym świadczy sam tytuł.

Waid dobrze sobie radzi z prowadzeniem fabuły, która potrafi zaskoczyć i trzyma tempo. W warstwie scenariuszowej to dobry, a nawet bardzo dobry komiks mimo upływu lat. Ale w zderzenie z rysunkami Alexa Rossa zasługi Waida giną. I nie jest to zarzut, a jedynie kolejny komplement dla Alexa Rossa.

Egmont zadbał również o odpowiednie wydanie słynnego tytułu. Oprócz samej historii mamy rozmowy z twórcami, przypisy, a także rysunki poszczególnych postaci z wytłumaczeniem Alexa Rossa, dlatego dana postać wygląda tak, a nie inaczej. Świetna rzecz.

"Kingdom Come" mimo pewnych niedoskonałości, o których wspomniałem, to arcydzieło, prawdziwa perełka, która będzie ozdobą każdej kolekcji komiksów.

Recenzja powstała dzięki uprzejmości wydawnictwa Egmont.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera