Na środowej sesji rady miasta emocji było naprawdę wiele. Radnych i mieszkańców wciąż rozgrzewa sprawa rozstania się z Miejskim Ośrodkiem Kultury w Kłobucku jednej z instruktorek, Marzeny Gancarek. Młodzież, która uczęszczała na zajęcia byłej pracownicy MOK-u chce jej powrotu. O to wnioskowała też sama instruktorka. Podczas sesji w sprawie wypowiedziało się kilka osób, a wśród nich córka pani Gancarek.
- Nasza pani Marzenka jest wspaniałym i merytorycznym pracownikiem, a do tego jest człowiekiem o wielkim sercu. Każdego z nas traktuje jak własne dziecko i chce dla nas jak najlepiej. To ona wprowadza fantastyczną atmosferę, która przyciąga i nie pozwala odejść od zespołu - mówiła jedna z członkiń Mix-Art.
Wychowankowie apelowali o powrót swojej instruktorki i zapowiedzieli, że będą o to walczyć. Młodzież podkreślała, że instruktorka nie chwaliła się, że dofinansowywała przedstawienia, oddawała swoje prywatne rzeczy i poświęcała swój prywatny czas na próby.
- Razem z panią Marzeną możemy zrobić wiele dobrego. Pozwólcie nam to pokazać i udowodnić - apelowała młodzież.
Członkowie Mix-Art odnosili się też do treści rozmów, jakie toczyły się podczas posiedzenia Komisji Edukacji. Wytykali dyrektor Skwarze, że miała możliwość powiadomienia ich o zakończeniu zajęć i prób, a tego nie zrobiła. Była też mowa o petycji do władz gminy, którą podpisało już kilkaset osób. Córka pani Gancarek odniosła się także do oskarżeń wysuwanych przez dyrektor MOK-u wobec instruktorów, którzy mieli pobierać za zajęcia pieniądze. - To oszczerstwa i pomówienia. Jeśli pani dyrektor nie posiada dowodów w tej sprawie, to nie powinna piętnować pracowników - mówiła Magdalena Gancarek. - 4 marca powiedziała nam pani, że nasza mama została zwolniona z racji wyjścia z pracy po jogurt. Dlaczego więc ciągle zmieniane są wersje?
Do próśb młodzieży przyłączył się też radny Aleksander Tokarz. - Pani wyszła na pięć minut i zapomniała się wpisać do dziennika. Konsekwencje dla pani Gancarek były straszne, bo utrata pracy jest czymś strasznym w tych czasach. Tak być nie powinno... - mówił Aleksander Tokarz.
Podczas sesji powrócił też temat koncertu, który kłobuccy artyści musieli zorganizować we Wręczycy. - Cały czas byliśmy zwodzeni, cały czas były nam narzucane pomysły. trzymaliśmy się swojego, ale pojawiła się oficjalna decyzja, że wystąpimy [w Kłobucku]. Każdy z nas zarezerwował swój wolny czas. Nagle okazuje się, na tydzień przed koncertem, że nie możemy go zagrać. To była dla nas miażdżąca decyzja - mówił pomysłodawca koncertu Sebastian Zielonka.
- Czy my moglibyśmy się w końcu dowiedzieć co stało się w MOK-u w ostatnim czasie - apelował radny Andrzej Sękiewicz. - Jest bardzo duża presja na radnych. Dlaczego nie interweniujecie, dlaczego się tym nie zajmujecie? Ja tak naprawdę nie wiem o co chodzi. Dlatego chciałbym, żeby odbyło się zamknięte spotkanie w tej sprawie - dodał radny.
Dyrektor Olga Skwara odniosła się do poruszanych kwestii. Podczas sesji tłumaczyła, że wewnętrzne regulaminy, o które pytał radny Witold Dominik, porządkują pracę instruktorów i zapewniają bezpieczeństwo pracy z dziećmi i młodzieżą. - Państwo słuchacie tylko drugiej strony. Nikt nie przyszedł z Państwa ze mną porozmawiać. Czy to dotyczy opłat, czy organizacji koncertów, czy innych jakichś rzeczy, sugerujecie się jakimiś subiektywnymi opiniami - odpierała zarzuty Olga Skwara.
Podczas sesji Zbigniew Baran zaprezentował treść maila, jaki przesłała do niego była już instruktorka MOK-u Jolanta Jędryszczak, która na umowę zlecenie uczyła w ośrodku tańca.
Moje odejście z domu kultury było podyktowane kilkoma czynnikami. Jednym z nich była moja kilkutygodniowa choroba. Jednak decydujący wpływ na moją prośbę o rozwiązanie umowy było polecenie rozwiązania grupy tańca seniorów, jako nieopłacalnej dla domu kultury. Z tymi parami reprezentującymi Pioniera Kłobuck na parkietach całej Polski jestem związana od kilkunastu lat. (...) Jeżeli chodzi o panią Marzenę Gancarek i panią Skwarę, to od początku dochodziło między nimi do ostrej wymiany zdań. Pani Marzena w rozmowach, których byłam świadkiem podkreślała, że nie można krytykować nas, pracowników domu kultury za pracę w poprzednich latach, bo stanowimy ambitny zespół i stworzyliśmy wiele widowisk i imprez, które cieszyły się bardzo dużą oglądalnością. Pani dyrektor w ostatnich słowach podkreślała, że została przez pracowników źle przyjęta od początku pracy. W szczególności przez panią Marzenę. I nie życzymy sobie uwag: "Jestem dyrektorem i ustalam warunki pracy". Kilkakrotnie po przyjeździe do pracy widziałam zapłakaną i roztrzęsioną panią Gancarek, ale nikt na ten temat się nie wypowiadał. Podobno po rozmowach z panią dyrektor w jej gabinecie. Pracowałam w domu kultury przez 20 lat, ale tak złej atmosfery pracy tam jeszcze nie było - Jolanta Jędryszczak.
*WNIOSKI I DOKUMENTY na 500 zł na dziecko w ramach Programu Rodzina 500 PLUS
*Koniec papierowych biletów KZK GOP. A gdzie są czytniki kart ŚKUP?
*1000 zł na dziecko: JAK DOSTAĆ BECIKOWE? ZOBACZ KROK PO KROKU
*Mechanik płakał jak naprawiał ZOBACZ, JAK NIE NALEŻY NAPRAWIAĆ AUT
*Jesteś Ślązakiem, czy Zagłębiakiem? Rozwiąż quiz
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?