Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolekcjonerzy wakacyjnych wrażeń. Dziś Katarzyna Kapusta: Nie planuję, wolę żywioł

Katarzyna Kapusta
Nocne wyprawy w skały, tylko w gronie przyjaciół to niezapomniane wrażenia
Nocne wyprawy w skały, tylko w gronie przyjaciół to niezapomniane wrażenia Katarzyna Kapusta
Jak lubię spędzać wakacje? Aktywnie, robiąc te wszystkie ekstremalne rzeczy, które moją mamę przyprawiłyby o kolorowy zawrót głowy. Nie lubię szczegółowo zaplanowanych wycieczek. Dlatego zazwyczaj określam cel w kierunku, którego się udaję. Pakuje plecak, najpotrzebniejszy sprzęt i... witaj przygodo!

Nie zawsze jest tak, że wiesz dokąd się udajesz

Gdy ma się szalonych przyjaciół, którzy tak samo jak ty lubią sporty ekstremalne i nigdy nie korzystają z dobrodziejstw cywilizacji (lub robią to bardzo rzadko), to musi być hard. Trzeba spodziewać się niespodziewanego. Krótko mówiąc no risk no fun (red. nie ma zabawy bez ryzyka). Taki właśnie był wypad dwa lata temu na Jurę Krakowsko - Częstochowską. Choć nie jest to miejsce oddalone o kilkaset kilometrów.

Od czasów szkolnych lubimy tam spędzać czas, wspinając się w skałach czy śpiąc w lesie. Tym razem pakując plecak nie przewidziałam jednego, że przez całą podróż będę mieć zasłonięte oczy. Gdy trakcie wspinaczki zdjęto mi opaskę okazało się, że jesteśmy na Okienniku. A zegarek na ręku pokazuje godzinę 1 w nocy. Nocne wyprawy wspinaczkowe polecam tylko wtedy, gdy macie już doświadczenie w tym temacie i jesteście w grupie doświadczonych wspinaczy. Wtedy nawet nocą Okiennik nie jest straszny, pod warunkiem, że macie czołówki i wspinacie się w butach przeznaczonych do tego celu i sprzęt wspinaczkowy.

I jeszcze jedno: gdy planujecie ostatnie kilka metrów regularnego wspinu do jaskini, upewnijcie się, czy na dole (gdy będziecie już schodzić) został ktoś, kto ma ze sobą "światło" (i nie jest to kaganek), by oświetlić wam drogę. W przeciwnym razie nie próbujcie tego. Nocleg oczywiście na łonie natury, w namiocie. A o świcie pyszna kawa, przygotowana na kuchni polowej, przepiękne widoki i zimna rosa na trawie. Po której warto pochodzić gołymi stopami. Od razu człowiek czuje, że żyje.

Na Węgrzech też jest fajnie

Pakowanie plecaka nie zawsze oznacza ekstremalne przygody. Czasami lubię też po prostu odpocząć, odwiedzić fajne miejsca i spróbować rodzimych potraw. Dlatego w tym roku postawiłam na Węgry. Blisko ale fajnie. Na afrykańskie upały w czerwcu nie byłam przygotowana, ale szybko znalazłam na nie sposób w Budapeszcie. A konkretnie w najstarszej hali targowej w Peszcie tuż przy zjeździe z Mostu Wolności, na granicy Śródmieścia i IX dzielnicy Ferencváros i jest największym zadaszonym targowiskiem w całe stolicy Na niewielkich stoiskach z jedzeniem i napojami podają tam frycza. Zimne białe wino z wodą sodową. Bardzo orzeźwia. O samym Budapeszcie i jego urokach, można pisać długo. Ja jednak polecam udać się na pyszne węgierskie jedzenie do miejscowości oddalonej od stolicy Węgier o 20 km. Szentendre. To miasto sztuki, ale także pysznego jedzenia, marcepanu i czekolady.

Możesz dowiedzieć się więcej: Zarejestruj się w DZIENNIKZACHODNI.PL/PIANO



*Pamietacie zabawki z PRL? ZOBACZCIE ZDJĘCIA
*Gdzie jeździliśmy kiedyś na weekend? ZOBACZ ZDJĘCIA ARCHIWALNE
*KONKURS FOTOLATO 2012: Przyślij zdjęcia, zgarnij nagrody!

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!