Spis treści
- Komendant PSP z Siemianowic Śląskich był jednym z koordynatorów akcji ratunkowej w Turcji prowadzonej przez Komisję Europejską
- Jak przebiegała akcja ratunkowa po trzęsieniu ziemi w Turcji?
- "Psy to filar działań grup poszukiwawczo-ratowniczych"
- Akcja ratunkowa zakończona. Trwa walka z kryzysem humanitarnym
Komendant PSP z Siemianowic Śląskich był jednym z koordynatorów akcji ratunkowej w Turcji prowadzonej przez Komisję Europejską
W poniedziałek 6 lutego w południowo-wschodniej Turcji i północnej Syrii doszło do trzęsienia ziemi. Odnotowano dwa następujące po sobie, potężne trzęsienia. Pierwsze, nad ranem, miało siłę 7.8 w dziesięciostopniowej skala Richtera. Drugie, kilka godzin później, było niewiele słabsze - sejsmografy pokazały 7.5. Najprawdopodobniej był to największy od 2000 lat kataklizm w tym rejonie geologicznym. Trzęsienie ziemi objęło 11 tureckich prowincji. Życie straciło 44,5 tys. osób, a 115 tys. zostało rannych. Wstępnie szacuje się, że zniszczonych zostało 160 tys. budynków.
Dzięki błyskawicznej reakcji rządu w Ankarze do Turcji natychmiast zjechały służby ratunkowe z niemal całego świata. Na miejscu w kulminacyjnym momencie pracowało w sumie 240 tys. ratowników. Ich działania koordynował 15-osobowy zespół specjalistów powołanych przez Komisję Europejską. W tym elitarnym gronie znalazł się brygadier Jacek Szczypiorski, Komendant Miejski Państwowej Straży Pożarnej w Siemianowicach Śląskich, który w środę 1 marca opowiedział o szczegółach misji w Turcji.
- W ramach Komisji Europejskiej funkcjonuje Civili Protection Mechanism i Civil Protection Team, czyli grupa ludzi, która jedzie do miejsca objętego katastrofą i wspomaga lokalne władze w koordynacji działań międzynarodowych - wyjaśnia bryg. Jacek Szczypiorski. - Grupy ratownicze to profesjonaliści w swoich zakresach, ale to wszystko trzeba skoordynować, aby jak najszybciej uratować jak najwięcej ludzkich żyć - dodaje.
Całością akcji zarządzał AFAD, czyli turecka organizacja ds. zarządzania klęskami żywiołowymi i sytuacjami kryzysowymi. Zespół powołany przez KE miał usprawnić przepływ informacji i pomocy humanitarnej oraz wspierać działania ratowników poprzez wskazywanie miejsc, w których wciąż mogą znajdować się żywi ludzie. Dodatkowo, trzeba było pamiętać o bezpieczeństwie ratowników, którzy pracowali w ekstremalnie trudnych warunkach. Dość powiedzieć, że w czasie kiedy walczyli o życie ocalałych, doszło do 9 tys. wstrząsów wtórnych. To jednak nie koniec.
- W poniedziałek 20 lutego nastąpiło następne trzęsienie. To nie był kolejny wstrząs wtórny, tylko trzecie trzęsienie ziemi - zaznacza bryg. Jacek Szczypiorski. - Cały czas się tam ziemia trzęsie. Wstrząsy wtórne występują cały czas, pewnie jeszcze długo ziemia będzie tam odreagowywać - dodaje.
Jak przebiegała akcja ratunkowa po trzęsieniu ziemi w Turcji?
Pierwsze zespoły ratowników dotarły do Turcji w poniedziałek w nocy, a swoje działania prowadziły od wtorku rana. Jak przekonuje bryg. Jacek Szczypiorski, ratownicy mieli świadomość tego, że zniszczenia są ogromne, ale to co zobaczyli na miejscu i tak przerosło ich wyobrażenia.
- Budynki były potężnie zniszczone. Nie wszystkie, ale część była zawalona strop do stropu, nazywaliśmy to "pancake", bo złożone były jak naleśnik do naleśnika. Nie zawsze była między nimi przestrzeń - wyjaśnia bryk. Jacek Szczypiorski.
Akcje ratunkowe zaczynały się od zdobycia informacji, ustalenia priorytetów i wskazania konkretnych miejsc dla grup ratowniczych. Odpowiadał za to zespół koordynacyjny we współpracy z lokalnymi władzami. W każdym z miejsc działania ratowników nieco różniły się od siebie.
- Czasem wyjęcie osoby zajmowało 4-5 godzin, a czasami, tak jak w przypadku grupy polskiej, ponad 20 godzin. Trzeba torować sobie ścieżkę dojścia i myśleć o tym, że konstrukcja budynku jest naruszona i trzeba ją stabilizować. To są specjaliści, którzy mają w swoich zespołach inżynierów strukturalnych i wiedzą jak to robić - krok po kroku, spokojnie, by dotrzeć do osoby - tłumaczy bryg. Jacek Szczypiorski.
Odnalezienie żywej osoby pod gruzami to nie koniec. Wtedy do akcji wkraczają lekarze.
- Lekarze zaopatrują pod gruzami tą osobę, żeby wyciągnąć ją żywą. To są wielogodzinne operacje. Po to jest też grupa koordynująca Komisji Europejskiej. Akcja jest przepotężna, to ponad 80 zaangażowanych krajów i 119 grup ratowniczych z całego świata - mówi bryg. Jacek Szczypiorski.
Niektóre sytuacje wymagały elastyczności i wyjścia poza ustalony wcześniej schemat. Tak było w przypadku polskiej grupy, która była skierowana do miejscowości Adıyaman.
- Gdy przejeżdżali przez jedną z miejscowości zatrzymali ich ludzie mówili, że tutaj trzeba pomóc. To oczywiście nie jest tak, że ta decyzja została od razu podjęta, była konsultacja z rządem tureckim i ambasadą. Wtedy zapadła decyzja "tak, zostajemy tutaj, bo jest tu największe prawdopodobieństwo uratowania ludzi". Mieszkańcy rzeczywiście wskazali, które to budynki - relacjonuje bryg. Jacek Szczypiorski.
Nawet mając wiarygodne i dość precyzyjne informacje nie przechodzi się od razu do akcji.
- Mieliśmy dwie ciężarówki ze sprzętem. Trzeba to najpierw rozpakować, rozdzielić ekipę. W międzyczasie, gdy sprzęt był rozpakowywany, to tzw. rekonesans idzie na miejsce i już oznacza prawdopodobieństwo tego, czy jest żywy oraz czy akcja potrwa do 12 godzin, wtedy jest priorytet "A", czy powyżej 12 godzin, wtedy "B". Tak oznaczają te miejsca i my wtedy wiemy gdzie wysyłać zespoły. Kiedy wszystkie zespoły już działają, zespół rekonesansu idzie pracować dalej - wyjaśnia bryg. Jacek Szczypiorski. - Zdarzały się sytuacje, że psy z jednej grupy musieliśmy przerzucić do innego miasta, bo takie były potrzeby. To wszystko koordynacja, zbieranie danych i określanie priorytetów pozwalające uratować jak największą liczbę osób - dodaje.
Ważnym etapem prowadzenia takich akcji jest nasłuchiwanie i nawoływanie w rejonie gruzowiska.
- Ci, którzy starają się dotrzeć do osoby, szukają przestrzeni i nastukują. Jest chwila ciszy i ponownie nastukiwanie, żeby precyzyjnie określić miejsce. To typowe mechanizmy operacyjne grup ratunkowych - mówi bryg. Jacek Szczypiorski.
Europejski zespół ratowników uratował ponad 100 osób, z których 12 zawdzięcza życie polskim służbom. O wielkim sukcesie graniczącym z cudem, może mówić zespół argentyński, który po 230 godzinach, czyli po 10 dniach wyciągnął z gruzów żywą osobę.
Przeprowadzenie akcji ratunkowej na taką skalę było możliwe dzięki błyskawicznej reakcji władz w Ankarze, które szybko uruchomiły międzynarodowe procedury.
- Bardzo profesjonalne zachowanie rządu tureckiego, który w ciągu pierwszej półtorej godziny wysłał zapotrzebowanie na grupy ratownicze do Komisji Europejskiej. To uruchomiło odpowiedź i nasza polska grupa już w poniedziałek o godzinie 18.00 wyleciała z kraju. Ja razem z 15-osobową grupą koordynującą również już w poniedziałek byłem w rejonie Adıyamanu, tak jak grupa czeska, która wieczorem zaczęła pierwsze działania - wyjaśnia bryg. Jacek Szczypiorski.
"Psy to filar działań grup poszukiwawczo-ratowniczych"
Komisja Europejska poza grupą 1600 ratowników wysłała do Turcji także 111 przeszkolonych psów, w tym 8 z Polski. Ich węch był kluczowy dla powodzenia misji.
- Psy to filar działań grup poszukiwawczo-ratowniczych. Ich węch jest niezastąpiony. Psy są specjalnie szkolone, by znajdowały żywe osoby. Oprócz tego, że ludzie prowadzą proces rozpoznania, nasłuchiwania, zbierania informacji i oznaczania miejsc w terenie, to psi węch jest niezastąpionym czynnikiem, który generuje liczbę znalezionych żywych osób - mówi bryg. Jacek Szczypiorski.
Działania ludzkich i psich ratowników są ze sobą ściśle związane, działają razem jako jeden zespół. Tak było od samego początku ich wspólnej misji jeszcze w samolocie.
- Psy leciały razem z nami, siedziały przy naszych fotelach - dodaje z uśmiechem bryg. Jacek Szczypiorski.
Akcja ratunkowa zakończona. Trwa walka z kryzysem humanitarnym
Przez pierwsze dwa tygodnie zespół bryg. Jacka Szczypiorskiego skupiał się na akcji ratunkowej. Trzeci tydzień upłynął na działaniach związanych z pomocą humanitarną. Niestety, skala tragedii nie kończy się na liczbie ofiar śmiertelnych, rannych i zniszczonych budynkach.
- Na chwilę obecną raporty wskazują, że ponad 1,6 mln osób zostało wewnętrznie przesiedlonych i pozostaje bez dachu nad głową. Kolejnych 500 tys. osób zostało ewakuowanych, a milion osób uciekł z prowincji do prowincji. To przepotężne konsekwencje obrazujące skalę pomocy, jaka musi być udzielona - przekonuje bryg. Jacek Szczypiorski.
Poważny problem stanowią straty w infrastrukturze krytycznej - zniszczonych zostało wiele szpitali. Na terenie 11 prowincji dotkniętych trzęsieniem ziemi działają już w pełni wyposażone szpitale polowe utworzone przez rządy Albanii, Belgii, Francji, Włoch i Hiszpanii.
- Wspomagają tam tych, którzy przeżyli i mają jakieś obrażenia. Na 28 lutego w tych szpitalach polowych zostało zaopatrzonych ponad 6 tys. pacjentów. Jest to potężne wsparcie, tym bardziej, że pod gruzami zginęło kilkudziesięciu tureckich lekarzy - mówi bryg. Jacek Szczypiorski. - Lokalny przedstawiciel AFADu w prowincji Adıyaman, w której pracowałem również niestety zginął pod gruzami, dlatego musiał ktoś ze mną przyjechać, żeby koordynować tę akcję. Gros z tych miast musiało szybko odbudować strukturę zarządzania, by poradzić sobie z tym kryzysem - dodaje.
Mimo trudności na wielu poziomach Turcja przy wsparciu społeczności międzynarodowej dobrze radzi sobie z problemami.
- Muszę przyznać, że państwo tureckie jest bardzo, bardzo dobrze przygotowane organizacyjnie, by sobie z tym radzić. W momencie, gdy wyjeżdżaliśmy z pierwszą grupą koordynatorów, to 98 procent rurociągów z bieżącą wodą było już odbudowanych. Nie zmienia to faktu, że w tymczasowych namiotach nadal są pewne problemy z dystrybucją wody - zauważa bryg. Jacek Szczypiorski.
W trakcie akcji było pełne skupienie na zadaniu. Emocje pojawiły się później.
- To przychodzi po akcji, jak człowiek przypomina sobie pewne rzeczy lub tak jak teraz, gdy o tym opowiada, to przechodzą ciarki - przyznaje bryg. Jacek Szczypiorski.
Nie przeocz
- Pies Bobi żyje już ponad 30 lat! Te rasy psów żyją najdłużej i najkrócej. Sprawdźcie
- Emerycie, tyle otrzymasz od 1 marca po waloryzacji! To konkretne KWOTY BRUTTO, NETTO
- Zakręt Mistrzów znowu dał o sobie znać. Dachowanie na DTŚ w Rudzie Śląskiej FILM
- Tak robią tylko Ślązacy. Sprawdź, czy znasz te zachowania
Zobacz także
Musisz to wiedzieć
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?