Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Komentarz: Wicepremier Piotr Gliński zaskarżając dyrektywę o prawach autorskich na jednolitym rynku cyfrowym działa przeciw wolnym mediom

Wojciech Rogacin
Wojciech Rogacin
Marek Szawdyn / Polska Press
Wicepremier Piotr Gliński zapowiedział nieoczekiwanie na dzień przed zakończeniem kampanii wyborczej, że zaskarży do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej dyrektywę o prawach autorskich na jednolitym rynku cyfrowym. Twierdzi, że działa w imię wolności mediów. Jest dokładnie przeciwnie.

Zła wiadomość dla wolnych mediów na dzień zakończeniem kampanii wyborczej i dwa dni przed wyborami europejskimi. Zapowiedź wicepremiera Piotra Glińskiego, że w piątek zaskarży do TSUE uchwaloną przed kilkoma tygodniami przez Parlament Europejski dyrektywę o prawach autorskich to uderzenie w siłę wolnych mediów.

Wicepremier Gliński zapowiedział, że rząd będzie dmuchać na zimne i zamierza zastosować w razie potrzeby jeszcze wiele innych mechanizmów, by dyrektywa nie weszła w życie, gdyż "zagraża ona podstawowym wartościom". Polityk miał tu na myśli wolność słowa. Tyle, że jest dokładnie przeciwnie. To właśnie dyrektywa chroni wolność słowa poprzez ochronę własności treści przed - głównie - wielkimi, globalnymi koncernami technologicznymi.

Dzisiaj wykorzystują one bezpłatnie mnóstwo informacji, materiałów medialnych wytworzonych dużym kosztem przez redakcje - duże i małe, ogólnokrajowe i lokalne. Mają możliwość generowania ruchu na cudzych materiałach, uzyskiwania danych, na podstawie których budują swoje modele biznesowe. Zarabiają na tym krocie. Innymi słowy, korzystają np. z moich artykułów, z artykułów, moich kolegów i koleżanek, za które zapłaciły nam nasze redakcje, ale nie płacą za to redakcjom ani grosza. Klasyczny przykład kradzieży.

Uchwalona po wielkich dyskusjach w Europarlamencie i zawierająca wiele kompromisów dyrektywa wprowadzała podstawową, elementarną ochronę naszych, dziennikarskich treści. Dawała możliwość, by nasze redakcje mogły domagać się od wielkich gigantów, by te podzieliły się częścią zysków, jakie czerpią korzystając z naszych materiałów. W czasach, gdy media z coraz większym trudem walczą na wymagającym rynku, uzyskane choć częściowe, drobne opłaty za pobieranie ich treści byłoby ważnym zastrzykiem finansowym i wsparłoby wolne media.

Jako Czytelnicy pewnie nie raz narzekaliście Państwo na jakość materiałów dziennikarskich, może na jakieś błędy, a może na brak pożądanych informacji. Tak, zdarzają się tak, również dlatego, że zespoły dziennikarskie nie są tak wielkie, jak mogłyby być, gdyby redakcje otrzymywały zapłatę za zabierane im dzisiaj bezpłatnie treści.

Kiedy więc wicepremier Gliński mówi, że chce chronić wolność słowa, to zastanawiam się, czy - jak to się kiedyś mówiło - kpi, czy o drogę pyta? To całkowite odwrócenie pojęć. Jeśli już zaskarżenie dyrektywy będzie chronić czyjeś interesy, to właśnie globalnych gigantów technologicznych. Nie łudźcie się Państwo, to właśnie te giganty prowadziły w Brukseli potężny lobbing przeciwko uchwaleniu dyrektywy. Dlaczego? Każdy sam może sobie odpowiedzieć na to pytanie.

Dodatkowo wicepremier posługuje się określeniem Acta2 - porównując dyrektywę o ochronie praw do niesławnej inicjatywy uderzającej w wolność internetu. To skandaliczne porównanie w ustach przedstawiciela rządu. Zostało ono ukute na potrzeby kampanii przeciwników dyrektywy, która nie ma nic wspólnego z żadnym Acta. Nie zabrania bowiem w żadnym stopniu do korzystania bezpłatnego z treści prywatnym, indywidualnym uzytkownikom, a także instytucjiom edukacyjnym, naukowym czy badawczym. Państwo, jako zwykli internauci, nie odczujecie w żaden sposób wejścia w życie dyrektywy. Nie będzie żadnego podatku od linków, czym fałszywie straszyli przeciwnicy dyrektywy, będzie można udostepniać filmiki, teksty na Facebooku, YouTube czy innych serwisach społecznościowych. Bezpłatnie - dla indywidualnych użytkowników. Nie będzie zakazu tworzenia memów - nic z tych rzeczy.

Przewrotność argumentacji wicepremiera Glińskiego wydaje się tym większa, że to właśnie rząd, który on reprezentuje jeszcze kilka dni temu próbował wprowadzić zmianę w kodeksie postępowania karnego - słynny artykuł 212 - która de facto uniemożliwiłaby tworzenie memów, gdyż prokuratura mogłaby je ścigać z urzędu. gdyby tylko wyśmiewały np. kogoś z partii rządzącej. W wyniku oburzenia opinii publicznej minister sprawiedliwości szybko się z tego zapisu wycofał.

Przypomnę jeszcze, że słynny artykuł 212, wprowadzony za komuny jako bat na dziennikarzy, by można ich było karać "za zniesławienie" miał zostać zniesiony. To była jedna z obietnic Prawa i Sprawiedliwości przed poprzednimi wyborami parlamentarnymi. Nie tylko nie został zlikwidowany, ale jeszcze próbowano go zaostrzyć.

Panie premierze, niech pan nie działa pod publiczkę w ostatnim dniu kampanii wyborczej, ale naprawdę zadba o wolnośc mediów i wolność słowa, czego elementem jest uchwalona większością europsłów ze wszystkich krajów Unii dyrektywa o prawach autorskich na jednolitym rynku cyfrowym.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Komentarz: Wicepremier Piotr Gliński zaskarżając dyrektywę o prawach autorskich na jednolitym rynku cyfrowym działa przeciw wolnym mediom - Portal i.pl