Konflikt w Bielsku-Białej: Psia Ekipa kontra kierownik schroniska

W sobotę dano nam kolejną kartkę do podpisu, żebyśmy sobie zarezerwowali miejsce na przyszłą sobotę. Oczywiście nikt nic nie podpisał, bo – naszym zdaniem – to kolejna próba manipulowania nami i ograniczenia liczby wolontariuszy – tak Joanna Kraj, jedna z wolontariuszek Psiej Ekipy, komentuje nowe pomysły kierownictwa bielskiego Miejskiego Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt „Reksio”. Zdzisław Szwabowicz, kierownik schroniska, ripostuje, że nie zamierza utrudniać życia wolontariuszom, a jedynie stara się dbać o ich bezpieczeństwo.

CZYTAJCIE TEŻ:
Kierownik schroniska z Bielska-Białej wyrzucił koty

Konflikt pomiędzy wolontariuszami a kierownictwem placówki trwa już od jakiegoś czasu. Czarę goryczy przelało zdarzenie z maja ubiegłego roku, kiedy to – jak opowiadają społecznicy – pracownicy wypuścili poza teren schroniska 35 kotów. Wolontariusze zwrócili uwagę, że nieprzygotowane zwierzęta zostały narażone na stres, a nawet utratę życia (w schronisku twierdzą, że wszystko było zgodne ze sztuką). Później aktywiści zwracali uwagę, że zimą zwierzęta przebywające w kojcach narażone są na zbyt niskie temperatury i dopiero po ich interwencji psiaki zostały przeniesione do budynku.

Wydarzenia te zaogniły i tak już napiętą atmosferę pomiędzy wolontariuszami a szefostwem schroniska. Kolejne spotkania, żeby wyjaśnić sytuację i ustalić reguły współpracy, niewiele dały, w końcu sprawą zainteresował się także bielski ratusz.

– Kierownik schroniska zarzucił, że wolontariusze wprowadzają chaos na terenie placówki. To nieprawda, bo jeśli faktycznie by tak było, to przez cztery lata tolerował ten chaos? – zastanawia się Joanna Kraj. I dodaje: – Dla nas takie twierdzenia są uwłaczające, bo przyjeżdżamy do schroniska w swoim wolnym czasie, za darmo pracujemy, pomagamy zwierzętom, a jak widzimy za dużo, to to nagłaśniamy.
Dlatego działania kierownictwa placówki traktujemy raczej jako formę zemsty – uważa pani Joanna. Według niej, ostatnie zalecenie, by społecznicy tydzień wcześniej zgłaszali swą obecność w placówce, ma na celu ograniczenie ich liczby do minimum.

– Niektórzy wolontariusze o krótkim stażu dzwonią do schroniska. Pada pytanie, czy się zapisali, po czym słyszą odpowiedź, że mogą się nie zapisywać, bo lista jest już pełna – dodaje Joanna Kraj.

Zdzisław Szwabowicz zapewnia, że wcale nie chce się kłócić z wolontariuszami, dobro zwierząt – tak samo jak bezpieczeństwo osób przebywających w schronisku – jest dla niego najważniejsze.

– Zmiany miały tylko i wyłącznie zapewnić bezpieczeństwo wolontariuszom, ale napotkaliśmy na opór. Kiedy w jednym czasie do schroniska przychodzi dużo wolontariuszy, to my – jako pracownicy schroniska, zwłaszcza w soboty, kiedy jesteśmy w okrojonym składzie – nie możemy wszystkiego dopilnować – komentuje kierownik Szwabowicz. Dodaje, iż chcą, by wolontariusze mający już podpisane umowy o współpracy ze schroniskiem funkcjonowali na starych zasadach, stosowali się do starego regulaminu, czyli np. nie wyprowadzali zwierząt z kwarantanny, nie przyprowadzali ze sobą osób postronnych, które nie są wolontariuszami i nie przeszły szkolenia, a także dzieci, bo to stwarza zagrożenie. Natomiast nowi wolontariusze mają funkcjonować na nowych zasadach, czyli m.in. będą mieli wstęp na teren schroniska wtedy, kiedy będzie to pasowało pracownikom.

– Rotacja zwierząt wynosi około sto na miesiąc. Nikt w tak krótkim czasie nie jest w stanie poznać zwierzęcia i tego, jak się zachowuje. Nie chcę dopuścić, by na naszym terenie stała się jakaś tragedia, bo to ja biorę odpowiedzialność za przebywające tu osoby – mówi Szwabowicz.