8 z 45
Przeglądaj galerię za pomocą strzałek na klawiaturze
Poprzednie
Następne
Przesuń zdjęcie palcem
( NIE)  ZWYKŁE   KOBIETY NIE  ZWYKŁE ZDARZENIA....
fot. Anastazja Pietrek

Konkurs "Kobiety Śląska" na 100-lecie niepodległości. Zobacz, jakie panie już zgłoszono.

( NIE) ZWYKŁE KOBIETY NIE ZWYKŁE ZDARZENIA.

Kiedy dowiedziałem się o konkursie, pierwsza moja myśl -  Startuję!. Chwila spokoju, namysłu i  pytanie: -  O jakiej kobiecie chcesz pisać? Przecież na twoje życie miała wpływ niejedna kobieta -  Matka, Żona, Siostry, w późniejszym okresie córka, a obecnie najmłodsza „kobietka” czyli wnuczka. Zastanawiałem się  też, co w moim pojęciu oznaczają określenia zwykła, zwykłe, niezwykłe. Postanowiłem na bohaterkę mojej pracy wybrać matkę. Pojawiają się znowu wątpliwości. Zastanawiałem się, czym  moja matka się wyróżniła pośród setek innych matek śląskich, które znałem i znam.
Użycie określenia „śląskie matki” nie oznacza, że Matka nie była Polką. Była Polką.
Wątpliwości moje dotyczą kogo osoby biorące udział w konkursie wybiorą na bohatera swojej pracy. Może będą to sławne sportsmenki, lekarki, aktorki?
Moja matka nie była na pierwszej linii frontu w czasie dwóch wojen światowych jakie przeżyła.
Nie zdobywała ośmiotysięczników, może nie uratowała bezpośrednio życia ludzkiego choć . . . Moja początkowa euforia po przeczytaniu w miesięczniku „Górnoślązak” wiadomości o konkursie malała. Chęć wzięcia udziału w konkursie we mnie nie wygasła. Moja mama. Prosta, śląska matka, będzie bohaterką mojej pracy.
Przyszedł dzień, w którym nie szukając „podpowiadaczy”, nie konsultując się z innymi osobami, decyzję podjąłem: CHCĘ WZIĄĆ UDZIAŁ W KONKURSIE.
Przystępując do konkursu mam szansę utrwalić pamięć o mojej matce.
Może kiedyś, kiedy dziadka (mnie) nie będzie na ziemskim padole, dzieci moje, wnuki dowiedzą się więcej o swojej babci czy prababci.
Może i mnie będzie dane jeszcze usłyszeć komentarz ludzi mojego pokolenia, którzy
matkę pamiętają.
„Dobrze żeś się przełomoł i naszkryfloł ło matce, kero jo dobrze pamiyntom”.
Bohaterką mojego wypracowania ma być matka ,a nie jej syn, a więc będę starał się zejść ze sceny za kulisy. Jeżeli będę coś pisał o sobie to tylko wtedy kiedy będę chciał podkreślić rolę matki w danym zdarzeniu.
Napiszę tylko, że jak decyduję się o kimś pisać czy mówić to powinna to być prawda.  
Postaram się napisać o wartościach, jakie mi przekazała i jaki wpływ miała na moje życie, nie tylko kiedy byłem dzieckiem, ale i te wartości, które do dnia dzisiejszego staram się szanować.   
A więc  konkurs „(Nie) zwykłe Kobiety – niezwykłe historie”.  
Święta Bożego Narodzenia 25. 12. 1907r. W Hajdukach Wielkich (Chorzów Batory) w rodzinie Agnieszki i Andrzeja Byczek na świat przychodzi moja matka której na chrzcie dano imię Anastazja.
Matka rodzi się jako drugie z kolei dziecko.  Nie wiem czy tradycja ta dotyczy całego Górnego Śląska. W rejonie, w którym urodziła się mama, był zwyczaj, że pierwsza córka jest przygotowywana do roli drugiej gospodyni. Pierwszą jest oczywiście matka czyli moja babcia. Dlaczego o tym zwyczaju piszę. Z powodu tego zwyczaju edukacja matki skończyła się na szkole powszechnej. Opinia brata matki, „Twoja matka  Stazyja, boła najmondrzejszo z nos wszyćkich ino pierońskie zwyczaje zawarły łony dźwiyrza do szkoł. Potrzebno boła w doma, bo matka niy dałaby rady łobrobić nos wszyćkich.
Kiedy już byłem trochę starszy nikt nie potrzebował mi opowiadać o zdolnościach mamy. Wprawdzie wielkich szkół nie zaliczyła jednak szeroką wiedzę teoretyczną i praktyczną posiadała. Kto w tam tych czasach prowadził domową rachunkowość. Mama wiedziała na co wydała każdą złotówkę. Nie była osobą skąpą ale pieniędzmi „obracać” potrafiła. Nie przypominam sobie aby kiedykolwiek musiała pożyczać pieniądze. Jej powiedzenie „grosza nie podniesiesz pieniądze nie będą się ciebie trzymać”. Rachunki miała opanowane, pomagała sobie w liczeniu językiem niemieckim. Język ten opanowany miała doskonale.
Wiedzą, którą posiadała chętnie się dzieliła. W pierwszej kolejności ze swoimi dziećmi.
Jakie cechy miała mama, które podziwiałem kiedy jeszcze byłem w domu, ale i po założeniu własnej rodziny? Dzisiaj, kiedy czasami wspominam rodzinny dom to czuję zapachy wędlin łącznie ze śląskim krupniokiem. Wszystko to przygotowywała mama bez specjalistycznego sprzętu.  Nie pamiętam dokładnie, kiedy byłem pierwszy raz w sklepie z odzieżą za wyjątkiem sklepu z butami. Wszystko co miałem na sobie ubrane szyła matka.
Mama szyła też w miarę wolnego czasu takie rzeczy jak fartuszki szkolne i inne części garderoby moim rówieśnikom sąsiadom, nie pobierając zapłaty. W szyciu wspomagała mamę poczciwa i doskonała jak na owe czasy maszyna do szycia marki singer.
W latach które ja pamiętam, mój ojciec, rodzeństwo, przyjaciele zwracają się do mamy Stazyja, Stazyjko. Miałem około 3 lat w odwiedziny przyszła siostra mamy Marta.
Kiedy zwróciła się do mamy Stazyjko wybuchła mała awantura, którą ja wywołałem.
Z wielkim wzburzeniem zwróciłem cioci uwagę. Moja mama nie jest żadną Stazyjką tylko Anastazją. Mama szybko zareagowała i wytłumaczyła mi jak to jest z tym imieniem.
Była to pierwsza lekcja którą zapamiętałem z wielu późniejszych gdzie nauczycielem była mama. Przecież prowadziła rozmowy (lekcje) kiedy miałem lat 5, 10, 20 czy 40.
W wieku ponad 80 lat, mimo, że fizycznie nie domagała, dzieliła się swoim bogatym doświadczeniem życiowym. Dzieliła się nie narzucając się nikomu. Byłem świadkiem kiedy pewnego wieczoru przyszła znajoma mamy, prosząc o przetłumaczenie listu który był  napisany w j. niemieckim. Mama list przetłumaczyła w ciągu paru minut.
Był czas, że do rodziców miałem pretensje, że nie uczyli mnie j. niemieckiego.
Kiedy byłem starszy zrozumiałem czym kierowali się rodzice nie ucząc mnie tego języka.
Nie wszyscy ale sporo nauczycieli wściekało się słysząc jak rozmawialiśmy gwarą śląską.
Za rozmawianie w j. niemieckim groziło rodzicom więzienie a nawet deportacja.
Napiszę parę zdań o życiu mamy kiedy była panną. Matka moja dorastała w rodzinie wielodzietnej. Jedna siostra pięciu braci.
Kiedy miałem naście lat nikt nie potrzebował mi tłumaczyć co mama potrafi zrobić. Jakie ma umiejętności. Wachlarz Jej umiejętności był bardzo szeroki.  
Czy decyzja o posłaniu mnie w wieku 3 lat do przedszkola była słuszna?  
Tak, była słuszna. Rozwijała się moja wyobraźnia, zrobiłem się bardziej samodzielny, zrozumiałem, że nie jestem najważniejszym dzieckiem na świecie. Byłem najmłodszym członkiem siedmioosobowej rodziny. Z tego powodu byłem dla starszego rodzeństwa trochę taką maskotką. Kto podjął decyzję, bym do przedszkola uczęszczał? Matka. Myślę, że na pewno przemyślała swoją decyzję.
Czy posyłając mnie do przedszkola miała więcej czasu dla siebie?
Teoretycznie może tak, tylko że czasu tego nie przeznaczała na wypoczynek, czy na czytanie. Czytanie książek nie było mamie obce ale najczęściej czytała wieczorami.
Ile czasu potrzebuje osoba, która  prowadzi dom dla siedmioosobowej rodziny w mieszkaniu o powierzchni blisko 100 metrów kwadratowych? Różnica między najstarszym synem a najmłodszym wynosiła 14 lat. Pamiętam jak krzątała się po mieszkaniu podśpiewując najczęściej pieśni religijne.
Dla mnie czas zawsze znalazła. W pierwszym okresie na opowiadanie bajek, odpowiadaniu na moje pytania, a pytań zadawałem dużo, wyjaśnianiu zagadnień, które dla mnie były trudne. W okresie tym przekazała mi pierwsze wartości, którymi w moim życiu się kierowałem. Podstawy katechizmu katolickiego, pierwsze modlitwy.
Nigdy nie usłyszałem od matki słów: - Z tym czy z tamtą się nie baw, bo do kościoła nie chodzą. Ja swoich wartości  nie tylko światopoglądowych bronić potrafię, bo tego m. in. nauczyła mnie matka. Mam przyjaciół, którzy chwalą tego samego Boga co ja, czytają to samo Pismo Święte, choć w obrządkach religijnych się różnimy. Mimo różnic, nie unikamy rozmów o tematyce religijnej od ponad 30 lat. Nikt nikomu niczego nie nakazuje. Czy to nie jest piękne?

Czy nie matka, kiedy byłem dzieckiem, wpoiła mi takie wartości? Miałem w moim życiu okres, który ja określam okresem rozrywkowym, kiedy wylądowałem na niewłaściwym pasie. Jednak i wtedy nie odszedłem daleko od Boga.
Dzięki wiedzy, którą matka mi wszczepiła  wróciłem na właściwy pas.
Pozwolę sobie krótki fragment  napisać w mojej pięknej gwarze śląskiej.
Skiż tego co mi muter za modu do gowy nacisła, jo jeszcze po tym Bożym świecie rajzuja. Jak bych te nałuki, jak boł jo modym karlusym łodciep, to gwarantuja, już boł bych przekopany, a moje bliske niy mieli by kaj świyczki na Wszyskich Świyntych zapolić.
Jakie stosunki międzysąsiedzkie panowały w kamienicy, w której mieszkaliśmy?
Określiłbym je jako poprawne. Były drobne nieporozumienia n p o klucz do pralni czy w który dzień kto zajmuje  strych. Pralnia i strych były wspólne. Kluczem do tych pomieszczeń dysponowała mama.
Mieszkańcy wywodzili się z różnych rejonów Polski i  nie tylko Polski. Ludzie czasami reprezentowali różne kultury czy przyzwyczajenia. Kulturę czy zwyczaje śląskie przybyszom trudno było zaakceptować. Do złagodzeń nieporozumień w dużym stopniu przyczyniała się pani Anastazja. Tak, moja mama i na tym polu „mieszała”.
Miałem 12 lat, jak dwie sąsiadki się kłóciły. Jedna mówi do drugiej:- „Poć do Pietkowy, łona pwiy, kero s nos mo recht.
Słysząc to byłem dumny, nawet żałowałem, że akurat nie ma koło mnie koleżanek czy kolegów. Duma ustąpiła radości, którą wyraziłem głośnym śmiechem. Okazało się, że jedna strona kłótni nie rozumiała gwary a tam przecież padają słowa takie jak: poć do Pietkowy i t p. . . .
Zapamiętałem powiedzenie mamy i siostry (polonistka) „Staraj się z nami mówić, a nie godać, gwary nauczysz się na podwórku ”. Skorzystałem z tej rady. Dzięki temu miałem mniej kłopotów w szkole podstawowej. Koledzy, którzy odbywali ze mną służbę wojskową dziwili się, że potrafiłem z nimi rozmawiać językiem ogólnopolskim, a nieomal równocześnie z chłopcami ze Śląska,  po śląsku. Kiedyś jeden z dowódców który ukończył WAT, a pochodził z Gliwic, powiedział do mnie :
„Ty lepiej jak ja mówisz po polsku i godosz po ślonsku. To było dla mnie wyróżnienie większe, jak pochwała w rozkazie dziennym.
Jako przewodniczący związku zawodowego na wydziale, brałem udział w cotygodniowym posiedzeniu tak zwanego kolektywu. Rozpatrywaliśmy m. in. sprawy dyscyplinarne.
Ja uważałem, że jeżeli zostałem wybrany przez kolegów to po to, aby ich bronić.
Nie wszyscy tak uważali. Ówczesny sekretarz partii ( PZPR)  miał zwyczaj zwracać się do mnie per „ adwokat”. . . Moja odpowiedź: -  Mnie i ciebie wybrali pracownicy nie żebyśmy wnioskowali o kary . . . od karania jest szef wydziału. Czy cechy „adwokata” nie odziedziczyłem po mamie? Czy to, że w kontaktach z innymi racje swoje przedstawiam w sposób asertywny nie ułatwia mi życia?
Kiedy miałem 13 lat przeprowadziliśmy się do wymarzonego własnego domu. Na temat domu, jego budowy,  historii, pisać nie będę. Nie ten temat. Wspomnę tylko, do dzisiaj nie potrafię zrozumieć, jak mama potrafiła w okresie budowy pełnić tyle funkcji - żony, matki, kucharki, pomocnicy murarza, zbrojarza. Czy wszystkie „etaty” wymieniłem? Myślę, że nie.

Na początku mojej pracy napisałem m. in. …”bezpośrednio życia nikomu nie uratowała choć” . . . . Przyszedł czas rozwinąć tę kwestię. Najmłodszy brat matki nie dosyć, że był człowiekiem niepełnosprawnym, na podstawie  fałszywego oskarżenia został przez policję niemiecką ( 2 wojna światowa) aresztowany i wywieziony do niemieckiego obozu koncentracyjnego do Oświęcimia.
O tym zdarzeniu dowiedziałem się od wujka, szwagra mamy. Miałem wtedy ok.. 17 lat. Mama wprawdzie wspominała o tym zdarzeniu, kiedy byłem młodszy jednak nie powiedziała tego co przekazał mi wujek. Wyraźnie powiedział. „Wszyscy z rodziny starali się, aby naziści niemieccy zwolnili Józka, ale największy wkład miała twoja mama” Może znajomość języka niemieckiego, zadecydował o sukcesie.
Na pewno nie wiem wszystkiego o życiu matki. Życiorysu mamy przecież nie piszę.
Na podstawie relacji starszych osób, zdjęć rodzinnych posiadam wiedzę czym oprócz obowiązków domowych, zajmowała się mama jako panna.
Był to okres kiedy w parafii Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Hajdukach proboszczem był, błogosławiony, ksiądz Józef Czempiel.
Do ilu grup czy stowarzyszeń działających przy parafii należała matka, nie wiem.
Na pewno nie do jednego.  

Była to jakby pierwsza część mojej pracy konkursowej.
Część drugą spróbuję napisać jako krótkie sprawozdanie. Będę bazował tylko na mojej wiedzy. Czy ja byłem dobrym synem w okresie mojej młodości, kiedy mieszkałem pod wspólnym dachem m.in. z mamą? Pisałem na początku, że piszę prawdę. No to będzie prawda. Do ideału i dzisiaj mi daleko.  Nieporozumienia między matką a synem zdarzały się.
Były nawet humorystyczne. Kiedy kupiłem ubranie o kroju sportowym z przeznaczeniem pójścia w nim do ślubu, mama stwierdziła: „W tym ubraniu możesz pójść do cywilnego, do ślubu kościelnego w nim nie pójdziesz”. Kiedy żartując powiedziałem, że na drugie ubranie nie mam pieniędzy, odpowiedź mamy była krótka. „To jo ci dom”
15. 08.1995. przyszedł moment kiedy trzeba było się z matką rozstać na zawsze.
Mimo, że lekarze opiekujący się mamą nie dawali nadziei myślałem: może jeszcze parę dni . . . Dzień wcześniej odwiedziła mamę siostra. Byłem przy rozmowie. Ciocia, siostra mamy, w pewnym momencie zapytała:
„ Stazyjko, co byś tak jeszcze chciała? . . .”
Mama w pełni świadoma odpowiedziała: „Pojechać na dróżki na Górę św. Anny”. Ksiądz prowadzący ceremonie pogrzebowe przypomniał te słowa. Dodał „życzenie zmarłej spełniło się, tylko zamiast na dróżki na Górę św. Anny pojechała na dróżki niebiańskie.                    

Autor. Stefan Pietrek.  Hajduki Wielkie. ( Chorzów Batory )


Zobacz również

Polska przetwarza panele PV na potęgę i jest w tym coraz lepsza

Polska przetwarza panele PV na potęgę i jest w tym coraz lepsza

Zadał staruszce 30 ciosów nożem. Wyrok już prawomocny: 25 lat więzienia [ZDJĘCIA]

NOWE FAKTY
Zadał staruszce 30 ciosów nożem. Wyrok już prawomocny: 25 lat więzienia [ZDJĘCIA]

Polecamy

W Czerwionce-Leszczynach trwa zbiórka banerów wyborczych. Zostaną wysłane na Ukrainę

W Czerwionce-Leszczynach trwa zbiórka banerów wyborczych. Zostaną wysłane na Ukrainę

Uczniowie Szkoły Podstawowej nr 10 w Wodzisławiu mają odwołane zajęcia. Dlaczego?

Uczniowie Szkoły Podstawowej nr 10 w Wodzisławiu mają odwołane zajęcia. Dlaczego?

Kolizja z... dzikiem. Jak uzyskać odszkodowanie?

Kolizja z... dzikiem. Jak uzyskać odszkodowanie?