Konkurs "Kobiety Śląska" na 100-lecie niepodległości. Zobacz, jakie panie już zgłoszono.
Moja babcia Zosia urodziła się w jakiejś wiosce pod Bielskiem w 1905roku. Urodziła trzech chłopców: mojego Tatę, wujka Bogusia i wujka Olka. Co prócz tego uczyniła bohaterskiego lub nadzwyczajnego, aby pisać o niej? Przez długie lata wydawało mi się, że nic.
Co innego Dziadek, jej mąż. Jako 15-letni chłopak ochotniczo wstąpił do I Baonu Bielskiego. Rozbrajał Austriaków, walczył w wojnie z Czechami i w III Powstaniu Śląskim.
Pominę szczegóły jego dokonań bo chodzi przecież o Babcię, dodam tylko, że otrzymał Śląski Krzyż Powstańczy, Gwiazdę Górnośląską, Medal za wojnę, Krzyż zasługi ,Angielski Krzyż za wojnę i Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski.
A co miała Babcia?
Medalik albo dwa, różaniec, albo dwa, książkę do nabożeństwa i tych trzech chłopców.
Dwa dni przed najazdem Niemiec na Polskę Dziadek stanął przed nimi (mieli 10, 9 i 8 lat)
i powiedział: „Chłopcy jedziemy na wakacje”. W rzeczywistości Dziadek uchodził przed mackami V kolumny i Gestapo. Cała rodzina ruszyła na wschód. Wałęsali się przez miesiąc od miejscowości do miejscowości, od wsi do wsi, aż Dziadek stwierdził, że ucieka przez Węgry na Zachód-… a ty Zośka wracaj z chłopcami do Bielska. I tak się stało.
I w tym miejscu, moim zdaniem, zaczął się heroizm mojej Babci, za który powinna dostać nie jeden, a cztery medale. W warunkach chaosu pierwszych tygodni okupacji musiała zapewnić tym trzem „bajtlom” dach nad głową, jedzenie, spanie, ubranie i bezpiecznie dotrzeć do Bielska Białej. Tam okazało się, że dom zajęli volksdeutsche. Dom, a w zasadzie połówka domu, którą Dziadek „otrzymał od Korfantego za zasługi w III Powstaniu Śląskim”. Tak przynajmniej mi się wydaje po lekturze w internecie, gdzie wymieniono, jako aktywistów, znanych mi z dzieciństwa, z wakacji u Dziadka, jego sąsiadów. Czy tak było? Nie wiem.
Jak radziła sobie Babcia, o szczegóły nie ma kogo zapytać, już nie żyją, a za życia nie opowiadali o tych strasznych, okrutnych czasach. Wiem jedynie, że skutecznie, bo trzech nieletnich przeżyło i wyrosło na porządnych ludzi.
Dziadek wrócił z Anglii w 1947 roku i II wojnę światową prowadził dalej z Babcią, żyli obok siebie jak pies z kotem.
O epizodzie z „wakacjami” opowiedział mi krótko przed śmiercią ostatni z żyjących braci.
Za wszystko co zrobiła Babcia Zosia w warunkach okupacji niemieckiej i tworzenia się Polski Ludowej, za wychowanie trzech synów, w tym profesora doktora habilitowanego, wręczam jej, symbolicznie, cztery medale.
Chylę czoło przed kobietami, trud wasz jest bezcenny, dzięki niemu życie trwa.