31 z 45
Przeglądaj galerię za pomocą strzałek na klawiaturze
Poprzednie
Następne
Przesuń zdjęcie palcem
Moja babcia Ludmiła – Milka 1.10. 1900 – 13.04.1972...
fot. Ludmiła – Milka

Konkurs "Kobiety Śląska" na 100-lecie niepodległości. Zobacz, jakie panie już zgłoszono.

Moja babcia Ludmiła – Milka 1.10. 1900 – 13.04.1972
Kobieta „zwyczajna”?
Mama taty, Ludmiła Wałoszek, z domu Dostal, mieszkała w ówczesnej Czechosłowacji, w Suchej Górnej i dzieliła nas granica, którą przekraczałam raz w miesiącu na jednorazową przepustkę, byłam przypisana do przepustki mamy. Jaką ją zapamiętałam – bardzo szybko chodziła, wręcz biegała i była bardzo, bardzo pracowita. Przyjeżdżała do nas, razem skubaliśmy pierze na pierzyny i poduchy dla mnie, pomagała kopać ziemniaki. Pamiętam też jak szyła mi ubranka dla lalek. Właściwie to nie mogła być bez roboty. Ciężko przeżyła czas, kiedy na początku lat sześćdziesiątych musiała oddać pole ( w ramach kolektywizacji) i zrezygnować z chowania krowy, wtedy w chlewiku pojawiła się koza. 
Jak wszyscy w tamtym pokoleniu przeszła wiele, ot chociażby wymiany pieniędzy, swój posag odkładała na studia jedynego syna czyli mojego taty, ale po przemianach – w 1938 r. na złotówki (po przyłączeniu Zaolzia do Polski), w 1939 r. na marki, w 1945 r. znowu na korony starczyło ich podobno na sukienkę.
Jej tata, a mój pradziadek pracował na kopalni i sama wyszła za mąż za górnika. Razem zdecydowali o budowie domu. Pole dostali od rodziców męża, ale domu już nie, bo na tzw. ojcowiźnie zamieszkała siostra babci, która wyszła za brata dziadka. Wtedy działka budowlana na wsi, to nie było kilkanaście arów, a ponad hektar pola, bo tyle trzeba było, by uchować krowę, a przy tym świnkę i drób. Za mąż wyszła mając 20 lat i po roku urodziła syna, mojego ojca. Drugie jej dziecko, syn Władysław, zmarło jako niemowlę, zatrucia dzieci zbierały w tamtych czasach obfite żniwo. Ciężko przeżywała śmierć i wspominała, jak mama czyli moja prababcia pocieszała ją, mówiąc – będziesz jeszcze miała wiele dzieci. I rzeczywiście pojawiła się wkrótce córka. Całe lata pracowała ciężko, bo wtedy praca na polu do łatwych nie należała, trzeba było uprawić własne pole i odrobić u gospodarza pożyczone do uprawy własnej działki, konie. Będąc panienką uczyła się szycia i szyła dla rodziny, 
Lata płynęły, zaczął się kryzys gospodarczy lat trzydziestych i właściciele kopalń wykorzystywali każdą okazję, by zwalniać ludzi. Dziadek stracił pracę, kiedy ciocia poszła do polskiej podstawówki, a tata do polskiego gimnazjum w Orłowej. Gdyby posłali dzieci do czeskiej szkoły to praca by się znalazła, taki był warunek, ale przecież byli Polakami, a czechizacja trwała. W tych trudnych czasach wynajmowali jeden z pokoi tzw. komornikom, zawsze był z tego grosz. Tata miał iść na studia, wspominał, że chciał nosić mundur – zostać zawodowym wojskowym, ale dziadkowie zadbali, by mógł wybrać i inny kierunek, na przykład chodzić do seminarium nauczycielskiego, a tam warunkiem przyjęcia była gra na instrumencie. Tata chodził więc na prywatne lekcje gry na skrzypcach. Należał też do Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” i w czasie wakacji w 1938 r., kiedy miał jechać na obóz do Polski, ze względu na sytuację polityczną granica została zamknięta. Razem z młodszym kolegą, obaj nieletni, nie zrezygnowali jednak i nielegalnie, przez góry pokonali zieloną granicę. W Ustroniu wsiedli do pociągu i szczęśliwie dojechali na miejsce. Dla chłopców była to pewnie niezapomniana przygoda, ale dla Babci...aż trudno to sobie wyobrazić w czasach, gdy rodzice mogą kontaktować się z dzieckiem bez przeszkód, wszak wszyscy mają komórki. Już wtedy w naszej małej ojczyźnie było niespokojnie, co na pewno potęgowało niepokój Babci o syna, ale prawdziwe trudności i problemy miały dopiero nadejść.
Data 1 września 1939 roku budzi u wszystkich określone skojarzenia, a dodatkowo tata skończył w tym dniu 18 lat i miał rozpocząć naukę w ostatniej, maturalnej klasie, ale zamiast do szkolnej ławki ruszył do wojska, za armią na wschód. Razem z kolegami, którzy podobnie jak on, nie odbyli jeszcze służby wojskowej, bo byli przecież uczniami, postanowili na ochotnika zgłosić się do armii. Dotarli podobno aż do Równego, (dzisiaj Ukraina), ale babcia nie wiedziała gdzie jest, czy żyje, kiedy wróci... Wrócił, a że nauczył się przy tej okazji palić papierosy... Babcia zawsze powtarzała -wrócił, przeżył i tylko to się liczyło. Musiał podjąć pracę i najlepsza wydawała się praca na kopalni, wtedy Babcia miałaby syna w domu. Niestety, skończyło się na jednym zjeździe, nie potrafił przebywać w zamknięciu na dole i znowu opuścił dom. Chociaż właściwie wtedy nigdzie nie było bezpiecznie, wszak narzeczonego córki rozstrzelali Niemcy w czasie żywocickiej masakry. Nikt w rodzinie nie podpisał volkslity i dlatego spotykały ich ciągłe represje. Córka, czyli moja ciocia musiała też, mając zaledwie naście lat, podjąć pracę. Udało się rodzinie zatrzymać ją w domu, ale ciężko pracowała w cegielni, to też Babcię martwiło. Babcia musiała też oddać maszynę do szycia, był to dla niej wtedy spory problem, którego dzisiaj nie jesteśmy w stanie zrozumieć. Uczyła się szycia i „obszywała” rodzinę, a teraz ta umiejętność była jeszcze bardziej potrzebna, przecież było trzeba reperować, przeszywać ubrania, a maszyny nie było. Liczyli się zresztą z najgorszym czyli z wysiedleniem (na ostateczność czyli nagłą śmierć przez rozstrzelanie przygotować się nie było można) i byli ponoć jakoś tam przygotowani na moment, gdyby w krótkim czasie musieli opuścić dom. Wojna przerwała w miarę spokojne życie, ale rodzina przeżyła, zginął „tylko” albo aż narzeczony cioci, zaś bratu dziadka, księdzu, więźniowi Dachau, udało się jednak wrócić z obozu.
A po wojnie... znowu syn czyli mój tata zadecydował, że skończy liceum w Polsce i tu zostanie, kolejny problem. Tata został po tej stronie Olzy i dlatego mieszkam dzisiaj po tej stronie Cieszyna i do babci, jedynej jaką znałam, jeździłam za granicę, zresztą cała rodzina taty tam została.
Babcia doczekała dwóch prawnuczek, mojego syna, a jedynego prawnuka, nie dane było jej zobaczyć, urodził się wiele lat po jej śmierci.

Zobacz również

Wielka miłość mistrzyni Wielkiego Szlema wygasła. Teraz rozwód i podział majątku

NOWE
Wielka miłość mistrzyni Wielkiego Szlema wygasła. Teraz rozwód i podział majątku

Ogród Wolności między jezdniami alei IX Wieków Kielc już gotowy. Tak wygląda [FOTO]

Ogród Wolności między jezdniami alei IX Wieków Kielc już gotowy. Tak wygląda [FOTO]

Polecamy

Ceny mieszkań znowu w górę. Wszyscy możemy mieć problem

NOWE
Ceny mieszkań znowu w górę. Wszyscy możemy mieć problem

Dziś pierwszy mecz finałowy PlusLigi siatkarzy. Szykują się wielkie emocje!

Dziś pierwszy mecz finałowy PlusLigi siatkarzy. Szykują się wielkie emocje!

Ruszają konsultacje publiczne ws. odchudzenia podstaw programowych

Ruszają konsultacje publiczne ws. odchudzenia podstaw programowych