Konstrukcje stalowe, zamiast blach okrętowych

- Już i tak jest lepiej, niż piętnaście lat temu. Ale bywają dni, kiedy bardzo się czuje wyziewy z huty i koksowni. Najlepiej byłoby je zamknąć - mówi Marcin Meller, mieszkający w dzielnicy Raków.

Koksownia miała otrzymać dwie nowe baterie o łącznej zdolności wytwarzania 750 tysięcy ton koksu rocznie. To ponad dwa razy więcej, niż obecna produkcja. Tymczasem zapotrzebowanie na koks drastycznie spadło. Nie potrzebuje go już częstochowska huta, ponieważ ostatni wielki piec rok temu wygaszono. Dlatego nie powstaną dwie, lecz tylko jedna bateria, nowoczesna i o znacznie mniejszej szkodliwości dla środowiska. Powinna być gotowa jeszcze w tym roku.

- Podkreślam, że kryzys na światowych rynkach nie odbija się na inwestycjach w hucie, ponieważ to, do czego zobowiązaliśmy się kupując ten zakład, zostało zrealizowane już wcześniej - mówi Marek Ciok z biura prasowego grupy ISD Polska. - Koksownia to co innego, to nasz projekt autorski, w ogóle nie przewidywany w procesie zakupu huty. Nie można też wykluczyć, że rozbudowa będzie wykonana w całości, wszystko zależy od koniunktury na koks.

Prawdziwe załamanie nastąpiło za to w branży blach stoczniowych, w których produkcji częstochowska huta była krajowym potentatem. Zamówienia na stal okrętową spadły o 40 procent.

- Nie widzimy jednak powodu do dramatyzowania, ponieważ zamiast blach do budowy statków sprzedajemy do Indii superpłaską blachę wysokiej jakości oraz blachę do produkcji rur. Ogromny wzrost zamówień i rentowności nastąpił w Zakładzie Konstrukcji Stalowych. Na korzyść wychodzi nam, że cały zakład stoi jakby na "kilku nogach". Jedna osłabła, inne go trzymają - ocenia Marek Ciok.

Do pracy przy konstrukcjach stalowych skierowano nawet ludzi, zatrudnionych dotąd przy wytwarzaniu stali okrętowej. Pakiet pracowniczy gwarantował im niezmienione warunki płacy. Przyczyniło się to również do załagodzenia sporu między dyrekcją fabryki a związkowcami, którzy nie chcieli zgodzić się na przesunięcie części załogi na tzw. postojowe, tylko przy 60 procentach wynagrodzenia.

- Nasi prawnicy jednoznacznie stwierdzili, że sytuacja huty nie uzasadnia wprowadzenia postojowego, niezależnie czy pracodawca chciałby płacić 60 czy 80 procent pensji - stanowczo twierdzi Marek Lisowski, przewodniczący hutniczej Solidarności. - Dlatego wyraziliśmy swój sprzeciw, podobnie jak związki Kadra i Juvenia. Jeżeli ktoś chce wysłać ludzi na postój, to za pełnym wynagrodzeniem. Przecież w tym czasie można też wykorzystywać zaległe urlopy. Po prostu trzeba szukać innych rozwiązań.

Po 15 stycznia ma dojść do spotkania liderów związkowych z kierownictwem huty i rozmów, co dalej w obliczu kryzysu. Wprawdzie nie dotyka on jeszcze huty w sposób dotkliwy (o czym świadczy Zakład Konstrukcji Stalowych), jednak dalsze plany postępowania nie sposób dziś przewidzieć.