Kopalnia Silesia planuje grupowe zwolnienia górników. Związkowcy zaskoczeni. W poniedziałek, 10 sierpnia, rozmowy z właścicielami

W poniedziałek, 10 sierpnia, w prywatnej kopalni Silesia w Czechowicach-Dziedzicach związkowcy będą rozmawiać z władzami spółki w sprawie przyszłości zakładu. W środę dostali pismo z planami zwolnień grupowych.

Kopalnia Silesia zatrudnia obecnie ponad 1700 osób, związkowcy nie kryją zaskoczenia takim obrotem sprawy: wizją zwolnień grupowych. Bo jeszcze 31 lipca w komunikacie firmy po walnym zgromadzeniu udziałowców, że kopalnia szuka inwestorów, a jeśli nie znajdzie się chętny do jej zakupu, w czwartym kwartale wstrzymane zostaną roboty przygotowawcze, a pracownicy mieli być przesunięci do innych prac.
- Tymczasem teraz mówi się o zwolnieniach grupowych. Nie ma na to zgody strony społecznej, w naszej opinii jest szansa, by kopalnia znalazła podmioty, które ją przejmą. Wiemy, że jest co najmniej czterech zainteresowanych. Zrobimy wszystko, by kopalnia fedrowała – mówi nam Grzegorz Babij, szef Solidarności w kopalni.

Kopalnia rocznie wydobywa około 3 mln ton węgla. Nie musi się raczej martwić o złoża – z obecnych wystarczy na fedrunek do 2035 roku. A w rezerwie jest jeszcze bardzo bogate złoże ćwiklickie – to szacuje się, że jest ok. 600 mln ton węgla. - Jako kopania mamy jedne z bogatszych złóż w Polsce – mówi Babij.

Przypomnijmy, kopalnia od 2010 roku została kupiona przez czeski holding. Nie jest tajemnicą, że Czesi od jakiegoś czasu chcą się pozbyć zakładu, rozmowy z potencjalnymi kupcami trwają. Związkowcy przyznają, że najlepszą opcją byłby zakup przez skarb państwa, ale Polska Grupa Górnicza obecnie ma swoje, bardzo poważne problemy.

Niestety nie udało nam się skontaktować z rzecznikiem Przedsiębiorstwa Górniczego Silesia, panią Małgorzata Bajer. Ewentualność zwolnień grupowych w związku z ograniczeniem produkcji w czwartym kwartale potwierdziła portalowi czecho.pl.
- Niestety dla części osób będą oznaczały konieczność znalezienia zatrudnienia poza PG Silesia. Dlatego właśnie chcemy przystąpić do konsultacji ze stroną społeczną, by wspólnie wypracować rozwiązania, które będą wsparciem dla osób odchodzących z PG Silesia – stwierdziła pani rzecznik, cytowana przez portal.

W ciągu ostatnich 10 lat czeski inwestor zainwestował w przywrócenie mocy wydobywczych 1,5 mld złotych. Jednak wciąż nie przyniosła zysków. Ten rok zaczął się fatalnie, ciepła zima, mniejsze zamówienia, potem koronawirus, a więc kolejne kłopoty. Wszystkie przekazane i wypracowane środki były wykorzystane na bieżącą działalność kopalni.

- Od samego początku działalności pod nowym szyldem finansował nas właściciel. Obecnie, biorąc pod uwagę takie kwestie jak znaczące zmniejszenie popytu na nasz węgiel i jego bardzo niska cena na rynkach światowych, ale też szybujące ceny uprawnień do emisji CO2 czy wzmagający się kryzys ekonomiczny w całej Europie, jesteśmy zmuszeni zrewidować przyjęte wcześniej plany. To z kolei zmusza nas do skupienia się wyłącznie na planach krótkoterminowych – mówił nam jeszcze w maju Jan Marinov, prezes PG Silesia.
Dodawał wówczas, że w obliczu nowej sytuacji i planów, PG Silesia nie była również w stanie zaciągnąć żadnych nowych kredytów. Dla ratowania swojej sytuacji spółka ubiegała się o pomoc dla pracowników w ramach Tarczy Antykryzysowej.