Koronawirus na Śląsku. Dr Paweł Mieszczański: Omikron może nas zaskoczyć. W kolejnych dniach czeka nas znaczny wzrost pacjentów w szpitalach

Szpital MSWiA w Katowicach od listopada działa jako szpital covidowy. Jak wygląda na ten moment obłożenie placówki?

Wynosi między 60 a 70 procent (wszystkich łóżek jest 120 - przyp. red.). Z tego ok. 10 do 15 proc. wymaga podłączenia do respiratora. Sytuacja jest jednak bardzo dynamiczna. Z doświadczenia wiemy już, że zajętość łóżek może się zmienić z dnia na dzień. Już poprzednie fale pokazały, że najpierw wzrasta liczba nowych zakażeń, a potem dopiero liczba pacjentów w szpitalach. Obecnie obserwujemy obłożenie szpitala na poziomie, jaki miał miejsce podczas minionych fal. Z tą różnicą, że wtedy prowadziliśmy jeszcze szpital tymczasowy w Międzynarodowym Centrum Kongresowym. Dlatego trudno jest porównywać aktualną sytuację do poprzednich fal.

Kiedy spodziewa się pan zwiększenia hospitalizacji?

Obawiam się, że pacjentów będzie przybywać. W najbliższych dniach spodziewamy się znaczącego wzrostu liczby chorych na COVID w szpitalach.

W jakim stanie pacjenci obecnie trafiają do szpitala?

Generalnie pacjenci, którzy trafiają do szpitali covidowych, są w stanie od średnio ciężkiego po ciężki. Przebieg choroby u nich jest na tyle poważny, że wymagają tlenoterapii na różnym poziomie. Są to najczęściej pacjenci obciążeni innymi schorzeniami. Zdecydowanie więcej hospitalizujemy niezaszczepionych.

Czy przebieg COVID u osób niezaszczepionych mocno różni się od tego, jak przechorowują go zaszczepieni?

Pacjenci zaszczepieni przechorowują COVID lżej. Jeśli trafiają do szpitala, wymagają najczęściej podania tlenu, ale nie ma konieczności podłączania ich do aparatury wysokoprzepływowej czy respiratora. Oczywiście zdarzają się także pacjenci, którzy mimo że są zaszczepieni, to ciężko przechodzą COVID, ale są to pojedyncze przypadki. Najczęściej są to osoby, których organizm jest obciążony chorobami przewlekłymi albo przyjęły ostatnią dawkę szczepionki więcej niż pół roku temu. Z reguły jednak bardziej zaawansowanej tlenoterapii wymagają pacjenci niezaszczepieni.

Zdarza się też, że i zaszczepieni pacjenci umierają…

Jeśli ktoś jest już obciążony licznymi schorzeniami to jego układ odpornościowy jest osłabiony i bardziej narażony na to, że ciężko przechoruje COVID i przebieg choroby może mieć smutny finał. Nawet przyjęcie trzech dawek szczepionki nie zabezpiecza organizmu w sposób stuprocentowy przed zachorowaniem, niemniej jednak w zdecydowanej większości przypadków daje lżejszy przebieg choroby i zdecydowanie zmniejsza ryzyko zgonu.

Wciąż funkcjonuje przekonanie, że na Covid-19 umierają głównie ludzie starsi, schorowani. Młodzi czują się nieśmiertelni. Jak to wygląda w rzeczywistości?

Większość hospitalizowanych stanowią wciąż pacjenci starsi i obciążeni chorobami przewlekłymi, bo są bardziej narażeni na cięższy przebieg choroby. Jednak wśród osób młodych i zdrowych też zdarzają się przypadki ciężkie. Pamiętam pacjentów w wieku około 30 lat, dla których zakażenie koronawirusem skończyło się tragicznie. Powiedzmy sobie szczerze, Polacy niechętnie się badają. Zwłaszcza kiedy nic ich nie boli. W efekcie część ludzi nie zdaje sobie nawet sprawy, że choruje przewlekle. O chorobie dowiadują się dopiero w momencie, kiedy trafią do szpitala i wykonamy im badania.

Czy to prawda, że pacjenci przechodzą infekcję Omikronem nieco lżej?

Choć można mieć takie subiektywne odczucie, to generalnie jest za wcześnie na taką ocenę. W Polsce wariant omikron dopiero od niedawna ma przeważający udział w ogólnej liczbie zakażeń, dlatego na analizy trzeba jeszcze trochę poczekać. Spodziewamy się przecież wzrostu pacjentów wymagających hospitalizacji. Nie bagatelizowałbym go, bo może nas jeszcze niemiło zaskoczyć. Dlatego nadal powinniśmy robić wszystko, aby ustrzec się zakażenia – tj. zaszczepić się, jeśli ktoś jeszcze tego nie zrobił, i przestrzegać zasad bezpieczeństwa sanitarnego. Nośmy maseczki i zachowujmy dystans społeczny.

Szpitale w całej Polsce alarmują, że jest coraz większy kłopot z tworzeniem grafików dyżurów i organizowaniu zastępstw. Jak to wygląda w szpitalu MSWiA w Katowicach?

Tak jak inne szpitale borykamy się z trudną sytuacją kadrową. Szczęśliwie nie dochodzi do sytuacji krytycznych w tym zakresie. Musimy jednak mieć cały czas rękę na pulsie i stale uzupełniać personel. Praktycznie nieustannie prowadzimy rekrutacje. Kładziemy też duży nacisk na edukację, aby jak najmniej dochodziło do zakażeń wśród pracowników.

Na początku pandemii sporo mówiło się o leczeniu pacjentów osoczem ozdrowieńców. Jak jest teraz?

Pojawiły się nowe leki, nad stworzeniem kolejnych świat nauki nieustannie pracuje. Nie powiedziałbym, że nie leczymy już osoczem, ale rzeczywiście jest w tym momencie w mniejszym stopniu wykorzystywane. W jakimś procencie ta metoda funkcjonuje, ale budzi mniejsze zainteresowanie w porównaniu do poprzednich fal. Wtedy praktycznie nie było żadnych leków.

Sądzi pan, że największa fala zachorowań dopiero przed nami?

Trudno powiedzieć czy już osiągnęliśmy szczyt zachorowań piątej fali. Jeśli jednak chodzi o liczbę pacjentów kwalifikujących się do leczenia szpitalnego, to ona dopiero będzie mocno wzrastać.