Z ust części polityków co chwilę słyszymy, że sytuacja na Śląsku jest pod kontrolą, a sposób działania służb w kryzysowej sytuacji jest kreowany niemal jako modelowy. Niestety, rzeczywistość nie zawsze taka jest. O ile wyniki z badań przesiewowych na ogół regularnie spływają (choć zgłaszane są też liczne uwagi górników), to nie zawsze tak jest.
Pomimo wytężonej pracy sanepidów, skierowania tam do pomocy przez państwo i kopalnie dodatkowych pracowników, system jest nadal przeciążony i niewydolny. Czego doskonałym przykładem jest próba dodzwonienia się, gdzie czasem kilkaset prób dziennie nie wystarczy.
Państwo sobie nie radzi
Nie brakuje też dramatycznych przykładów. Do naszej redakcji zgłosiła się pani Anna z Żor (imię celowo zmieniono). Jej mąż, pracownik kopalni Pniówek w Pawłowicach, przebywał z gorączką na kwarantannie. Kiedy okazało się, że osoba z którą pracuje jest zakażona koronawirusem, całej rodzinie pobrano wymazy do badań. Wyniki nie spływały przez kilka kolejnych dni. Rodzina żyła w niepewności, zwłaszcza w obawie o 9-letniego syna. Ma chorobę układu krążenia.
- Słyszymy, że najbardziej narażone są osoby z chorobami. Koronawirus może je przyspieszyć, spotęgować. Mój syn choruje na chorobę układu krążenia. Jest pod opieką nie tylko pediatry, ale i specjalistów. To poważne zagrożenie, bo grozi m.in. zakrzepami, które są zagrożeniem życia - tłumaczy poddenerwowana pani Anna z Żor.
Musisz to znać
Wynik zaginął!
Niestety, jej zdaniem zdarzyła się sytuacja niezrozumiała, która nie mogła mieć miejsca. Pod koniec ubiegłego tygodnia w obawie o zdrowie syna próbowała dodzwonić się do sanepidu, aby poznać wyniki. Po kilkaset połączeń i nic. Gdy gdzieś się dodzwoniła, była przekierowana pod inny numer i tak wiele razy. Po wielu próbach udało się dodzwonić do wojewódzkiej stacji w Katowicach. Tam usłyszała, że wyniki w systemie są, a w ich sprawie ktoś zadzwoni. I zadzwonili z sanepidu, ale takiego obrotu sprawy nikt się nie spodziewał.
- Mąż wynik pozytywny, ja z córką negatywny. A co z synem? Usłyszałam, że wynik zaginął! Żadnego innego tłumaczenia. Co ja mam robić? - mówi łamiącym się głosem pani Anna.
I opowiada dalej. - Dodam, że syn też miał gorączkę, bóle mięśni był słaby. Dla niego wynik pod kątem obecności koronawirusa jest bardzo ważny z punktu widzenia dalszego leczenia. Usłyszałam, że konieczne jest pobranie kolejnego wymazu. Miał być w niedzielę, ale i do tego nie doszło. Przyjechali w poniedziałek. Od tamtego momentu czekam jak na szpilkach. Rozumiem, to wszystko trwa, ale osoby z chorobami, zagrożone powinny być traktowane priorytetowo. Tym bardziej, że pediatra w sanepidzie zgłaszał jego chorobę. Na wynik czeka też lekarz hematolog. Jakby coś się wydarzyło złego, o czym nie chcę myśleć, to gdzie go przyjmą do szpitala? Jaki hematolog? Jeśli usłyszą, że w rodzinie jest koronawirus, udzielenie pomocy znacznie się wydłuży.
Obejrzyj dokładnie
Próba kontaktu
W środę (20.05) próbowaliśmy skontaktować się w tej sprawie z sanepidem w Rybniku. Chcieliśmy zapytać, co się wydarzyło. Kiedy rano udało nam się dodzwonić, usłyszeliśmy w sekretariacie, że Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny bierze udział w wideokonferencji. Polecono nam spróbować zadzwonić później. Tak też uczyniliśmy. Niestety, pomimo podjętych kilku prób, o różnych godzinach, nie udało nam się ta sztuka ponownie.
Dodajmy, że nie ma dnia, aby do naszej redakcji nie docierały sygnały kolejnych zakażonych bądź osób będących w kwarantannie (głownie pracowników kopalni lub ich rodzin), które bezskutecznie od dłuższego czasu próbują uzyskać wynik pobranego wymazu. Zwracają uwagę na problemy z połączeniem telefonicznym.
Mieszkańcy zgodnie podkreślają, że państwo powinno jeszcze bardziej wspomóc pracę sanepidów.
O pracy sanepidu w Rybniku rozmawialiśmy w oddzielnym materiale z Powiatowym Inspektorem Sanitarnym w Rybniku. Przyznał, że sytuacje ze zagubionymi wynikami się zdarzają.
- Tak zdarzają się takie sytuacje. Proszę zrozumieć , że wymazobusy to są firmy prywatne czy fundacje, które świadczą usługę dla inspekcji na podstawie umów. Najpierw musi być sporządzona lista, potem jest wymazobus, potem to trafia do laboratorium wojewódzkiej stacji najczęściej, gdzie to jest rozdzielane na różne laboratoria. Ponieważ jest tak bardzo dużo prób w woj. śląskim laboratoria potrzebują więcej niż 24 godziny Na badanie tego I na wyniki czasem czeka się 5, 6 dni. Zdarzają się sytuacje wypadkowe, że jakaś próba się rozleje i zaleje pozostałe i one są wszystkie do powtórzenia. Zdarzają się też pomyłki w peselach, nazwiskach. Zdarzają się takie rzeczy. Musimy to przyjąć że takie coś ma prawo się zdarzyć a wtedy jest to błąd, trzeba go naprawić, staramy się to wyłapywać by iść do przodu - powiedział dla DZ Michał Dudek, dyrektor PSSE w Rybniku.
Cała rozmowa jest tutaj: Sanepid w Rybniku przytłoczony koronawirusem. Garstka pracowników obsługuje tysiące ludzi na kwarantannie
Zobacz koniecznie
Bądź na bieżąco i obserwuj
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?