Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kościół jak supermarket. Co się dzieje z wiernymi, którzy odchodzą z Kościoła? Rośnie rola tzw. sekt

Agata Pustułka
Dlaczego wierni odchodzą od Kościoła?
Dlaczego wierni odchodzą od Kościoła? Lucyna Nenow
Kościół jak supermarket: Mamy do czynienia z powolnym, ale postępującym procesem odchodzenia wiernych od Kościoła, rozumianego jako instytucja - mówi dr Andrzej Górny, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego.

Dane Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego pokazują, że spada liczba wiernych uczestniczących w niedzielnych mszach świętych, a także przyjmujących komunię świętą. Czy mamy w Polsce kryzys wiary?
„Kryzys wiary” to moim zdaniem pojęcie trochę na wyrost w odniesieniu do zmian zachodzących w religijności Polaków. Mamy jednak niewątpliwie do czynienia ze zmianą. Jest to zmiana o charakterze ewolucyjnym, a nie rewolucyjnym. Jej istotą jest powolny, lecz postępujący proces odchodzenia wiernych od Kościoła katolickiego, rozumianego jako instytucja. Nie oznacza to jednak jednocześnie porzucenia wiary religijnej - mamy do czynienia ze zmianą dotyczącą charakteru religijności, czyli postaw wobec religii.

Mój proboszcz powiedział, że tylko 18 procent wiernych z parafii uczestniczy we mszach niedzielnych. Wcześniej kościoły opustoszały we Francji, Niemczech, innych krajach europejskich. Tam są burzone, tworzy się w nich restauracje i ścianki wspinaczkowe...
Niewykluczone, że podobne zjawiska obserwować będziemy w przyszłości także w Polsce (np. niedawno na sprzedaż został wystawiony budynek poewangelickiego kościoła w Izbicy Kujawskiej). Prawdopodobnie z czasem sekularyzacja, rozumiana jako utrata znaczenia religii w sferze publicznej oraz indywidualizacja postaw wobec religii, będzie coraz mocniej uzewnętrzniać się także wśród Polaków. Stopniowo - jako społeczeństwo - od religijności (życia religijnego regulowanego przez instytucje) przechodzimy w stronę duchowości (indywidualnych koncepcji obcowania z Bogiem czy „wyższą siłą).

W szczególności zjawisko to uwidacznia się w młodszych pokoleniach. To dotyczy w podobnej mierze osób deklarujących przynależność do Kościoła katolickiego, ale także wiernych Kościoła prawosławnego oraz Kościołów protestanckich. Dla wiernych instytucje i proponowane przez nie formy uczestnictwa w życiu religijnym stają się zbyt „skostniałe”, by zapewnić oczekiwany przez nich kontakt z Bogiem oraz poczucie łączności ze wspólnotą. Nie ma wątpliwości, co do tego, że większość ludzi ma potrzeby związane z życiem duchowym; potrzebuje transcendencji - przeżycia, które jest wyjściem ponad to, poza to, co doczesne. Jednak tradycyjne instytucje religijne w coraz mniejszym stopniu zaspokajają te oczekiwania (kształtowane w dużej mierze przez współczesne standardy kulturowe). W tej sytuacji rośnie popularność powstających wciąż tzw. nowych ruchów religijnych, potocznie nazywanych sektami.

Dzięki zaangażowaniu w takie ruchy aktorów jak Tom Cruise chyba najbardziej znany jest nam „kościół scjentologiczny “ .
Przykładów jest bardzo wiele, a łączy je inna od tradycyjnej forma kontaktu wspólnoty wiernych. Fenomenem są amerykańskie megakościoły, które oferują wręcz popkulturowy show. To nie msze święte, ale spektakle ze śpiewami, tańcami. Przywódca religijny staje się tu celebrytą, gwiazdorem. Stanowią one odpowiedź na oczekiwania i potrzeby duchowe współczesnego człowieka, funkcjonującego w realiach kultury konsumpcji i supermarketyzacji.

W Polsce nadal są mniejszości.
Ale propozycji dla wiernych odchodzących od tradycyjnych instytucji jest coraz więcej. Na ulicach miast, często wręcz w formie bannerów, pojawiają się ogłoszenia będące zaproszeniem do włączenia się w życie alternatywnej wspólnoty religijnej. W ludziach tkwi bowiem potrzeba wspólnoty.

Te nowe ruchy religijne chcą wypełnić lukę. Także internet stał się miejscem zaspokajania potrzeb religijnych. Istnieje mnóstwo grup dyskusyjnych, gdzie można poszukiwać pomocy w rozwiązywaniu dylematów moralnych. Są fora dla katolików, protestantów, ale także i ekumeniczne - będące platformą wymiany poglądów dla wyznawców wielu różnych religii. Sfera religijna w internecie jest w ogóle bardzo żywa.

Dziś śmiejemy się, obruszamy popularnością Kościoła Jedi czy Latającego Potwora Spaghetti. Czasem coś, co teraz wydaje się happeningiem, wygłupem, obrazoburczą manifestacją, może jednak przerodzić się w istotną dla wielu formę życia wspólnotowego, bo każdy z takich ruchów angażuje ludzi. Nie jesteśmy w stanie do końca przewidzieć, w jakim kierunku przebiegać będą zmiany na polu religijnym. Chciałbym także zwrócić uwagę na jeszcze jedną, moim zdaniem rosnącą, grupę ortodoksyjnych wiernych Kościoła katolickiego, którzy chcą powrotu do Kościoła przedsoborowego.

Jest to wyraz tęsknoty za przeszłością, z którą wiążą oni czystość przekazu wiary. Te środowiska ostro krytykują otwieranie się Kościoła na nowe zjawiska kulturowe, mają zupełnie odwrotne oczekiwania od tych, którzy podkreślają skostniałą instytucjonalność Kościoła. Nie lekceważyłbym rozmiarów i skali oddziaływania tych środowisk, które chcą „powrotu do źródeł”. Stanowią one bowiem grupy może nie nazbyt liczne, lecz w znaczący sposób rzutujące na specyfikę funkcjonowania Kościoła w Polsce.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE >>>

Ale Kościołowi też zależy na liczbie wiernych. Tyle że polski Kościół zdaje się robić wiele, by ludzi zniechęcić. Z licznych badań wynika, że oczekiwania Polaków wobec Kościoła są proste: ma pomagać potrzebującym, nie wtrącać się do polityki, walczyć z pedofilią.
Jeśli ponad 90 proc. Polaków określa się jako osoby wyznania katolickiego, to nie można Kościołowi odmawiać reagowania także na życie polityczne. Zresztą Kościół w Polsce w czasach PRL-u tę rolę uczestnika polityki, mediatora w sporach przyjął. Było to środowisko, z którym władza komunistyczna się liczyła, pomimo radykalnych różnic ideologicznych. W dzisiejszej rzeczywistości tak duże zaangażowanie nie jest jednak dobrze widziane i wywołuje raczej falę krytyki.

Zwłaszcza gdy odbiera się głos takim duchownym, jak ks. Boniecki czy ks. Lemański, a dominuje przekaz ojca Rydzyka i tzw. kościoła toruńskiego... Ba, na urodzinach Radia Maryja tańczy i śpiewa cały rząd.
Odmowa udziału w debacie publicznej duchownym, którzy cieszą się społecznym uznaniem i są dla wielu autorytetami, jest - moim zdaniem - błędem. Między innymi poprzez takie decyzje hierarchów rośnie niechęć wobec zaangażowania politycznego Kościoła - ze względu na brak wyważenia opinii i wypowiedzi stanowiących „głos Kościoła” instytucjonalnego.

W grudniu 2017 roku w Sejmie problemem staje się przyjęcie uchwały dotyczącej jubileuszu reformacji w Polsce, a niedługo później obejmujący urząd premier Mateusz Morawiecki w pierwszą podróż udaje się do Torunia. To dla Polaków znaczące sygnały świadczące o miejscu i roli różnych religii we współczesnym polskim krajobrazie kulturowym. Kolejna gorąca kwestia to finanse. Problemem dla wielu Polaków okazuje się brak przejrzystości finansowania i rozliczania środków budżetowych (i nie tylko) przeznaczanych na działalność fundacji, stowarzyszeń i szkół funkcjonujących pod egidą Kościoła katolickiego (w szczególności chodzi o podmioty, których inspiratorem i pomysłodawcą jest Tadeusz Rydzyk.)

Dla wielu polskich biskupów papież Franciszek jest rewolucjonistą, choć tak naprawdę nie wychodzi poza reguły, ale mówi innym językiem.
Na tle innych papieży wydaje się liberalny i niektórzy hierarchowie oraz wierni mają niewątpliwy problem z jego poglądami. Wierni z jednej strony otrzymują przekaz papieża Franciszka, a z drugiej hierarchów lokalnych. W wielu przypadkach te przekazy bardzo trudno ze sobą pogodzić. Tak jakby wypowiadali się przedstawiciele dwóch różnych instytucji. Warto podkreślić, że papież Franciszek, mimo wieku, trafia bezbłędnie do młodych.

Pociąga ich, fascynuje. Bo młodzi oczekują prostych prawd, jasnych deklaracji, znaku równości pomiędzy tym, co się mówi, i tym, co się robi. Jego głos jest głosem nastawionym na zmiany (jakkolwiek raczej ewolucyjne niż rewolucyjne), a nie na konserwację instytucji. Ten papież jest w tym, co robi, i w jakim stylu to robi, nadzieją na przyciągnięcie do Kościoła katolickiego młodych.

Polski Kościół „wisi” na Janie Pawle II, ale czy rzeczywiście wczytuje się w „naszego” papieża właściwie?
Jan Paweł II też był „rewolucjonistą”, ale raczej w wymiarze politycznym, a nie społeczno-kulturowym. Tego wymagały czasy, na które przypadł jego długi pontyfikat. Jego nauczanie w dzisiejszych realiach jest trudniejsze w odbiorze od głosu papieża Franciszka. Trzeba się głęboko wczytać w jego encykliki.

Obawiam się, że w przeciętnym odbiorze z przebogatego dzieła naszego papieża pozostały wiernym jedynie krótkie frazy i symboliczne wydarzenia. Dla Polaków pełnił w dużym stopniu rolę przywódcy politycznego, nadziei na odzyskanie wolności, w czym miał wielki udział. Wspierał także Polaków w dążeniu do wejścia do Unii Europejskiej. Działał jednak w innych warunkach, także medialnych.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE >>>

Jak pan wyjaśni spadek poziomu uczestnictwa w mszach niedzielnych w takich diecezjach, jak katowicka, częstochowska, gliwicka. Oczywiście nigdy wskaźniki nie były tu takie jak w diecezji choćby tarnowskiej, ale religijność Ślązaków była bezdyskusyjna.

Śląsk (jakkolwiek trudno określić jego granice) to zasadniczo społeczność wielkomiejska, gdzie w niewielkim stopniu funkcjonuje nieformalna kontrola społeczna. W dużych miastach większa jest bowiem anonimowość. Dziś już nas nie interesuje, czy sąsiad chodzi w niedzielę do kościoła, czy był na pasterce, czy poświęcił „koszyk” w Wielkanoc. To zjawisko zresztą uwidacznia się już także w społecznościach mniejszych miast i wsi. Generalnie życie religijne innych przestaje mieć dla nas znaczenie takie, jak jeszcze kilka, kilkanaście lat temu.

Dochodzą do tego zmiany w obyczajowości. Obecny status rodzin też ma wpływ na obniżenie aktywności religijnej ich członków - duża liczba związków nieformalnych, osób rozwiedzionych, rodzin zrekonstruowanych i innych alternatywnych względem rodziny form koegzystencji, wiąże się ze spadkiem intensywności uczestnictwa w życiu Kościoła katolickiego, jednoznacznie promującego model rodziny pojmowanej tradycyjnie. Jedna z teorii z gruntu socjologii religii mówi, że cała sfera religijna zaczyna przypominać swoisty supermarket.

Z wielu różnych opcji wybieramy to, co nam odpowiada, pasuje, a jak dojdziemy do wniosku, że wybór był błędem, to „wymieniamy” towar. „Producenci” (Kościoły i nowe ruchy religijne) przygotowują zaś coraz bogatszą ofertę, którą my albo konsumujemy, albo nie. Aby przetrwać, muszą być otwarci na zmiany.

Jeszcze dwie sprawy prowadzą do rozdźwięku między Polakami a Kościołem. To in vitro i ustawa antyaborcyjna.
Sądzę, że radykalizacja stanowiska wobec kwestii drażliwych społecznie spowodować może odpływ pewnej grupy wiernych i z tym Kościół zapewne się liczy. Pozostaną osoby głęboko przekonane o słuszności głoszonej przez tę instytucję prawdy. Wybór na rynku wiary jest dziś tak duży, że odstępcy znajdą z pewnością dla siebie miejsce.

Rozpatrując zjawiska kulturowe z szerszej perspektywy, można postawić tezę, że świat zmierza w stronę liberalizacji norm, wartości i wzorów kulturowych oraz poszerzania ich wachlarza (z którego można swobodnie wybierać te, które danemu człowiekowi pasują). Oznacza to konieczność podjęcia działań przez tradycyjne Kościoły - przede wszystkim Kościół katolicki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!