Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koziegłowy: Spalił się Dwór Kasztelana

Krzysztof Suliga
Solidne ściany zajazdu z bali nie zostały naruszone przez ogień, ale dach i część stropu uległy zniszczeniu
Solidne ściany zajazdu z bali nie zostały naruszone przez ogień, ale dach i część stropu uległy zniszczeniu Fot. KRZYSZTOF SULIGA
Jeszcze w środę strażacy będą dogaszać pożar drewnianego zajazdu Dwór Kasztelana, który stoi przy trasie DK 1. Pożar wybuchł we wtorek około południa.

W gaszeniu pożaru uczestniczyło początkowo 17 jednostek straży pożarnej, zawodowej z Myszkowa i ochotniczej z kilku miejscowości powiatu. - Później dołączyły do nich jednostki z Częstochowy, Będzina, Tarnowskich Gór, Katowic, Zawiercia, Sosnowca, Dąbrowy Górniczej, ze szkoły pożarniczej w Częstochowie. Ponad 150 strażaków bierze udział w akcji - powiedział nam we wtorek wieczorem obecny na miejscu pożaru rzecznik kamendanta wojewódzkiego PSP mł. brygadier Jarosław Wojtasik. - Nie ma szans na ugaszenie ognia nawet przez całą noc. Akcja potrwa co najmniej do południa w środę.

Zajazd czynny był 24 godziny na dobę. Około południa we wtorek było w nim kilkunastu gości. Wybiegli z lokalu, gdy włączyły się czujniki alarmowe ognia i dymu. Nikomu nic się nie stało. We frontowym budynku znajdowała się karczma w stylu szlacheckim, a za nią restauracyjna sala , wykorzystywana na przyjęcia i różnego rodzaju okolicznościowe imprezy. Wiele wskazuje na to, że ogień pojawił się w okolicach naroża budynku. Ze wstępnych ustaleń wynika, że pożar mógł powstać z iskier od rozpalanego grilla. Ma on wentylację, poprzez którą iskry przedostały się jakoś do poszycia dachu. Strażacy ustalili już osoby, które rozpalały grill.

Trzcinowy dach o konstrukcji warstwowej jest praktycznie nie do ugaszenia

Jak nam powiedział jeden z uczestniczących w akcji strażaków, takie dachy budowane są chyba po to, żeby nie można się było do nich dobrać. Jest w nich praktycznie wszystko. Najpierw trzeba się przebić przez kilkudziesięciocentymetrową warstwę trzciny. Pod nią jest siatka, deski, blacha, ocieplenie i metalowe konstrukcje do gipskartonów.

Gaszenie ognia jest o tyle trudne, że przemieszcza się on w szczelinie powietrznej pomiędzy blachą, a warstwą termoizolacyjną. W aparacie tlenowym, z butlą na plecach, nie sposób jest się przemieszczać między konstrukcyjnymi belkami. Dwór Kasztelana jest zbudowany na planie litery L, z wbudowanym w środek obiektem restauracyjnym. Ma około 50 m długości i 30 szerokości. Po godzinie 14 poszycie dachu było jeszcze niemal całe. Strażacy wyrwali dziurę w okolicach jego naroża i lali wodę. Mimo to ok. godz. 15 ogień zaczął się przebijać. Później załamała się część trzciny, pod którą wypaliła się konstrukcja. Przepalił się też drewniany strop nad pierwszą kondygnacją. Ogień zaczął przemieszczać się w kierunku wschodniego skrzydła. Pracownicy dworu rozerwali część dachu, uniemożliwiając rozprzestrzenienie się w tym kierunku pożaru. Wydawało się, że sytuacja została opanowana. Silny wiatr pędził jednak ogień wzdłuż frontowego dachu.
- Mamy problem ze znajdującym się w środku patio. Walczymy o to, żeby ogień nie rozprzestrzenił się na część hotelową. Mamy jednak problem, bo pod trzciną jest metalowa siatka, która wkręca się w piłę spalinową. Nie da się więc tego w taki sposób ciąć. Zostają nam praktycznie gołe ręce - mówił dowodzący akcją, ociekający wodą Dariusz Caban z Komendy Powiatowej PSP w Myszkowie.
Właścicielem zajazdu jest spółka Czardasz. Obiekt wybudowany został dwa lata temu.

Płoną zajazdy

Duże pożary drewnianych zajazdów i karczm miały miejsce w grudniu ub.r., w marcu 2007 r. i w październiku 2002 r.

Siedemdziesięciu strażaków gasiło w 2007 r. pożar karczmy w Korbielowie. Karczma zanim spłonęła była w ostatniej fazie wykończenia wnętrz przed otwarciem.

W ub. r. spalił się "Zajazd pod Sosnami" w miejscowości Rudki w woj. mazowieckim. W tym czasie w zajeździe nie było gości. Całkowitemu spaleniu uległy dwie z trzech kondygnacji budynku wraz z wyposażeniem.

W 2002 r. doszczętnie spłonął drewniany zajazd Gniewko pod Babigoszczą, w woj. pomorskim. Zginęła 57-letnia dozorczyni i jej pies. Kiedy przyjechała straż, cała drewniana część obiektu była w ogniu, walił się dach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!