Kreatywne pomysły czy szarganie tradycji? Kalendarze adwentowe przybierają naprawdę przedziwne formy

Kalendarze adwentowe z roku na rok są coraz bardziej niekonwencjonalne. W ich wnętrzu można znaleźć naprawdę zaskakujące przedmioty. Marketingowcy prześcigają się w pomysłach i na przełomie października i listopada na rynek trafiają kalendarze wielu znanych światowych marek. W 2019 możemy odliczać do świąt popijając Jacka Daniel'sa, zachwycając się zapachami perfum, czy karmiąc nasze zwierzaki specjalnie przygotowaną karmą.

Jedni uważają, że to czysto marketingowy produkt i niszczy tradycję świąt Bożego Narodzenia. Z kolei inni uznają, że to świetna zabawa i dobry pomysł na prezent w okolicach Mikołajek.

Do najdroższych kalendarzy, które trafiły na rynek w tym roku należy kalendarz oferowany przez kultową markę biżuterii Tiffany&Co. Za jedno opakowanie kalendarza adwentowego zawierającego 24 okienka z ekskluzywnymi prezentami należy zapłacić aż 112 tys. dolarów czyli około 430 tys. złotych. Sprawdźcie w naszej galerii, co jeszcze trafiło do sklepów, by umilić czas odliczania do 24 grudnia.

Jak to się zaczęło?

Pomysł kalendarza adwentowego pochodzi z protestanckich Niemiec. Wywodzi się od wieńca, w którym zamiast świec umieszczano 24 małe woreczki z drobnymi niespodziankami.

Kalendarze adwentowe stały się popularne już w XIX wieku. W tamtym okresie kalendarz adwentowy przyjmował zwykle jedną z trzech form. Każdego dnia:

• wieszano w domu jeden obrazek dotyczący świąt,
• zapalano jedną z 24 świeczek,
• skreślano jedną z 24 kresek narysowanych kredą na drzwiach.

Za pierwsze drukowane kalendarze adwentowe uznaje się te pochodzące z 1902 roku z Hamburga albo te wydrukowane dopiero w 1908 roku w Monachium. Miały one formę zegarów. Z kolei pierwszy kalendarz adwentowy z czekoladkami pojawił się w sprzedaży w Niemczech w 1958 roku.