Kasa płynie, bo kibicom, oprócz zwycięstw i piwa do ich oblewania, potrzebne są też gadżety, którymi mogą wymachiwać na pohybel wrogom.
- A robią to coraz chętniej - mówi Mariola Jaśkiewicz, właścicielka sklepu z gadżetami kibica. - Moda na szaliki, czapki i trąbki jest coraz silniejsza. Od kilku lat nabieramy wielkiej ochoty, by chwalić się naszą narodowością - dodaje.
W barwy narodowe stroją się już nie tylko stadionowi bywalcy i mężczyźni zakochani w kanałach sportowych.
Na ulicach można spotkać poprzebierane kobiety i dzieci i to nawet w wieku niemowlęcym. Hitem sezonu są śpioszki w barwach biało-czerwonych.
- Co rok dochodzi coś nowego. Tym razem pojawiły się właśnie śpioszki - opowiada pani Mariola. - Dla dużo starszych dzieci nowością są czapki z otwieraczami do piwa. Gustowne i funkcjonalne - zachwala.
By zarobić na Euro, trzeba jednak być czujnym. Właścicielka dwóch sklepów śledzi w telewizji mecze piłkarskie i szuka nowych trendów. Podpytuje też znajomych, którzy wracają z zagranicznych wycieczek. Także w perspektywie Euro 2012.
- Na razie jeszcze nie planuję dokładnego asortymentu, bo sama nie jestem pewna, czy uda się władzom to Euro przygotować - powątpiewa właścicielka sklepu. - Ale wiem, że to będzie dopiero szaleństwo - przyznaje.
Austriacy liczą na 320 mln euro zysku z Euro. Część z tych pieniędzy na pewno przypadnie ulicznym sprzedawcom. A przecież na drobnym gadżecie można dorobić się fortuny. Najlepszym tego przykładem są koszulki z uśmiechem, tzw. smiley. W 1963 roku wymyślił je Amerykanin Harvey Ball. Popełnił jednak błąd i nie opatentował swojego pomysłu, więc miliony dolarów przypadły w udziale jego naśladowcom.
Czy drobni wrocławscy przedsiębiorcy zarobią duże pieniądze na tych mistrzostwach? - Oj, po niedzielnej katastrofie na pewno nie - smutno kiwa głową Zbigniew Sebastian, prezes Dolnośląskiej Izby Gospodarczej. - Gdyby Polacy wyszli z grupy, popłynęłaby lawina gadżetów. Każdy chciałby mieć atrybut ćwierć- lub półfinalistów. A tak drobnym przedsiębiorcom pozostaje czekać na następne mistrzostwa - tłumaczy.
Prezes Sebastian uważa, że polskie Euro 2012 będą świetną okazją dla lokalnych biznesowych geniuszy. Trzeba mieć tylko pomysł. Jaki?
Nawet gdyby wiedział, to i tak by go nie zdradził. Niewykluczone jednak, że są na Dolnym Śląsku głowy, w których czają się błyskotliwe koncepcje na fortunę. Bo gdy nie ma kapitału, liczy się kreatywność.
Co innego w przypadku dużych firm. Te mogą kusić klientów rozdawnictwem. Jak np. sieć sklepów z elektroniką, która obiecała zwrot pieniędzy za telewizory, jeśli wygralibyśmy Euro 2008. Albo bank, który podwyższa oprocentowanie kont za każdy nasz gol.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?