Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Karwat: Polski mur obojętności i „tumiwisizmu”

Krzysztof Karwat
Oto fragment programu telewizyjnego na temat dekomunizacji patronów ulic, placów, pomników. Drodzy Czytelnicy, wyobraźcie sobie, że oglądamy go wspólnie i za jego pośrednictwem poznajemy kolejne publicysty-czne dowody na to, że większość Polaków krytycznie odnosi się do zmian nazw.

Ale są i tacy - przekonuje nas ów telewizyjny reportaż - którzy mówią, że ich ten problem nie obchodzi, bo w ogóle ich nie obchodzi, kto ma rację. „Skoro muszą, niech się kłócą. Wszystko mi jedno, kto w naszym kraju rządzi - zwierza się na ulicy jakiś pan, a kamera tę myśl bezwstydnie filmuje. - Najważniejsze, żeby mnie i mojej rodzinie było dobrze”.

Tych parę zdań mną wstrząsnęło. Dlaczego? Bo ostatnio wielokrotnie je słyszałem. Najgorsze, że nie tylko w telewizji. Padały w różnych miejscach, niemal dosłownie w tym samym brzmieniu! Co najważniejsze, dotyczyły też innych sporów światopoglądowych, politycznych, w tym konfliktu na linii: Prawo i Sprawiedliwość -„reszta świata”.

Czy dlatego od dłuższego czasu trapi mnie natrętna myśl, że bardzo wielu Polaków zupełnie wyzbyło się uczucia solidarności społecznej? Że umierają postawy obywatelskie, że życie większości z nas zaczyna się i kończy na progu własnego domostwa. „Mnie to nie obchodzi”. „To nie mój problem”. „Moja chata z kraja”. Ileż razy ostatnio to słyszałem?! Pytam więc z niedowierzaniem: czyżbyśmy byli aż takimi egoistami?

Czasem mam poczucie, jakbym mieszkał wśród „obcych”. Albo sam był „obcy”, nie znał miejscowego języka, nie mógł się porozumieć w najprostszych sprawach, bo obok czeka mur obojętności i „tumiwisizmu”. Czy tylko mnie nachodzą takie depresyjne stany, niekiedy przeradzające się we wściekłość albo irytację, innym razem - w rezygnację?

Drodzy Czytelnicy, sami sobie odpowiedzcie na pytanie: ile razy ostatnio słyszeliście (albo sami wypowiadaliście!) takie oto zdania: „Tak się dzieje, bo Polacy są głupi”; „Wystarczy im dać 500 plus”; „To jest naród, który nie myśli”; „Ciemny lud to kupi”.

Sam nie lubię takich haseł i nie zgadzam się z nimi. Przecież jednak - gdy widzę i słyszę ludzi, którzy nie widzą zależności między jakością życia publicznego a tym, co ich dotyczy bezpośrednio - to ręce opadają.

Niedawno - na mój użytek redaktorski - poprosiłem prof. Adama Bartoszka, socjologa z Uniwersytetu Śląskiego, o napisanie eseju, który próbowałby wyjaśnić najważniejsze społeczne problemy transformacji ustrojowej. W kontekście Śląska i ostatnich 30 lat. I nagle zobaczyłem, jak myśli tego naukowca zrymowały się z tym, o czym napisałem wyżej, choć zostały wyrażone w nieco innym, trudniejszym języku. Warto jednak się przez niego przedrzeć, tym bardziej że ten esej nie był jeszcze publikowany.

„Głównym deficytem - pisze Bartoszek - jest brak orientacji na dobro wspólne, czyli obrona interesów i praw obywatelskich łączących różne zbiorowości i ugrupowania. Starym naszym kulturowym nawykiem jest powszechne narzekanie na niskie wynagrodzenia i krytykowanie ludzi władzy, bez chęci dostrzeżenia własnej niskiej jakości pracy, braku gotowości do angażowania się w sprawy wspólnot pracowniczych, w inicjatywy grup mieszkańców czy wspieranie słabszych społeczności. Wielu z nas swój »święty spokój« osiąga przez krytykowanie innych lub symboliczne gesty sprzeciwu. Pozwala to przerzucić na innych odpowiedzialność za stan rzeczy w gminie, mieście czy regionie”.

Niby mowa jest tu tylko o Śląsku i Zagłębiu, ale przecież tę diagnozę można rozszerzyć na całą Polskę. Przeczytajcie: „Narzekamy na korupcję, na patologie, na brak kompetencji i sprawności instytucji, lecz jednocześnie wciąż sami utrwalamy pozaformalne układy, opieramy się na znajomościach i wpływach w sieci osobistych powiązań z decydentami (…). Zbudowano nową kulturę pracy samorządów, zwiększono sprawność obsługi klientów i wdrożono wysokie standardy techniczne. Postęp ten nie poprawił jednak znacząco zasobów kapitału społecznego. Pozostajemy w większości osobami zamkniętymi w mikrosieciach społecznych, jesteśmy patriotami lokalnymi o słabych zdolnościach do wyjścia poza sferę prywatnych potrzeb i bieżących interesów swojej rodziny”.

Zatem uderzmy się w piersi i nawet w chwilach słabości przestańmy wygadywać bzdury, że „nieważne, kto rządzi”, bo i tak „moja chata z kraja”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!