Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Książka „Pies, który nas odnalazł”. Czy to możliwe, żeby pies zaopiekował się rodziną? I kto tu kogo odnalazł?

Monika Krężel
Monika Krężel
Jagna Kaczanowska, „Pies, który nas odnalazł”, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2022, stron 255
Jagna Kaczanowska, „Pies, który nas odnalazł”, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2022, stron 255 Fot. Monika Krężel
Wszyscy ci, który są szczęśliwymi posiadaczami psów, z pewnością odnajdą pewne podobieństwa do historii przedstawionej w książce „Pies, który nad odnalazł”. I jeśli nawet problemy w rodzinie nie są aż tak poważne i skomplikowane, to prawdziwi miłośnicy zwierząt zrozumieją, co oznacza posiadanie psa. Dla nich pies nic nie musi, wystarczy, że jest.

Małżeństwo Anki i Remka nie należy do najszczęśliwszych. Ani przeciętnych. Gdy urodził im się syn, u którego zdiagnozowano autyzm, wszyscy zaczynają oddalać się od siebie. Gdy chory Kaj ma cztery lata, Anka jest na skraju wytrzymałości. Praktycznie sama zajmuje się domem i dzieckiem, wozi Kaja do przedszkola i na rehabilitację. Jej mąż pracuje od rana do wieczora, woli zniknąć z domu niż opiekować się chłopcem. A dwunastoletnia córka Pola w ogóle nie odczuwa wsparcia ze strony rodziców. Jej potrzeby odeszły na dalszy plan, no bo przecież najważniejszy jest Kaj. Krzyczący za każdym razem, gdy słyszy odgłosy remontu albo gdy ktoś zmieni mu utarty plan dnia.

Pewnego dnia Pola, spacerując po osiedlu, zobaczyła psa. Brudnego, kulejącego, wyglądającego jak miniaturka owczarka niemieckiego o długiej sierści. Dziewczyna rozglądała się za jego właścicielem, ale gdzie tam, nikogo takiego nie było. Do psa zaczęła mówić Fred. I szybko podjęła decyzję, by zabrać go do domu, choć doskonale wiedziała, że rodzice się nie zgodzą na obecność psa. Nie myliła się. Anka się wściekła na jego widok, choć Kaj zobaczywszy Freda powiedział „hau”, a przecież nigdy jeszcze nie wymówił ani jednego słowa. Anka zgodziła się na jedno - zawiezie go do weterynarza, bo ma przecież chorą łapę. A stamtąd prosto trafi do schroniska.

Weterynarz nie miał dobrych wieści, pies musiał mieć amputowaną łapę. Gdy po kilku tygodniach weterynarz zadzwonił do Anki, by dopełniła formalności, bo w przeciwnym wypadku schronisko nie zwróci pieniędzy za kosztowną operację, Anka niechętnie pofatygowała się do gabinetu. I tam, zamiast podpisać papiery, postanowiła zabrać Freda do domu.

To dopiero początek historii, jeszcze wiele w życiu tej rodziny się wydarzy i to na przestrzeni kilku miesięcy. Okaże się też, że Fred wcale nie zabawi u nich zbyt długo…

Fred w tej książce nie jest głównym bohaterem, centralną postacią. Jest nim rodzina i jej problemy, jak poszukiwanie wsparcia i bliskości, nieradzenie sobie z chorobą dziecka. Więcej dowiadujemy się o tym, jak wygląda wychowywania dziecka chorego na autyzm niż jakie są relacje - pies i jego rodzina. I okazuje się też, że nie tylko ludzie mogą odmienić los zwierząt, bo czasami dzieje się zupełnie odwrotnie. A może nawet i nie czasami. Przecież dla każdego właściciela psa, jego pies jest wyjątkowy. I totalnie oczywiste jest, że jest członkiem rodziny.
Wzrusza zakończenie książki, przez jakie niejeden psiarz tak samo przechodził.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty