Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto pyta, ma problem

Katarzyna Piotrowiak
Uczeń to też obywatel - twierdzi autor edukacyjnej awantury
Uczeń to też obywatel - twierdzi autor edukacyjnej awantury FOT. LUCYNA NENOW
Czuję się jak trędowaty. Nie spodziewałem się, że moja akcja wywoła w oświacie takie zamieszanie - mówi Tomasz Jaskóła z Częstochowy. Dzień zaczyna od wysłuchania "Pana Cogito" Zbigniewa Herberta. Swój ulubiony wiersz odtwarza z YouTube. - "Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach wśród odwróconych plecami i obalonych w proch" - to jedno z ulubionych przesłań Jaskóły.

Śpi najwyżej pięć godzin na dobę, płaci abonament, ale telewizji nie ogląda, książki pochłania w nieprzyzwoitych ilościach, komentuje na swojej stronie internetowej różnorodne newsy, czasami udziela rad byłym uczniom.

Kiedy wchodzi do szkoły, wyłącza telefon komórkowy. Od lat angażuje się w akcje związane z oświatą. Sześciokrotnie przeprowadzał akcję Wolna Książka, żeby rozdać mieszkańcom Częstochowy tysiące powieści, tomików poezji i opowiadań. Nagrał płytę z bajkami pt. "Poczytaj mi Profesorze...", a za pieniądze z jej sprzedaży kupił rzutnik do liceum. W listopadzie 2004 roku, kiedy rozpoczęła się Pomarańczowa Rewolucja na Ukrainie, zorganizował specjalny dzień w szkole. Uczniowie ubrali się w pomarańczowe stroje, żeby zjeść 35 kg mandarynek, które Jaskóła rozdawał na korytarzu. Mimo że ówczesna dyrekcja szkoły uznała, że nauczyciel nie powinien mieszać się do polityki, impreza odbyła się bez większych zgrzytów. Jaskóła zorganizował ją pod mało politycznym szyldem: "Akcja na rzecz zdrowej żywności i witaminy C".

- Przecież nie dałbym rady zjeść sam tylu mandarynek - tłumaczy.

- Nie jest konformistą. Angażuje się w wiele spraw, które dotyczą uczniów. Nie we wszystkim się z nim zgadzam, chociażby z walką o możliwość kserowania matur, wokół której narosło tyle szumu. Jego pomysły są ciekawe, no i podoba mi się, kiedy nauczyciel ma swoje zdanie oraz nie wstydzi się go przedstawić opinii publicznej - mówi uczennica z klasy 3e z Liceum Ogólnokształcącego im. Romualda Traugutta w Częstochowie, gdzie Jaskóła uczy historii i wiedzy o społeczeństwie. Do tej pory nikt mu jednak nie zarzucał, że uprawia prywatę. Stało się tak dopiero z chwilą, gdy postanowił domagać się transparentności matur.
We wrześniu założył pod- stronę do serwisu internetowego "Moja matura" i od tej pory przekonuje, że "matura to nie sąd ostateczny". Pomysł na protest pod hasłem "Uczeń, to także Obywatel RP" pojawił się na jednej z lekcji. Jaskóła po wysłuchaniu obaw swoich uczniów uznał, że powinni mieć prawo do kopiowania sprawdzonych prac egzaminacyjnych, oraz odwoływania się od wyników. Jego zdaniem w arkuszach egzaminacyjnych przygotowanych przez specjalistów jest zbyt wiele błędów, dlatego uczniom potrzebna jest pomoc eksperta w przeanalizowaniu pracy, którym może być dotychczasowy nauczyciel. Pod- ważył więc sens tzw. wglądów w pracę maturalną, które przeprowadzane są w okręgowych komisjach egzaminacyjnych. Uważa, że są one zbyt krótkie, a uczeń jest za bardzo zestresowany, żeby w kilkadziesiąt minut mógł poradzić sobie z arkuszem i kluczem odpowiedzi.

- Uczymy ich przez trzy lata, sekundujemy w rozwoju, wspieramy, ale w chwili, kiedy oczekują prawdziwego wsparcia i dowodu wzajemnej lojalności, po prostu nas nie ma! Zostawiliśmy ich na łaskę i niełaskę biurokratycznej hydrze - pisze nauczyciel.

Podważanie matur oraz emocjonalne zaangażowanie przyniosły mu ogólnokrajowy rozgłos.

"Autor edukacyjnej awantury, niepoprawny promotor własnej osoby, zadymiarz, ignorant" - tak się o nim mówi obecnie. Nie ulega jednak wątpliwości, że w ciągu kilku tygodni udało mu się zainteresować sprawą matur niemal wszystkich.

- Zadymiarz to ktoś, kto wszczyna pijackie burdy, a ja nie jestem chuliganem - mówi. - Kiedy się to wszystko zaczęło, przypomniałem sobie słowa dziadka, który na wieść o tym, że zostanę nauczycielem powiedział mi: "Chłopie, po co ci to, postaraj się lepiej o porządny zawód". Chciał, żebym został szewcem - wspomina Jaskóła.

"Po co ci to było" - słyszy też od kolegów z pracy.

- Proszę to traktować jako moją prywatną sprawę. Jestem co prawda nauczycielem, ale też obywatelem - tłumaczy.

To jednak nie pomaga. W szkole pojawił się wizytator, wyprosił Jaskółę z lekcji, żeby przez 15 minut rozmawiać z uczniami sam na sam.
- Jest to tym bardziej zaskakujące, że nie jestem w swoich dążeniach oryginalny - twierdzi.
Przed nim problem roztrząsali również inni, nawet rzecznik praw obywatelskich, który doszedł do wniosku, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby prace kserować.

Jaskóła rozważa złożenie wniosku do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie umożliwienia uczniom odwoływania się od uzyskanych wyników na maturze i egzaminie gimnazjalnym.

- Czasami czuję się jak w "Procesie" Kafki. Przestaję rozumieć, o co chodzi, bo z jednej strony nam obowiązek wychowywać dzieci, a z drugiej wygląda na to, że lepiej byłoby, gdybym się nie wychylał - mówi poruszony faktem, że znalazł się w świetle reflektorów, a decydenci uznali to za niesubordynację.

W szkole, w której uczy, widok aparatów fotograficznych i kamer nikogo nie wzrusza. Woźna, wręczająca identyfikatory gościom, prosi tylko, żeby zaczekać przed gabinetem dyrektora szkoły. Jest więc sposobność, żeby zagadnąć uczniów. Młodzi ludzie zapytani o profesora Jaskółę uśmiechają się. Wolą jednak pozostać anonimowi.

- Nauczyciel ma prawo wyrażać opinię na różne tematy, zwłaszcza dotyczące matury. Jestem przekonany, że interweniuje w słusznej sprawie. Popieram go, bo wszyscy jesteśmy zakładnikami tego systemu - mówi uczeń z 3b.

- Burza w szklance wody! Dawniej matur nie można było kserować i jakoś wszyscy z tym żyli - dodaje uczennica z 3e.

- System poddaje próbie świetnego nauczyciela. Oby nie poległ, bo wielu uczniów wybierających się na studia humanistyczne stara się do niego dostać na lekcje - mówi ktoś inny.
Dyrektor szkoły, Krzysztof Ponchała, nie chce sprawy komentować. - Nie będę się na ten temat wypowiadał - ucina.

Czy nauczyciel może podważać przepisy oświatowe, z którymi się nie zgadza?

Irena Dzierzgowska, była wiceminister edukacji w rządzie Jerzego Buzka, uważa, że ma prawo do własnego zdania pod warunkiem, że nie łamie prawa i nie działa jak anarchista. Dzierzgowska nie ma też nic przeciwko kserowaniu matur.

- Nauczyciele rzadko się buntują. Najczęściej naśmiewają się z nieżyciowych przepisów, które ich także dotyczą. Fakt, że tzw. niepokornych jest niewielu, powoduje, że tak bardzo są nielubiani. Natomiast przekonanie, że młodzież należy trzymać z daleka od pewnych spraw, także jest błędnym założeniem. Szkoła jest po to, żeby też uczyć jak postępować - uważa Dzierzgowska.

Na stronie internetowej Jaskóła zamieścił wzór skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka i wzór petycji do Rzecznika Praw Obywatelskich. Na tej samej stronie widnieje też jego adres domowy. Uczniowie, ich rodzice oraz znajomi dostarczają mu tam wypisane druki. Do tej pory udało się zebrać 700 podpisów. Dostał nawet e-maile z Londynu, gdzie zyskał zwolenników wśród swoich byłych uczniów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!