Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto w końcu rządzi kulturą?

Michał Smolorz
Jedną z największych biurokratycznych patologii jest takie rozmnożenie bytów, stanowisk i powiązań, aby w końcu nikt nie wiedział, kto za co odpowiada i jakie ma kompetencje. Może się to wydawać nieprawdopodobne, ale szczytowym osiągnięciem urzędowej gangreny w województwie śląskim jest zarządzanie kulturą - Anno Domini 2011 osiągnęło już ono poziom znany wyłącznie z teatru absurdu.

Wedle wszelkich znanych reguł wojewódzkimi instytucjami kultury i wszelkimi artystycznymi przedsięwzięciami powinien zarządzać stosowny wydział kultury w urzędzie marszałkowskim oraz jego dyrektor. W Katowicach, owszem, taki wydział istnieje i nawet ma swojego dyrektora w osobie pana Przemysława Smyczka. Naiwny jest jednak, kto sądzi, że w jego rękach spoczywa jakakolwiek realna władza programowa lub wykonawcza. Jeśli ktoś kiedykolwiek usiłował cokolwiek w tym wydziale załatwić lub uzyskać, dawno pozbył się złudzeń i wie, kto dzierży władzę rzeczywistą.

Niejako obok oficjalnych struktur istnieje bowiem na wpół tajne stanowisko doradcy marszałka ds. kultury, którego nie ma w żadnych oficjalnych strukturach urzędu. A dzierży je emerytowana dyrektorka wydziału, pani Łucja Ginko, bez której nie zapada żadna wiążąca decyzja. Jeśli ktoś bywa na oficjalnych uroczystościach w wojewódzkich instytucjach kultury, na benefisach, premierach czy koncertach "ku czci", ten wie, że niemal zawsze głos w imieniu urzędu zabiera pani doradca; dyrektor wydziału co najwyżej pełni rolę hostessy podającej zza pleców adres okolicznościowy, torebkę z upominkiem i bukiet kwiatów.

*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera
Wszystkie znane i wielekroć przeze mnie opisywane wypaczenia w zarządzaniu kulturą stworzone przez 20 minionych lat, obowiązują nadal, tyle że zostały przeniesione do urzędowego podziemia. Emerytowana dyrektorka realnie rządzi, jednak za nic nie odpowiada, więc nie ma do kogo kierować żalów i pretensji. Idealny układ orwellowski.

Biurokratyczny nowotwór toczy system rozdziału pieniędzy na przedsięwzięcia artysty-czne, stypendia, nagrody i inne ścieżki do dotacji. Środki te dzielone są przez utajnione sądy kapturowe, w żadnym ogłoszeniu o konkursach nie ma informacji o składzie oraz kompetencjach jurorów, choć powinno to być standardem, gdy dokonuje się podział dóbr publicznych. Skład tych kapituł można poznać dopiero po napisaniu specjalnego podania, a i to nie w każdym przypadku.

Protokoły z obrad są tajne, niczym głęboko strzeżone sekrety stanu, wnioskodawcy nie mają dostępu do żadnego etapu postępowań, także tych, które ich bezpośrednio dotyczą, zaś rozstrzygnięcia są ostateczne i niezaskarżalne. Nie znając składu komisji ani przebiegu ich obrad, nie można np. żądać wyłączenia któregoś z członków, jeśli zachodziłaby obawa konfliktu interesów lub podejrzenie braku obiektywizmu.

*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera
Dzięki takiej "tajności" do niedawna normalną procedurą było przyznawanie pieniędzy... samym sobie, czyli członkom kapituł, co gwałciło elementarną zasadę "nemo iudex in causa sua" (nie można być sędzią we własnej sprawie). Po długich latach niezakłóconego stosowania tych praktyk, zlikwidowano je dopiero po ujawnieniu przez prasę, a i to nie bez oporów. Aby uniemożliwić obywatelom żądanie jawności postępowań i dostępu do akt - co gwarantuje ustawa - status gremiów rozstrzygających oficjalnie jest "doradczy" lub "rekomendujący"; formalnie decyzje podejmuje zarząd województwa, choć de facto autoryzuje on jedynie orzeczenia tajnego ciała "społecznego".

Ale to nie wszystko, patologia zarządzania kulturą sięga szczytów regionalnej władzy. W zarządzie województwa nadzór nad kulturą podzielono pomiędzy dwóch członków - Aleksandrę Gajewską-Przydrygę i Jerzego Gorzelika - zapewne z obawy, aby temu ostatniemu nie oddać władzy zbyt dużej jak na wyobrażenia "obrońców polskości". Jest to rozwiązanie kuriozalne, doskonale służące "kierowaniu kulturą z tylnego siedzenia", czytaj z fotela "doradcy". Cóż, w mętnej wodzie niektórzy czują się wyjątkowo swobodnie.

*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!