Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto wierzy, że jest tylko zwykłym śmiertelnikiem

Grażyna Kuźnik
O tym, dlaczego żyjemy wśród duchów, czego od nas chcą, jaka śmierć spotkała pisarzy XX wieku, jak radzić sobie z cieniem własnej śmierci - mówi prof. Józef Olejniczak, literaturoznawca z Uniwersytetu Śląskiego

Śmierć jest skandalem, bo ktoś był, a nagle gonie ma. To nie do pojęcia, nie rozumiemy tego, jesteśmy oburzeni.

Tego określenia użyłem w książce „Powroty w śmierć”, ale przede wszystkim jako charakterystykę postaw w kulturze Zachodu. W niej śmierć jest czymś wstydliwym, porażką, zgrzytem. Odsuwa się ją na ubocze, z dala od ludzkich oczu, tak jak cmentarze, szpitale czy starość. W ogóle świat zachodni nie chce o śmierci słyszeć, boi się jej. Wokół żywych ma być młodo i zdrowo. Gdy ktoś umiera, to wywołuje skandal w tym upiększonym świecie.

Ja to rozumiem jako niezgodę na czyjeś ostateczne odejście. To właśnie skandal, że natura tak to urządziła.

Na poziomie egzystencjalnym można w ten sposób odczuwać. Nieprawda, że nie ma ludzi niezastąpionych, dobrze o tym wiemy. Po każdym człowieku pozostaje wyrwa, nie będzie już drugiego takiego istnienia. I czas niczego nie zmieni. Po śmierci moich rodziców upłynęło 30 lat, a jednak wciąż jest mi ich brak, to bardzo dotkliwa tęsknota, nie do ukojenia. Także za przyjacielem, profesorem Ireneuszem Opackim, z którym stale się spieraliśmy. Straciłem nasze rozmowy, nie zastąpię je innymi. Mogę pytać, dlaczego ich nie ma, jak to możliwe, że tak się stało. Gdzie są? Pytało wielu przede mną. Na tajemnicy śmierci opiera się przecież religia chrześcijańska.

W Polsce dużo mówimy o zmarłych, żyjemy wśród widm i duchów, nasi zmarli są obecni, jesteśmy im coś winni. „Jeśli zapomnę o nich, Ty, Boże na niebie, zapomnij o mnie”.

Tak, „Dziady”. Nasza sztuka, mówiąc wprost, to rozmowy z trupami. Utwory romantyzmu są pełne zjaw, ale współczesne również. Wystarczy przykład Tadeusza Kantora i jego „Umarłej klasy” czy Tadeusza Słobodzianka, autora wybitnej sztuki „Nasza klasa”, opowieści o przedwojennym pokoleniu, klasie złożonej z polskich i żydowskich dzieci. Czasem, zwłaszcza w okresie 1 listopada, mam wrażenie, że cmentarze i groby są zbyt wielką obsesją Polaków. Przychodzę na groby rodziców dość często, widzę, jak w okolicach Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego zaczyna ludzi ogarniać szaleństwo. Patrzę na to z dystansem.

Słowa „świętej pamięci” mają u nas szczególne znaczenie.

Celebrujemy zmarłych, ich prochy, serca. Daje do myślenia sprowadzenie zwłok Słowackiego z Francji do Polski. Trumnę obwożono po całym kraju, wystawiano na widok publiczny, delegacje oddawały jej hołd. Długo to trwało. Aferą skończyło się sprowadzenie zwłok Witkacego do Zakopanego z Ukrainy, gdzie uciekając przed Niemcami, prawdopodobnie popełnił samobójstwo. Ale okazało się później, że sprowadzone ciało należy do młodej kobiety. To ją pochowano bardzo uroczyście w asyście władz jako Stanisława Witkiewicza.

Można się uśmiechnąć, ale nie lubimy żartować ze śmierci. Halloween budzi protesty. Wiele osób uważa, że przebierańcy obrażają ich uczucia, co gorsza, pamięć zmarłych.

To zwyczaj, który przyszedł do nas z Ameryki. Oswajanie śmierci jest ludzkie, nie mam nic przeciwko temu. Nie jestem entuzjastą takich przeszczepów, ale Halloween w Polsce, podobnie jak wa-lentynki, to już fakt, więc przyjmuję go do wiadomości. Nie ma o co kruszyć kopii.

Pan jako temat swojej książki też wybrał śmierć. Chodzi o pięciu pisarzy: Schulza, Wata, Wittlina, Miłosza i Gombrowicza. Każdy z nich umarł inaczej. Aleksander Wat popełnił samobójstwo.

Samobójstwo nie jest żadnym rozwiązaniem. W całym swoim życiu, badając literaturę, spotkałem się tylko z dwoma przypadkami samobójstwa, które uważam za uzasadnione. To właśnie śmierć Wata, autora wstrząsającego pamiętnika „Mój wiek”. Pisarz, były wyznawca komunizmu, przekonał się, co to za ustrój. Więzień Łubianki zesłany do Kazachstanu, gdzie odnalazł się z zesłaną osobno żoną i synem, bardzo cierpiał fizycznie. Został źle zdiagnozowany, bóle głowy stawały się nie do zniesienia, nikt nie potrafił mu pomóc. Przedawkował środki znieczulające. Rozumiem jego decyzję.

Chodzi o wielki ból fizyczny lub psychiczny. Albo o oba naraz.

Drugi przykład to Jean Améry. Pochodził z zasymilowanej austriackiej rodziny żydowskiej, otrzymał katolickie wychowanie. Po anschlussie Austrii wyjechał do Belgii, tam działał w ruchu oporu. Ale w 1943 roku wpadł w ręce gestapo. Był okrutnie torturowany. Gdy odkryto, że jest Żydem, trafił do Auschwitz, potem do obozów w Buchenwaldzie i Bergen-Belsen, zdołał jednak przeżyć. Za cel swojego dalszego życia uznał spisanie tego, czego był świadkiem. Napisał „Poza winą i karą: próby przełamania podjęte przez złamanego”.

Twierdził, że każdy, kto kiedykolwiek był torturowany, zawsze pozostanie torturowany i nigdy nie odzyska zaufania do świata.

Po skończeniu książki Améry popełnił samobójstwo, nie chciał żyć w świecie, który był zdolny do Holocaustu. Zbyt wiele widział, doznał. Ta decyzja miała swój sens.

Uda się nam pojąć kiedyś Holocaust? Czy nie traktujemy go jako nowotwór, narośl, która zdarzyła się ludzkości, ale normalni, zdrowi ludzie nie mają z nim nic wspólnego?

W Polsce to trudny temat, to na naszej ziemi - czy chcemy, czy nie - były obozy zagłady. Mamy problem z antysemityzmem, co widać choćby na stadionach, chociaż Żydów dawno wśród nas nie ma. Myślę, że z różnych powodów nie przerobiliśmy kwestii Holocaustu. To zadanie wciąż stoi przed nami.

Bruno Schulz, o którym pisze pan w książce „Powroty w śmierć”, zginął w getcie w Drohobyczu, zastrzelony na ulicy przez gestapowca.

Schulz, takie mam przekonanie, nie spodziewał się właśnie takiej śmierci, może wtedy w ogóle jej nie oczekiwał. Mimo że żył w getcie, wokół działy się straszne rzeczy. Ale Schulz był oderwany od rzeczywistości, miał wewnętrzny świat. Wiele mówi o nim sytuacja, gdy pojechał do Paryża podbijać Francję swoimi naprawdę ciekawymi rysunkami. Ale wybrał sezon ogórkowy, wszystkie galerie były pozamykane, krytycy wyjechali na wakacje, nie miał komu pokazać prac. Wrócił z niczym.

Gdyby nie wyszedł wtedy z domu, pewnie po chleb, to mógłby się uratować.

Jego śmierć była niespodziewana, absurdalna. Wszystko było już przygotowane, miał dokumenty, pomogła mu je zdobyć Zofia Nałkowska. Zginął właściwie w przeddzień ucieczki.

Napisał kiedyś: „To jest największe nieszczęście - nie wyżyć życia“.

I to go chyba spotkało. Nie czuł się spełniony, miał dużo niedokończonych projektów, zaczętych dzieł, pomysłów. Jerzy Ficowski, znawca jego życia i twórczości, latami szukał zaginionych, rozproszonych rękopisów Schulza.

Śmierć - w poczuciu niespełnienia - musi być bardzo trudna.

Myślę czasami z ulgą, że mnie to już nie spotka. Mam poczucie, że dobrze, w miarę sił, wykorzystuję swój czas. To będzie duża pociecha na końcu mojej drogi.

Który z opisanych w książce pisarzy, w swoim podejściu do śmierci, jest panu najbliższy?

Jeśli już, to - niedosłownie - ale Witold Gombrowicz. Prawdę mówiąc, wypierał istnienie śmierci, chciał się z niej wykluczyć, nie brał jej pod uwagę. Interesowało go życie. Lamentował: „Ale ja? Ja, z moimi koniecznościami, z koniecznościami mego ja?” Trudno mu było uwierzyć, że zalicza się do zwykłych śmiertelników, że nie uniknie tej chwili. Zmarł na niewydolność płuc.

Żyjemy w cieniu zmarłych, własnej śmierci, jej nieuchronności. W lęku, że znikną nasi ukochani. Jak sobie z tym radzić?

Tylko ciesząc się chwilą, teraźniejszością, drobiazgami. Doceniając to, co mamy. Pogodzeni ze sobą, starając się zostawić po sobie jakiś dobry ślad. I jeśli chcemy, to jak Gombrowicz możemy wierzyć, że śmierć nas ominie.

Józef Olejniczak
Jest profesorem zwyczajnym w Zakładzie Teorii Literatury im. I. Opackiego na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Autor siedmiu książek, zredagował także dziesięć monografii zbiorowych, napisał ponad 120 artykułów naukowych. Interesuje się tematami związanymi z literaturą polską XX wieku oraz teorią literatury. Ostatnio swoje zainteresowania koncentruje także wokół wspólnych miejsc nauki o literaturze i antropologii. Uczestniczył w wielu krajowych i zagranicznych sesjach naukowych, wykładał m.in. w Nowym Jorku, Neapolu, Lille, Wilnie, Bukareszcie, Opawie, Kownie, Sztokholmie.


*Firmy pogrzebowe z woj. śląskiego umierają przez długi
*Nowi posłowie i senatorowie z woj. śląskiego ZOBACZ
*Loteria paragonowa: Jak się zarejestrować? Kiedy losowanie nagród?
*Jesteś Ślązakiem, Zagłębiakiem, czy czystym gorolem? ROZWIĄŻ QUIZ
*PiS chce zlikwidować gimnazja i obowiązek szkolny 6-latków REFORMA SZKOLNA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!