Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto żegluje, ten naprawdę żyje

Redakcja
Materiały prasowe
Dzięki dramatowi "Fryderyka Chopina" przypomnieliśmy sobie o polskich żaglowcach. I dobrze, bo Polacy pomni wielowiekowej tradycji znowu obracają się rufą do morza - pisze Adam Daszewski.

Jan z Kolna odkrył Amerykę przed Kolumbem. To znaczy odkryłby z pewnością, gdyby istniał. Tak w największym skrócie wyglądają polskie morskie sukcesy z pierwszych dziesięciu wieków naszej historii. Zadziwiające, jak taki skrajnie lądowy naród potrafił otworzyć się na morze, zdobywając wraz z niepodległością maleńki skrawek Bałtyku.

W ciągu niespełna dwudziestu jeden lat zbudowaliśmy jeden z najnowocześniejszych portów świata, dorobiliśmy się floty transatlantyków i pokochaliśmy morskie wycieczki. Początki naszych morskich początków nie były jednak łatwe. Ja osobiście w tym miejscu naszej morskiej drogi widzę żagle "Lwowa". Ten trzymasztowy bark mający w 1920 roku, w chwili zakupu przez nasz rząd, już ponad pół wieku, był jednym z pierwszych wśród statków i okrętów (to jednostki wojskowe), które podniosły polską banderę. "Lwów" był też pierwszym naszym statkiem, który przekroczył równik. Wreszcie na jego pokładzie poznawał morze wielki kapitan, ale może jeszcze większy pisarz - Karol Olgierd Borchardt. "Lwów" bowiem pod biało-czerwoną banderą został statkiem szkolnym. Wychował dzięki marynarzom Polakom z flot trzech zaborców pierwsze pokolenie naszych ludzi morza.

ORP "Iskra", czyli Okręt Rzeczypospolitej Polskiej, trafił pod polską banderę w roku 1927. Też szkolił marynarzy, ale tych, którzy pragnęli związać swe losy z marynarką wojenną. Służył aż do 1977 roku, czyli pół wieku, ale z... przerwą. Otóż w latach 1940-1948 został wydzierżawiony Wielkiej Brytanii i został okrętem Jego Królewskiej Mości Jerzego VI - HMS "Pigmy". Wojnę spędził może nie w pierwszej linii, ale służąc jako mieszkanie załogom brytyjskich okrętów.

W 1930 roku "Lwów" został zastąpiony przez "Dar Pomorza" zbudowany w Niemczech w 1909 w stoczni Blohm-Voss w Hamburgu jako statek szkolny "Prinzess Eitel Friedrich". Po wojnie żaglowiec trafił pod banderę francuską i otrzymał nazwę "Colbert". Jako rześki dwudziestolatek w 1929 r. trafił do Polski za a sumę 7 tys. funtów szterlingów. Wojnę przetrwał w Sztokholmie, został internowany przez Szwedów. Do Polski wrócił w 1945 roku.

Co najwspanialsze, pod polską banderą trwa do dziś i jest jedną z nielicznych we flocie światowej jednostek liczących sobie ponad sto lat! W ostatni rejs wypłynął w 1981 roku, a dwa lata później został statkiem muzeum. Dla mnie jest niewątpliwie najpiękniejszym żaglowcem świata. Dlatego każdy powinien go obowiązkowo odwiedzić, jeśli latem ma możliwość zahaczenia o Gdynię. Dodam jeszcze, że jest "Dar" niekwestionowanym rekordzistą Polski, jeśli idzie o liczbę pocztówek z jego wizerunkiem. Wydano ich już grubo ponad 150.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!