Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kupił grunt za grosze, chce odsprzedać za kokosy

Teresa Semik
Prezes spółdzielni Stare Gliwice, Tadeusz Sperczyński wystąpił ze skargą kasacyjną
Prezes spółdzielni Stare Gliwice, Tadeusz Sperczyński wystąpił ze skargą kasacyjną Fot. Mikołaj SUCHAN
Urząd Skarbowy w Gliwicach wyjaśnia, czy Franciszek Jopek prawidłowo rozliczył się z fiskusem nabywając od niemieckich spadkobierców ziemię pod blokami osiedla Stare Gliwice.

Za metr gruntu zapłacił pięć lat temu 4,27 zł (jedno euro) i od tej kwoty odprowadził podatek tłumacząc, że "cena sprzedaży odpowiada wartości rynkowej". Od lokatorów oczekuje teraz, by odkupili od niego tę ziemię płacąc za metr... 157 zł.

Ile warte są nieruchomości pod osiedlem zbudowanym na gruntach porzuconego gospodarstwa rolnego niemieckich przesiedleńców? I jak wyszacować tę ziemię? Sprawę zbada Sąd Najwyższy. Zdaniem spółdzielców oczekiwania nowego właściciela gruntów pod ich blokami kłócą się ze społecznym poczuciem sprawiedliwości. -

Jeśli zapłacimy panu Jopkowi 4,1 mln zł zgodnie z nakazem sądu w Katowicach (157 zł za m kw.), to jest ryzyko, że spółdzielnia stanie się niewypłacalna i w konsekwencji upadnie - twierdzi Tadeusz Sperczyński, prezes Starych Gliwic. Dlatego wystąpił ze skargą kasacyjną.

- Jesteśmy przerażeni, bo to oddali możliwość przejęcia na własność naszych mieszkań - mówi Wiesława Sienicka, lokatorka osiedla. - By zapłacić panu Jopkowi tak olbrzymią kwotę, spółdzielnia musi zaciągnąć kredyt pod zastaw swoich nieruchomości. Kto potem zechce kupić nasze mieszkania obciążone hipoteką?
Sporną ziemię w Gliwicach porzucili właściciele, kiedy w latach 50. wyjechali na stałe do Niemiec.

Przez kolejne dziesięciolecia nie płacili w Polsce podatków. Grunty rolne leżały odłogiem i w 1979 roku prezydent Gliwic przekazał je w wieczyste użytkowanie spółdzielni, by zbudowała na nich bloki. Ówczesny prezydent Gliwic, Józef Antosz podał w decyzji, że grunt "stanowi własność Skarbu Państwa i jest wolny od obciążeń", co było niezgodne ze stanem prawnym. W księgach wieczystych wciąż figurowała rodzina Kamajów, która i wtedy nie reagowała, że na terenie ich gospodarstwa wznoszone są domy.
W 2002 roku ich niemieccy spadkobiercy bez problemu przeprowadzili postępowanie spadkowe. W marcu 2004 roku sąd wieczystoksięgowy w Gliwicach odrzucił powództwo Skarbu Państwa o wpisanie gminy Gliwice w księdze wieczystej. Miasto nawet nie odwołało się od tego orzeczenia. Miesiąc później, w kwietniu 2004 roku Jopek bez najmniejszych przeszkód odkupił od spadkobierców Kamajów ziemię o powierzchni 14,5 ha z osiedlem, szkołą i drogą, płacąc ponad 623 tys. zł.

Jopek, znany producent ceramiki budowlanej z Zabrza, stał się beneficjantem komunistycznego bałaganu. Na władzach Gliwic spoczywa odpowiedzialność za to, że bez uregulowanych praw majątkowych przekazały ziemię spółdzielni, wydały pozwolenie na budowę bloków w latach 1979-1991, a potem pobierały opłaty za wieczyste użytkowanie.

- Uznaliśmy, że pan Jopek kupił grunty rolne i za taką cenę chcieliśmy tę ziemi od niego odkupić - mówi prezes Sperczyński. - To spółdzielnia odrolniła grunty, uzbroiła teren i zbudowała bloki.
Franciszek Jopek zażądał ceny jak za działki budowlane i sprawę wygrał. Poprzednie zarządy spółdzielni nie są bez winy. Decyzja administracyjna przekazująca grunty pod bloki wymagała aktu notarialnego, a tego nie dopilnowały. W rękach Jopka znalazła się jedna piąta osiedla.

W kasacji do Sądu Najwyższego pełnomocnik spółdzielni, Ewa Bojarska wnosi o wykładnię pojęcia: "wartość rynkowa" takich nieruchomości, jak te pod blokami Starych Gliwic, które nie podlegają wolnej grze rynkowej.

Na ziemi zakupionej przez biznesmena stoi także fragment szkoły. Miasto zmuszone było odkupić tę działkę od Jopka za 204 tys. zł. Tu cena podskoczyła z jednego euro do 144 zł za m kw. Władze Gliwic muszą jeszcze kupić od Jopka działki pod planowaną w tym miejscu drogę. Toczyły się już rozmowy na temat zamiany gruntów w Starych Gliwicach, ale zostały zerwane. Franciszek Jopek odmówił nam autoryzacji swoich ustnych wypowiedzi, więc zgodnie z prawem prasowym redakcja nie może ich zamieścić. Nie udzielił też odpowiedzi na listowne zapytania.

Gmina nie poszła na zamianę

Franciszek Jopek proponował zamianę całej swojej nieruchomości w Starych Gliwicach (14,5 ha) na grunty miejskie.

- Chciał "czysty" gminny grunt za swoją ziemię będącą we władaniu różnych podmiotów. Wyłącznie taką zamianą był zainteresowany - informuje Marek Jarzębowski, rzecznik prezydenta Gliwic. - Nie mogliśmy się narażać na zarzut niegospodarności. Propozycja pana Jopka "metr za metr" nie ma sensu, gdyż nieruchomość można zamienić, stosując zasadę "wartość za wartość".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!