Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ładuniuk: Tożsamość i historia w czasach popkultury

Anna Ładuniuk
Znam Śląsk, bo miałem kiedyś dziewczynę z Będzina – oświadczył przed laty wiceminister odpowiedzialny za górnictwo. Rozśmieszył tą deklaracją mieszkańców i Śląska, i Zagłębia, ale już jego słuchacze spoza naszego województwa w ogóle nie zauważyli niezręczności.

Bo prawdą jest, że dla mieszkańca Mazowsza czy Wybrzeża sprostowania typu: „Sosnowiec nie leży na Śląsku” są kompletnie niezrozumiałe. Tak jak my nie widzimy różnicy między Kujawami a Krajną.

I choć to wydaje się kompletnie nieracjonalne, żeby tak pilnować tej swojej odrębności w czasach, kiedy Ślązacy „z dziada pradziada” kupują mieszkania w Sosnowcu, a Zagłębiacy w Katowicach, kiedy jedni i drudzy codziennie stoją w korkach, jadąc do pracy na drugą stronę Brynicy, kiedy normalnością są śląsko-zagłębiowskie rodziny, kiedy tak wielu mieszkańców województwa nie jest ani Ślązakami, ani Zagłębiakami – to jednak temat jest obecny i z jakiegoś powodu jedni i drudzy potrzebują podkreślania swojej odrębności historycznej i kulturowej.

A teraz dodatkowo od kilku, a może i nawet kilkunastu lat obserwujemy coraz większą potrzebę budowania małych ojczyzn, szukania własnej tożsamości, odkrywania genealogii rodzin, podkreślania swojej odrębności (i dotyczy to nie tylko naszego regionu, to globalny trend).

Na naszym lokalnym podwórku – Śląsk i Ślązacy w tej tożsamościowej śląsko-zagłębiowskiej rywalizacji są bardziej widoczni. To o Ślązakach domagających się uznania swojej godki za język regionalny głośno w Polsce, to oni mają wyraziste regionalne stowarzyszenia, upominają się o pamięć swojej trudnej historii i tragedii górnośląskiej. Nawet nazwa województwa brzmi: śląskie.
Nic dziwnego, że w takim towarzystwie i przy takich atutach sąsiada Zagłębie wypada blado.
Przed kilkoma dniami dowiedzieliśmy się o powołaniu Instytutu Zagłębia Dąbrowskiego. Oficjalnej instytucji mającej badać i promować Zagłębie.

Dziś na stronach magazynowych publikujemy rozmowę z jej szefem, profesorem Dariuszem Nawrotem. Podoba mi się idea, żeby odkłamywać stereotypy i przypominać ludzi ważnych dla historii i tożsamości regionu. I mam nadzieję, że dzięki tej pracy i ludzie spoza regionu, i sami Zagłębiacy, zapytani o ważne osobistości, będą w stanie wymienić więcej niż te dwa nazwiska, które obecnie jak mantra powtarzane są przy wszystkich okazjach: Kiepura i Gierek...

A słabe punkty? Zamknięcie się w skorupie instytucji i zaprzęgnięcie do pracy historyków, którzy będą wprawdzie żmudnie odsłaniać niewątpliwie piękne karty i piękne postaci, ale nadal nie będą w stanie wprowadzić ich do popkul-tury. A bez tego takie postaci jak Gabriel Taszycki, o którym tak pięknie mówi profesor Nawrot, pozostaną nadal znane jedynie grupce pasjonatów historii. Bo czy nam się to podoba, czy nie, żyjemy w czasach popkultury i celebrytów kreowanych przez media.

Popularność daje film albo serial, gra komputerowa, powieść (pod warunkiem, że trafi w modny akurat trend). Przykładem książki o Sosnowcu autorstwa Zbigniewa Białasa – „Korzeniec” i jej kolejne części (a także potem teatralna adaptacja powieści). I choć „Korzeniec” to tylko kryminalna beletrystyka, nie ulega wątpliwości, że w ostatnich latach to właśnie ten tytuł najbardziej rozbudził ciekawość (w dobrym sensie tego słowa) historią Sosnowca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!