Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ładuniuk: Western, czyli pytania o Śląsk

Anna Ładuniuk
M'Rose (Grzegorz Przybył) i szeryf (Bartłomiej Błaszczyński)
M'Rose (Grzegorz Przybył) i szeryf (Bartłomiej Błaszczyński) Teatr Śląski
W połowie XIX wieku ponadstuosobowa grupa śląskich chłopów spod Strzelec Opolskich za Mojżeszem swoich czasów, księdzem Moczygembą rusza do swojej Ziemi Obiecanej, do Teksasu. Liczą tam na swój raj, krainę mlekiem i miodem płynącą. Konfrontacja obietnic z rzeczywistością jest bolesna: nieprzyjazny klimat, wrogość sąsiadów, bandyci i Indianie, w dodatku ich Mojżesz nie ma dość charyzmy by zapanować nad sytuacją i ucieka. Ale oni heroicznie walczą.

Budują swój maleńki kawałek Śląska w Teksasie. Mija 50 lat, 100 lat, 150 - a oni ciągle tam są. Gotowy temat na scenariusz...
Takich historii i takich miejsc w świecie jest więcej (choćby w brazylijskiej Paranie), ale tak jakoś wyszło, że to do Panny Marii w Teksasie od kilkudziesięciu lat ciągnęli najpierw naukowcy, a potem dziennikarze.

A teraz za Ślązaków w Teksasie wziął się także Teatr Śląski. W sobotę odbyła się tu premiera prasowa spektaklu "Western", sztuki napisanej specjalnie dla teatru przez Artura Pałygę (kiedyś dziennikarz, od kilku lat z powodzeniem sprawdza się jako dramaturg). Prawdę mówiąc XIX-wieczna historia Panny Marii jest tu tylko pretekstem do do zapytania o tożsamość, tradycję, o współczesny Śląsk.

Spektakl ma zamykać konsekwentnie realizowany przez teatr cykl "Śląsk święty, Śląsk przeklęty". To publicystyczne zadanie jest w "Westernie" podane tak wyraźnie, że widz nie ma wątpliwości. Jest i w warstwie dialogowej (momentami aż zbyt oczywiste - jak choćby w wypadku Ofelii), i w warstwie realizacyjnej - wyświetlane na ekranie komentarze. I choć realizatorzy tak ten spektakl wyraźnie osadzają w śląskiej dyskusji, oczywiste, że ma on bardziej uniwersalny wymiar: to pytanie wobec którego stawali i stają wszyscy "wykorzenieni" - czy mają stać się "Amerykanami", czy podkreślać swoją odrębność. A może odciąć wszystko grubą kreską i zacząć nowe życie?

Czy takie pielęgnowanie jest wyrazem siły czy może przeciwnie - słabości? Czy można odnieść sukces ciągle się oglądając wstecz? W "Westernie" na scenie Teatru Śląskiego, reżyserowanym przez Rafała Urbackiego i Roberta Talarczyka te pytania stają przed widzem. Ale bez obawy: ta cała publicystyka nie przytłacza.

W prawie dwugodzinnym spektaklu nie ma czasu na nudę. Aktorzy przebrani w kostiumy jak z "Bonanzy", autorstwa Adrianny Gołębiewskiej (to jej praca dyplomowa na ASP i część projektu KatoDebiut w Teatrze Śląskim), do westernu nawiązująca także muzyka autorstwa Przemysława Sokoła (świetna, bez niej spektakl wiele by stracił), dialogi podawane w gwarze, wyraźne mruganie ze sceny do widza i branie w cudzysłów - to wszystko nadaje spektaklowi charakter komedii.

Do polecenia, nie tylko dla Ślązaków.

Anna Ładuniuk
redaktorka Dziennika Zachodniego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!