Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lajera, czyli katarynka

Jerzy Gorzelik
Korzystne dla Ruchu Autonomii Śląska sondaże spędzają sen z oczu części konkurencji i są wyrazem narastającej nerwowości

Lajera to śląskie określenie na katarynkę, czyli instrument muzyczny, na którym poruszając korbą, wygrywa się melodie. Kojarzy się z powtarzalnością, brakiem inwencji i graniczącą z prymitywizmem prostotą. Podobnie bywa z politykami, operującymi wytartymi frazesami i powielającymi stereotypowe poglądy rodem z poradnika podrzędnego agitatora.

My, górnośląscy autonomiści, mamy do czynienia z tym gatunkiem od lat. Dlatego nie zaskoczyła nas ostatnia gorączkowa aktywność publicystyczna konkurencji, która zaszczyciła nasze środowisko całą serią felietonów. Przyjęta przez naszych rywali taktyka zwalczania RAŚ uchodzić może za typową. Warto poddać ją zatem poglądowej analizie.

RAŚ swoje, a dziad swoje

Podstawowym założeniem, na którym dyżurni przeciwnicy autonomii i RAŚ opierają swoją krucjatę, jest całkowita obojętność na argumenty drugiej strony i na głoszone przez nią tezy. Zwolennicy centralizmu nie słuchają, co mają do powiedzenia autonomiści, nie próbują nawet podejmować polemiki. Konstruują sobie własny obraz wroga, który następnie zaciekle atakują niczym lalkę voodoo w nadziei, że wbita szpila dotknie obiekt ich nienawiści.

Klasycznym przykładem takich zachowań jest od lat Rajmund Pollak. Były wojewódzki radny z LPR, niezłomny obrońca "Podbeskidzia", jest niczym czeski król Jan Luksemburski, który mimo ślepoty, przywiązawszy się do dwóch rycerzy, szarżował na angielskie pozycje w bitwie pod Crécy. Ataki pana Rajmunda imponują podobną brawurą. "RAŚ to nowa V kolumna" - przeczytać można na jego blogu, przypominającym wirtualny gabinet osobliwości. "Oni na razie tylko maszerują, ale jak zaczną się zbroić będzie już za późno" - bije na alarm autor. Aż ciarki przechodzą po plecach. Tylko czekać, kiedy krzyknie: "Hej, kto Pollak, na bagnety!"

Gdzie tam młodym do Pollaka

Ostatnio godnie zastąpić Rajmunda Pollaka - nie tylko w ławach sejmiku, ale także w roli demaskatora niecnych knowań RAŚ - postanowili młodsi. Lecz, choć m.in. dzięki gościnności "Polski Dziennika Zachodniego" możliwości mają nieporównywalnie większe, polotem i oryginalnością sądów nie dorównują swemu poprzednikowi. Ich zarzuty wydają się nieco wtórne, a sposób ich prezentacji trochę asekurancki. Zastrzegają, że nie podejrzewają nas, w odróżnieniu od Rajmunda Pollaka, o "chęć działań zbrojnych". Jeszcze nie dziś. Ale podobieństwa do terrorystów z ETA dostrzegają. I domniemywają, że, jeśli dostaniemy palec - czytaj autonomię - bez wahania sięgniemy po rękę, czyli niepodległość, lub przyłączymy się do Niemiec. I pewnie, z uwagi na brak granicy z RFN-em, zażądamy korytarza do Berlina przez Dolny Śląsk - dodałby niezrównany Rajmund Pollak.

Odwołanie się do przykładu baskijskiej ETA także należy już do żelaznego repertuaru zwolenników centralizmu. Ci ostatni powtarzają z przekąsem: Baskowie autonomię dostali, ale żądają więcej. Miałem okazję polemizować z tym argumentem w jednym z tekstów zestawiając kilka podstawowych faktów i dat. Mam wrażenie, że oponenci zwykli czytać wyłącznie własne felietony, jednak chętnie powtórzę na użytek Czytelników to, co oczywiste.

Baskijski separatyzm i terroryzm nie są pochodną autonomii, lecz jej zniesienia przez dyktaturę generała Franco. Przywrócenie tej formy samorządności ostudziło zapał ETA. Ograniczenie przemocy nie jest zatem, jak twierdzą niektórzy w swej naiwności, efektem skuteczności policji, lecz spadkiem poparcia dla radykałów wśród baskijskiego społeczeństwa.

Antypolscy i się nie da

Następny pocisk z arsenału niezłomnych tropicieli spisku autonomistów to zarzut pomijania polskiego wkładu w dzieje regionu i eksponowanie wątków niemieckich. Ponownie szpilka trafiła w laleczkę voodoo miast w RAŚ.

Jak bowiem wytłumaczyć, że ci rzekomo antypolscy autonomiści fundują tablicę pamiątkową biskupa Józefa Gawliny, biskupa polowego Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, czy wydają publikację honorującą wybitnego lingwistę Jana Wyplera, pracownika Polskiego Komisariatu Plebiscytowego? A może problemem jest to, że RAŚ niepolskie, a więc także niemieckie aspekty naszej kultury i historii w ogóle dostrzega i popularyzuje? Oznaczałoby to nie, że RAŚ jest antypolski, lecz że jego krytycy są antyniemieccy.

I wreszcie mój ulubiony argument. Nie da się. Autonomia to mrzonka i nawet, gdyby uznać ją za rozwiązanie rozsądne, jej wprowadzenie jest niemożliwe. A skoro się nie da, to dla RAŚ autonomia jest tylko mamidłem torującym drogę do splendorów i władzy. Zarzut ten brzmi szczególnie uciesznie w ustach polityków, którzy dla utrzymania stanowisk bez skrupułów zmieniają partyjną przynależność. Kryje się w nim jednak jeszcze większy paradoks.

Lekceważenie obywateli

Oto uczestnicy demokratycznej gry pośrednio deklarują brak wiary w to, że wola obywateli może zmieniać państwo. Politycy ci zakładają, że społeczeństwo nie ma wpływu na swych reprezentantów, decydujących o kształcie ustrojowym Rzeczpospolitej. Być może kierują się własnym doświadczeniem i stosunkiem do wyborców.
Niektórzy dyżurni przeciwnicy autonomii czują jednak, że ich tezy o "prawdziwych intencjach" RAŚ mają cokolwiek kruche podstawy. Nie mogąc znaleźć dla nich oparcia w wypowiedziach autonomistów, imają się różnych sposobów. Na przykład przywołują anonimowe opinie na internetowych forach. O tym, że Śląsk powinien być niemiecki, że nie-Ślązaków wyrzucić należy za Brynicę, albo, że jedynie kwestią czasu jest powstanie śląskiego państwa. Pozostaje tylko postawić kropkę nad i, wskazując autorów tych radykalnych wpisów jako prawdziwą twarz Ruchu Autonomii Śląska, na co dzień skrytą podstępnie pod maską politycznej poprawności.

Broń to jednak obosieczna. Wystarczy prześledzić dyskusję, jaka rozpętała się pod jednym z felietonów w "Polsce Dzienniku Zachodnim". Jakiś anonimowy adwokat autora straszącego separatyzmem RAŚ, wzywa do eksterminacji zwolenników autonomii, inny wyzywa ich od folksdojczów i wysyła do Niemiec. Nie, nie zamierzam przypisywać naszym oponentom poglądów kąpanych w gorącej wodzie internautów. Po pierwsze, nie wypada. W sieci każdy może strzępić język do woli, a czyni to na własny rachunek. Po drugie, nie muszę. Głoszone przez następców Rajmunda Pollaka pod własnym imieniem i nazwiskiem tezy są tak niespójne, że nie ma najmniejszej potrzeby uciekać się do insynuacji. Wystarczy rozebrać je na czynniki pierwsze i skonfrontować z faktami.

Z babcinego sztambucha

Nie o poważny spór jednak chodzi. Zbliżają się wybory samorządowe. Opublikowane przed paroma miesiącami, korzystne dla RAŚ sondaże, spędzają sen z oczu części konkurencji. Dociekania "prawdziwych intencji politycznych przywódców Ruchu Autonomii Śląska" właśnie w tym momencie są wyrazem narastającej nerwowości. Mam jedynie wątpliwości, jakiemu środowisku politycznemu przypisać streszczone tu osobliwe poglądy. Ów LPR-owski repertuar ideowy eksploatują bowiem najintensywniej byli działacze PiS-u, którzy spokojną przystań znaleźli w Platformie.
Ponadpartyjną popularnością okazuje się cieszyć również PiS-owska koncepcja "patriotyzmu genetycznego". Zgodnie z nią potomkowie prawdziwych patriotów sami charakteryzować się będą podobnie chwalebną postawą. Najwyraźniej głęboko przekonany do słuszności tej teorii mój szanowny kolega z łamów "PDZ" [Witold Naturski - przyp. red.] dziwi się niezmiernie, że nie podzielam poglądów swojego dziadka na relacje polsko-śląskie.

No i wszystko jasne! Opinie młodego felietonisty od dawna wydawały mi się trącić myszką. Teraz wiem, że mój zacny krytyk, wierność tradycji i przodkom stawiający ponad wszystko, swe tezy zaczerpnął z babcinego sztambucha. Niech będzie mi wybaczone, że wolę wygrywać melodie własne, choć być może nie wpadające w ucho. Inaczej niż zużyta lajera.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!