Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lech Wałęsa przywiózł 500 mln w walizce. "Wydaliśmy je na akcję gaśniczą pożaru lasu w Kuźni"

Joanna Wieczorek
Prezydent Lech Wałęsa pojawił się w Kuźni Raciborskiej w szóstym dniu akcji gaśniczej. Wysłuchał raportu służb, a później wziął udział w pogrzebie dh. Andrzeja Malinowskiego
Prezydent Lech Wałęsa pojawił się w Kuźni Raciborskiej w szóstym dniu akcji gaśniczej. Wysłuchał raportu służb, a później wziął udział w pogrzebie dh. Andrzeja Malinowskiego arc. Edward Morciniec
Walizka a w niej duża koperta, w środku 500 mln [starych] złotych. Tyle pieniędzy przywiózł ze sobą prezydent Lech Wałęsa do Kuźni Raciborskiej w 1992 roku. Pieniądze wydano na akcję gaśniczą. Dziś odkrywamy zapomnianą historię wizyty głowy państwa na terenie wielkiego pożarzyska.

To był rok 1992. Potwornie upalne lato, podczas którego padły 3 rekordy ciepła. Właśnie wtedy, 26 sierpnia, w okolicach Kuźni Raciborskiej i Solarni, wybuchł pożar stulecia, największy w powojennej historii Polski i Europy Środkowo- Wschodniej. Klęska, której skutki odczuwalne są do dziś. Życie straciły trzy osoby, w tym dwóch strażaków. Spaliło się prawie 10 tys. hektarów lasu. Dogaszanie pożaru prowadzono jeszcze do połowy września. Nikt nie spodziewał się, że tak ważny test dla gaśniczych, przyjdzie w zaledwie kilka tygodni od stworzenia Państwowej Straży Pożarnej.

Gdzie naprawdę wylądował?

30 sierpnia do urzędu w Kuźni Raciborskiej trafiła informacja o tym, że następnego dnia teren pożarzyska przyleci zobaczyć prezydent Lech Wałęsa. Wizyta została zaplanowana z inicjatywy prezydenckiej kancelarii. Zorganizowano ją w ekspresowym tempie, bo też w ten sposób trzeba było reagować.
CZYTAJ KONIECZNIE I ZOBACZ ZDJĘCIA:
WIELKI POŻAR LASU WYBUCHŁ 24 LATA TEMU

CZYTAJ KONIECZNIE:
PIEKŁO: WYWIAD ZE STRAŻAKIEM O POŻARZE W KUŹNI RACIBORSKIEJ

- To nie była duża świta. To była obstawa BOR-owców i dyrektor biura - opowiada o tamtym dniu Witold Cęcek, ówczesny burmistrz Kuźni Raciborskiej. By uniknąć tłumów podano różne lokalizacje lądowania helikoptera. Do dziś jedni mówią, że było to na stadionie w Kuźni, inni że nieco dalej, na polu.

- Słyszałem, że helikopter wylądował kawałek dalej od stadionu. A, że pola u nas są zabezpieczane żerdziami, to prezydent przeszedł przez nie. Mieszkańcy od razu zaczęli to komentować, a Pan prezydent miał na to odpowiedzieć: „Spokojnie, nie takie płoty przeskakiwałem” - wspomina z uśmiechem Henryk Siedlaczek, ówczesny dyrektor szkoły w Rudach, zaznaczając że historię zna z przekazu.

Wszystko wskazuje na to, że anegdota ma w sobie sporo prawdy, bo mieszkający w sąsiedztwie stadionu, po wizycie mieli narzekać na połamane gałęzie, co było skutkiem lądowania prezydenckiej maszyny.

Dziesięć tysięcy hektarów lasów w okolicach Kuźni Raciborskiej w ciągu kilku upalnych sierpniowych dni  1992 roku zamieniło się w pogorzelisko

20 lat po pożarze w Kuźni Raciborskiej [ZDJĘCIA LOTNICZE i WIDEO]

Walizka a w niej „żywa gotówka”

Spotkanie w urzędzie nie było długie, ale stała się podczas niego rzecz bardzo istotna. W zasadzie celem wizyty Lecha Wałęsy było przekazanie pieniędzy na akcję gaśniczą. Z przywiezionej walizki wyciągnął wielką kopertę, w której było 500 mln złotych. Przeliczając tę kwotę na dzisiejsze wartości, mogłoby to być jakieś kilkaset tysięcy złotych.
- Poprosiłem księgową i jeszcze kilku pracowników, by wraz z przedstawicielem prezydenta komisyjnie przeliczyli te pieniądze. Sporządzono protokół. Te środki były dobre, bo nie zostały naznaczone na co należy je wydać. Można było je wykorzystać na pilne potrzeby związane z akcją gaśniczą - objaśnia dalej Witold Cęcek.

Potrzeb było mnóstwo, bo mieliśmy inne czasy, w których wszystkiego brakowało. Nie było za co tankować wozów strażackich. Z przekazanych pieniędzy od razu spłacono dług zaciągnięty na okolicznych stacjach benzynowych. Był gigantyczny problem z zaopatrzaniem w paliwo wozów Ochotniczych Straży Pożarnych. Trzeba pamiętać o tym, że to był ciągle okres transformacji ustrojowej. Szalała inflacja, pieniądz z miesiąca na miesiąc tracił swoją wartość. Nie było regulacji formalnych, co do zabezpieczenia działań w sytuacjach kryzysowych.

- Prezydent przywiózł „żywą gotówkę”. Byliśmy tym bardzo zaskoczeni, ale te pieniądze były potrzebne, bo zasypywano nas fakturami. Ajenci stacji odmawiali tankowania, bo chcieli wiedzieć, kto za to będzie płacił, na kogo mają wystawić rachunki? To był taki okres chaosu, ale ten chaos nie wynikał z braku organizacji w sztabie, ale z braku rozwiązań systemowych. Dopiero na podstawie tych doświadczeń powstał Krajowy System Ratowniczo - Gaśniczy - komentuje dr Kazimierz Szabla, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach, ówczesny szef Nadleśnictwa Rudy Raciborskie.
CZYTAJ KONIECZNIE I ZOBACZ ZDJĘCIA:
WIELKI POŻAR LASU WYBUCHŁ 24 LATA TEMU

CZYTAJ KONIECZNIE:
PIEKŁO: WYWIAD ZE STRAŻAKIEM O POŻARZE W KUŹNI RACIBORSKIEJ

Były burmistrz wspomina, że z przekazanych pieniędzy udało się też opłacić dostawców jedzenia: bułek, mleka czy mięsa. W szczytowym okresie akcji, zaangażowanych w walkę z pożarem było ok. 10 tys. osób z 30 województw, wszystkich tych ludzi trzeba było nakarmić. Pomogli także mieszkańcy, którzy przygotowywali posiłki.

Dziesięć tysięcy hektarów lasów w okolicach Kuźni Raciborskiej w ciągu kilku upalnych sierpniowych dni  1992 roku zamieniło się w pogorzelisko

20 lat po pożarze w Kuźni Raciborskiej [ZDJĘCIA LOTNICZE i WIDEO]

Tłumy przyszły na spotkanie

Głównodowodzącym akcją gaśniczą na terenie wielkiego pożarzyska był gen. Zbigniew Meres, ówczesny komendant wojewódzki Państwowej Straży Pożarnej w Katowicach. To on w głównej mierze zapoznawał prezydenta z prowadzonymi działaniami gaśniczymi. Czasu podczas spotkania było niewiele, urząd w Kuźni wypełniony był po brzegi.
- Dziki tłum dziennikarzy, nie urażając nikogo, i tłum ludzi - wspomina wizytę prezydenta w ratuszu w Kuźni gen. Piotr Buk, były komendant Państwowej Straży Pożarnej, a w tamtym czasie jeden z dowodzących akcją gaśniczą.

- Ścisk w urzędzie był straszny. Stałem wtedy na schodach - to z kolei wspomnienie ówczesnego sekretarza miasta, Edwarda Morcińca.

Zachowały się zdjęcia, na których widać jak dowodzący akcją objaśniają prezydentowi Wałęsie zasięg pożaru i pokazują to na mapach. Prezydent wyszedł jeszcze przed urząd i rozmawiał ze służbami. Na koniec wsiadł do ciemnego fiata tempra i z całą kawalkadą pojechał na teren palącego się lasu.

- Z pożarzyska prezydent miał bezpośrednio jechać na pogrzeb (dh. A. Malinowskiego - red.) do Kłodnicy. Zapomniał wieńca. Ja z tym wieńcem jechałem. Mieliśmy wtedy na wyposażeniu tarpana (samochód dostawczy - red.) - opowiada Stefan Kaptur, emerytowany strażak z komendy Państwowej Straży Pożarnej. Głowa państwa w przemówieniu podczas pogrzebu tragicznie zmarłego strażaka - ochotnika powiedziała: „To wspólna ofiara, walka i wspólne cierpienie. Wiem, że zrobiliście wszystko, co w Waszej mocy, zgodnie z tym, co nakazywał obowiązek [...]. Jeden nierozważny krok może doprowadzić do rozpętania trudnych do poskromienia sił przyrody. Do strat, które odrabiać będą pokolenia”.
CZYTAJ KONIECZNIE I ZOBACZ ZDJĘCIA:
WIELKI POŻAR LASU WYBUCHŁ 24 LATA TEMU

CZYTAJ KONIECZNIE:
PIEKŁO: WYWIAD ZE STRAŻAKIEM O POŻARZE W KUŹNI RACIBORSKIEJ

To była reakcja łańcuchowa

- Wizyta prezydenta była odebrana kapitalnie. Widać było wielką aprobatę u ludzi, że zachował się tak jak trzeba. Jest źle, jest krzywda, głowa państwa jest tam gdzie należy być. Ta wizyta strażakom i leśnikom się należała - komentuje Henryk Siedlaczek.

Prócz zastrzyku gotówki, przyjazd prezydenta Lecha Wałęsy miał jeszcze jeden ważny skutek - ściągnął na akcję gaśniczą zainteresowanie innych osób decyzyjnych w państwie.

- Po tej wizycie wszystko ruszyło - komentuje były burmistrz miasta. We wrześniu na teren po ugaszonym już pożarze przyjechał ówczesny premier Waldemar Pawlak, wicepremier Henryk Goryszewski. Do Kuźni przyjechał także wojewoda oraz ministrowie MSWiA oraz MON.

- Zapadały wtedy takie decyzje, które nam w sposób zdecydowany usprawniały prowadzenie akcji, czyli m.in. łączność, kierowanie dodatkowych sił. Także bezpośrednio sytuacją zainteresowali się wojewodowie, którzy zostali zobligowani do tego, by problemy rozwiązywać na miejscu - dodaje dr Kazimierz Szabla.

Bliska współpracowniczka prezydenta Lech Wałęsy, prof. Joanna Penson, zapewniła nas, że w pamięci głowy państwa wizyta w Kuźni Raciborskiej ciągle jest obecna, pomimo upływu tylu lat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!