Agata Pustułka

Leczenie wysokiego ryzyka. Izby przyjęć z horrorów: rośnie agresja pacjentów, odbywają się regularne bitwy

Agresja wobec służby zdrowia ośnie. W katowicach pacjent szpitala rzucił się z nożem na lekarza. Zaatakowany omal nie zginął Fot. arc PPG Agresja wobec służby zdrowia ośnie. W katowicach pacjent szpitala rzucił się z nożem na lekarza. Zaatakowany omal nie zginął
Agata Pustułka

W jednym z katowickich szpitali rozegrały się sceny jak z horroru. Na lekarza dyżurnego i pielęgniarki rzucił się mężczyzna z nożem. Mogli zginąć. Poziom agresji pacjentów rośnie, tymczasem Sejm odrzucił 5 lipca poprawki ustawy, zgodnie z którymi lekarzom i lekarzom dentystom przysługiwałaby ochrona prawna należna funkcjonariuszom publicznym.

- Ty już tam powinieneś leżeć w kałuży krwi - krzyczał do dr. Jacka Zimocha pacjent, który chwilę przedtem dźgnął go nożem, a wcześniej poodcinal kable kardiomonitora, uderzył trzonkiem noża jedną z pielęgniarek, rzucił defibrylatorem o ziemię. Mężczyznę musiało spacyfikować aż piętnastu funkcjonariuszy policji.

Dopiero dziś lekarz w miarę spokojnie mówi o dyżurze, który mógł się zamienić w krwawą jatkę i podczas którego mógł stracić życie (celowo nie podajemy nazwy szpitala w którym doszło do tego zdarzenia).

Do dramatycznych wydarzeń doszło w Sali Intensywnego Nadzoru Kardiologicznego, a sprawcą był pacjent, który przeszedł wcześniej angioplastykę naczyń wieńcowych. Pielęgniarkom udało się uciec, a do sali wpadł dr Zimoch, obawiając się o zdrowie pozostających w pomieszczeniu trzech ciężko chorych pacjentek.

Można mówić o cudzie, który uratował mu życie. Agresor uderzył go nożem w klatkę piersiową, ale na szczęście ostrze trafiło w guzik fartucha, a potem ześlizgnęło się na mostek. - To mógł być mój ostatni dyżur - wspomina medyk i dodaje: - Poczucie odpowiedzialności za życie ludzi, którzy powierzyli mi swoje zdrowie nie pozwoliła mi na bezczynne czekanie.

Liczba zachowań agresywnych wobec personelu medycznego jest tak naprawdę nieznana. Do statystyk trafiają te najbardziej drastyczne przypadki. Od 2010 roku, kiedy zaczęto je liczyć, stwierdzono ich 255. A z pewnością były ich tysiące.
- Jestem sama na dyżurze i się po prostu boję. Jesteśmy popychane, szturchane, ale wielu takich sytuacji nie zgłaszamy - mówi nam jedna z pielęgniarek dużego katowickiego szpitala.

Wyzwiska są na porządku dziennym. Szczególnie na izbach przyjęć i szpitalnych oddziałach ratunkowych. Personel już wie, że dniami szczególnego ryzyka są festyny, dni miasta, wydarzenia sportowe.

Pozostało jeszcze 71% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Agata Pustułka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.