Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Legia - Spartak Trnawa 0:2. Kompromitacja przy Łazienkowskiej. Liga Mistrzów mocno oddaliła się od Warszawy

Tomasz Dębek
Tomasz Dębek
Legia Warszawa - Spartak Trnawa
Legia Warszawa - Spartak Trnawa Bartek Syta
Wstyd, hańba, kompromitacja - tych słów na pewno nie zabraknie w relacjach po wtorkowym meczu Legii Warszawa ze Spartakiem Trnawa w II rundzie eliminacji Ligi Mistrzów. Wojskowi przegrali przy Łazienkowskiej 0:2, a pogrążyli ją byli zawodnicy klubów ekstraklasy, Erik Grendel i Jan Vlasko. Za tydzień na Słowacji legioniści będą musieli odrobić dwie bramki straty i przede wszystkim zmienić styl gry. Na boisku nie pokazali bowiem kompletnie nic.

- Nasze drużyny są jak ogień i woda. Nasza siła leży w ofensywie, ich w obronie. Musimy dołożyć do naszej gry jeszcze więcej ognia niż w ostatnich spotkaniach. Będziemy starali się zaznaczyć naszą przewagę w dwumeczu - zapowiadał przed wtorkowym meczem ze Spartakiem Trnawa trener Legii Dean Klafurić.

- Spartak jest dobrze zorganizowaną drużyną, przede wszystkim w defensywie. My z kolei kreujemy dużo sytuacji. Ostatnie spotkania nie wyglądały w naszym wykonaniu najlepiej. Musimy zachować równowagę pomiędzy atakiem a obroną. Wyjdziemy na boisko, żeby wygrać. Kluczowe będzie to, żeby zachować czyste konto - wtórował mu Inaki Astiz.

Szybko okazało się jednak, że solidni w defensywie Słowacy potrafią też postraszyć mistrzów Polski atakami. Już w czwartej minucie Erik Jirka dostał świetne podanie w pole karne od Marvina Egho. 20-latek strzelił jednak wysoko nad bramką. Kilka minut później Spartak znów był blisko wyjścia na prowadzenie. Tym razem akcję zamykał Egho. Austriak uderzył celnie i tylko znakomita interwencja Arkadiusza Malarza uratowała Legię od utraty bramki.

Dwa ostrzeżenia podziałały na Wojskowych mobilizująco. Po kombinacyjnej akcji do siatki trafił nawet Jose Kante, ale Gwinejczyk był wcześniej na pozycji spalonej. Goście nie przestali jednak atakować i potwierdzili zasadę "do trzech razy sztuka". Ładnym strzałem zza pola karnego popisał się Erik Grendel, znany w Polsce z występów dla Górnika Zabrze. Legioniści grali wówczas w osłabieniu, pomocy medycznej poza boiskiem potrzebował bezpardonowo potraktowany przez Egho Krzysztof Mączyński. "Mąka" ostatecznie opuścił boisko, zastąpił go Mateusz Wieteska.

Po stracie bramki legioniści w końcu zaczęli mocniej naciskać. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego blisko bramki samobójczej był jeden z obrońców gości, później niewiele zabrakło Inakiemu Astizowi. Były to jednak nieliczne sytuacje bramkowe, jakie potrafili sobie stworzyć. Słowacy próbowali strzałów z dystansu, ale do przerwy wynik się nie zmienił. Piłkarze schodzili do szatni przy niosącym się z trybun haśle "Legia grać, k... mać!".

Po przerwie strzałem bezpośrednio z rzutu wolnego próbował zaskoczyć bramkarza gości Carlitos, ale Martin Chudy pewnie złapał piłkę. Wielu pomysłów na sforsowanie szczelnej defensywy rywali legioniści nie mieli. Popełniali proste błędy techniczne, źle się ustawiali, brakowało im dokładności. Klafurić próbował ratować sytuację wprowadzając Miroslava Radovicia i Kaspra Hamalainena (za Sebastiana Szymańskiego i Chrisa Philippsa). Z chaosu panującego w szeregach gospodarzy nie wyłaniało się jednak wiele.

Zamiast wyrównania, bliżej było katastrofy. Zespół Radoslava Latala (były trener Piasta Gliwice) z zawodnikami, którzy nie poradzili sobie w ekstraklasie (poza Grendelem grał Anton Sloboda - kiedyś Podbeskidzie Bielsko-Biała, a na ławce siedział Dobrovoj Rusov - Piast Gliwice, a w końcówce na murawę wszedł Jan Vlasko - Zagłębie Lubin) grała w piłkę lepiej od mistrza Polski. Chyba tylko interwencji siły wyższej legioniści mogą dziękować za pudło Egho, który minął Malarza i nie trafił w bramkę, w której golkipera asekurowało dwóch obrońców.

To nie był jednak koniec cierpień legionistów. W doliczonym czasie gry Vlasko przelobował Malarza strzałem zza pola karnego. Jedyną dobrą wiadomością dla kibiców mistrza Polski jest to, że to dopiero połowa dwumeczu. Za tydzień na Słowacji piłkarze będą musieli odrobić dwubramkową z taką grą jak we wtorek nie mają tam jednak czego szukać. Kibicowski szlagier z Crveną Zvezdą Belgrad w III rundzie eliminacji może przejść fanom Legii koło nosa. Nic dziwnego, że grę swojej drużyny podsumowali z trybun hasłem "Co wy robicie, wy naszą Legię hańbicie"...

Tomasz Dębek
Obserwuj autora artykułu na Twitterze

Marko Vesović po meczu Legia Warszawa - Zagłębie Lubin: To normalne, że trener rotuje składem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Legia - Spartak Trnawa 0:2. Kompromitacja przy Łazienkowskiej. Liga Mistrzów mocno oddaliła się od Warszawy - Portal i.pl