Skutki? Katowiczanka chce zrealizować receptę na insulinę. Aptekarz odkrywa na formularzu błąd. Musi odesłać chorą po prawidłowo wystawiony druk albo zrealizować receptę za 100 proc. ceny, czyli za 250 zł, a nie za 6,40 zł. Pacjentka zapłaci za błąd lekarza.
- To łamie prawa pacjenta do otrzymania leku refundowanego - oburza się dr Stanisław Piechula, prezes Śląskiej Izby Aptekarskiej.
Śląska Izba Aptekarska na początku zorganizowała akcję wśród pacjentów. Polegała na zbieraniu błędnych recept i przesyłaniu ich do Ministerstwa Zdrowia.
Dr Piechula napisał ostatnio protest do minister zdrowia Ewy Kopacz i czeka na reakcję. Przeczytaj pełny tekst protestu - kliknij w zakładkę PLIKI.
- Pacjenci przychodzący do aptek po leki to najczęściej osoby schorowane, mające problemy z poruszaniem się, które już wcześniej długo czekały na wizytę u lekarza i nastały się w kolejce przed gabinetem - twierdzi dr Piechula. - Ale aptekarz, który zrealizuje receptę z błędem, ponosi konsekwencje finansowe, bo Narodowy Fundusz Zdrowia podczas kontroli właśnie z aptek ściąga pieniądze.
Aptekarze chcą do ustawy wprowadzić zapis o nałożeniu na apteki obowiązku realizacji recepty niezależnie od administracyjnej poprawności jej wystawienia.
- Bo to lekarz, a nie pacjent powinien zabiegać o poprawę źle wystawionej recepty - mówi dr Piechula. - Resort zdrowia chce jednak, by kontrolować apteki, a nie lekarzy.
Jeżeli protest nie przyniesie skutku, aptekarze chcą symbolicznymi receptami zasypać premiera Donalda Tuska. Rok temu Śląska Izba Aptekarska taką nietypową korespondencję wysłała do minister zdrowia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?