Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ludzie służb potrafią dbać o własne interesy

Dorota Kowalska
Tak służby specjalne, jak ludzie w nich pracujący na całym świecie budzą spore emocje
Tak służby specjalne, jak ludzie w nich pracujący na całym świecie budzą spore emocje SAUL LOEB/AFP/EAST NEWS
Na pewno wiedzą więcej, niż większość z nas. Mają też sporo umiejetności, doświadczenia i kontaktów. Wszystko to starają się wykorzystać, nie zawsze legalnie. Ale też państwo zupełnie nie dba o tych, którzy opuszczają służby specjalne.

Są tacy, którzy nie mają wątpliwości, że oficerowie służb specjalnych, i ci obecni i ci byli, mają więcej do powiedzenia, niż mogłoby się wydawać, a już na pewno kreują życie społeczne i polityczne w Polsce.

Dwa lata temu Kazimierz Marcinkiewicz, były premier, przy okazji afery podsłuchowej, stwierdził nawet, że to ludzie służb specjalnych rządzą w naszym kraju. - Większość afer, jaka w Polsce wybuchała, zawsze była związana w jakiś sposób ze służbami specjalnymi. Jestem w 99 proc. pewien, że afera podsłuchowa to jest także afera służb - powiedział Marcinkiewicz w Moniki Olejnik w „Kropce nad i”.

Jego zdaniem „jacyś ludzie służb” zasadzili się na polskich polityków. -Zrobili to, wykorzystując Falentę i ponagrywali różnego rodzaju rozmowy - mówił Marcinkiewicz. To służby decydują już od dłuższego czasu o tym, kto może być ministrem i to od służb dziennikarz Cezary Gmyz dostał nagranie rozmowy szefa CBA Pawła Wojtunika z Elżbietą Bieńkowską - tak przynajmniej uważa były premierem.

Prawdą jest, że co jakiś czas dowiadujemy się o kolejnej sprawie, w którą zamieszani są ludzie związani ze służbami. Kilka dni temu głośno zrobiło się o zatrzymaniu pięciu osób związanych z wyłudzeniem blisko dwóch milionów złotych ze spółki PKP SA. Wśród nich był wysoki rangą oficer Biura Ochrony Rządu, a także tajemniczy biznesmen, który prowadził wspólne interesy z niedawno odwołanymi szefem BOR i szefem Agencji Wywiadu. Jak czytamy na stronie prokuratury, zatrzymanym postawiono zarzuty wyłudzenia na szkodę PKP SA środków finansowych w kwocie 1,9 mln zł, w związku z zawarciem i wykonaniem umowy na „Realizację przedsięwzięć profilaktycznych w zakresie zagrożeń terroryzmem bombowym”.

Sprawę dokładnie opisał Robert Zieliński z tvn24.pl. Otóż wśród pięciu zatrzymanych ma być major Biura Ochrony Rządu Robert T., specjalista od pirotechniki, bliski współpracownik odwołanego niedawno generała Andrzeja Pawlikowskiego. Kiedy gen. Pawlikowski stanął na czele w tej formacji, ściągnął z emerytury właśnie majora Roberta T. i powierzył mu zadanie specjalne: człowiek miał przeszkolić kolejarzy w całej Polsce z zakresu bezpieczeństwa pirotechnicznego dworców kolejowych. Jak się jednak okazało, w tym samym czasie zarząd PKP podpisał umowę z prywatną spółką Sensus Group na identyczne szkolenia. Umowa opiewała na dwa miliony złotych i została podpisana z pominięciem przetargu. Jak pisze Robert Zieliński, Sensus miał przeprowadzić audyt dworców, szkolenia dla kolejarzy w związku ze zbliżającymi się Światowymi Dniami Młodzieży. Tyle tylko, że firma formalnie nie istniała, gdy otrzymała od zarządu PKP SA zlecenie o wartości dwóch milionów złotych. W sądzie nie był zakończony proces rejestracji spółki. Nie miała ona wtedy jeszcze pracowników, siedziby, a jedynie adres do korespondencji w firmie prowadzącej wirtualne biura. Jej współwłaścicielem i zarazem prezesem był Marek W., który jeszcze kilka miesięcy wcześniej prowadził interesy wraz z generałem Andrzejem Pawlikowskim oraz z szefem Agencji Wywiadu pułkownikiem Grzegorzem Małeckim. Z danych dostępnych w sądzie rejestrowym wynika, że był ich współpracownikiem w spółce Binase. Z informacji tvn24.pl wynika, że tajemnicza dymisja pułkownika Grzegorza Małeckiego ma związek właśnie ze sprawą Sensusa. Tego samego dnia została zwolniona szefowa logistyki Agencji Wywiadu, pułkownik W. - prywatnie żona prezesa spółki Sensus i najbliższa współpracowniczka pułkownika Małeckiego. Podobnie nagle został zdymisjonowany w styczniu tego roku generał Andrzej Pawlikowski.

To ponoć nie koniec zatrzymań w tej sprawie, której bacznie przygląda się Mariusz Kamiński, koordynator służb specjalnych. Warszawska prokuratura już postawiła zarzuty niedopełnienia obowiązków za zgodę na podpisanie kontraktu z firmą Sensus Group prezesowi oraz członkom zarządu Polskich Kolei Państwowych.

Służby specjalne, definiowane przez pryzmat wywiadu i kontrwywiadu, ale też ludzie w nich pracujący od lat budzą spore emocje. Generalnie rzecz biorąc, praca w służbach, to zaszczyt. W krajach zachodnich czy Stanach Zjednoczonych, to także dobry start do tego, żeby później zaistnieć w biznesie. Ludzie z przeszłością w służbach bardzo dobrze się w nim odnajdują, we wszystkich zresztą zawodach związanych z szeroko pojętą ekonomią. U nas kwestia służb specjalnych jest kojarzona historycznie - komuna, SB, agent, konfident. Ale jeśli wierzyć w te wszystkie doniesienia o WSI, także za wolnej Polski nie udało się całkowicie uzdrowić tajnych służb. Nie tylko Kazimierz Marcinkiewicz uważa bowiem, że nie ma większej afery kryminalnej czy gospodarczej, w której nie maczałyby rąk. Od zabójstwa generała Papały, po narkotyki, handel bronią. Inna sprawa, że to nie tylko polska specjalność. Działalności wszystkich tajnych służb na świecie towarzyszą afery i nielegalne interesy, o których sporo się pisze i mówi.
Ale też pula pieniędzy przewidziana na służby w budżetach poszczególnych państw najczęściej jest przeznaczana na funkcjonowanie organizacyjne: te wszystkie etaty, wynajem biur, ale nie na działania operacyjne. Więc jest normą, że większość służb zarabia na siebie - prowadząc jakieś firmy handlowe, grając na giełdzie. Problem zaczyna się wówczas, kiedy służby wchodzą w interesy sprzeczne z prawem. To się zdarza, ale żadne normalne państwo na to nie pozwoli, więc co jakiś czas wybuchają wielkie afery ze służbami specjalnymi w roli głównej. Choćby w Wielkiej Brytanii, gdzie fundusze na finansowanie działalności służb specjalnych próbowano pozyskać za pomocą handlu bronią. Albo głośna afera Iran Contras, kiedy to Amerykanie nielegalnie sprzedawali broń Iranowi w zamian za pomoc w uwolnieniu amerykańskich zakładników w Libanie. Gdy taka sprawa wyjdzie na jaw, gazety piszą o niej na pierwszych stronach, zwołuje się komisje, sypią się wyroki więzienia.

- W kraju demokratycznym, w jakim my żyjemy, najistotniejsze jest to, jak będzie wyglądał mechanizm kontroli służb. I stąd powoływanie cywilnych koordynatorów służb specjalnych, różnego rodzaju komisji. Bo rzeczywiście służby mają inklinacje, żeby robić rzeczy sprzeczne z prawem- bo można zdobyć duże pieniądze, bo czują się bezkarne, wreszcie bo ich robienie nie sprawia im trudności. Ale trzeba powiedzieć jasno, że to patologia, a w państwie prawa z patologią się walczy. Komu potrzebne służby, które robią przekręty, mieszają w gospodarce, zamiast zajmować się bezpieczeństwem państwa, walką z terroryzmem na przykład. Więc jeśli okazuje się, że służby są chore, trzeba reagować. Lepiej odciąć rękę, niż pozwolić, by cały organizm zaatakował rak - mówił mi swego czasu Krzysztof Liedel, ekspert do spraw terroryzm.

Tym bardziej, że granica pomiędzy tym, co legalne, a co nie legalne jest bardzo cienka. Taki choćby przykład - agenci działający pod przykrywką w grupach przestępczych w sprawach dużego kalibru, takich jak terroryzm, przestępczość zorganizowana, narkotyki, korupcja. Aby być wiarygodnym dla rozpracowywanych przestępców, muszą się zachowywać tak, jak oni. Ale choć jest pewna kategoria wykroczeń, których mogą się dopuścić, jest też duży katalog czynów, których nie wolno im dokonać. Na przykład nie wolno im zamordować.

Inna sprawa, że służby specjalne mają inklinacje do poszerzania zakresu swoich działań i uprawnień - dla wygody i na wszelki wypadek. Przecież po 11 września CIA bazując na poczucia zagrożenie, oburzeniu społecznym i politycznym udało się przeforsować ułatwienia m.in. w zakładaniu podsłuchów i kontroli korespondencji.

Tak więc, jak pokazuje życie, czasami agenci służb specjalnych naginają prawo będąc w czynnej służbie. Po niej - zostają pozostawieni trochę sami sobie. Państwo polskie, w przeciwieństwie do Stanów Zjednoczonych czy krajów zachodu, w żaden sposób nie korzysta z ich umiejętności, wiedzy, doświadczenia. A wielu czuje się rozgoryczonych, zwłaszcza tych, którzy swego czasu pracowało w Wojskowych Służbach Informacyjnych. Propozycja ich likwidacji padła w tzw. pakcie stabilizacyjnym, podpisanym przez Jarosława Kaczyńskiego, Romana Giertycha i Andrzeja Leppera. Sejm jeszcze w tym samym roku podjął decyzję o likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych. Do tego zadania został wyznaczony Antoni Macierewicz.

I pochwalił się tzw. „Raportem o działaniach żołnierzy i pracowników WSI”, wytykającym pozaprawne działania WSI, dużo by wyliczać, ale raport traktuje, m.in. o braku weryfikacji z lat PRL, tolerowaniu szpiegostwa na rzecz Rosji, udziale w aferze FOZZ, nielegalnym handel bronią, dziką lustrację byłego wiceszefa ABW.

Jedną z najbardziej sensacyjnych spraw ujawnionych w raporcie były kulisty akcji „Zen”. Zdaniem autorów dokumentu Aleksander Makowski, funkcjonariusz wywiadu PRL, agent WSI, dzisiaj pisarz, który organizował osłonę żołnierzy w Afganistanie, dopuszczał się mistyfikacji. „W sprawie „Zen” służby, działając na zlecenie hochsztaplera, okradały państwo polskie i były gotowe narazić polskich żołnierzy i zwierzchników sił zbrojnych na najwyższe niebezpieczeństwo i międzynarodową kompromitację” - napisano komisja, której przewodniczył Macierewicz.

Według raportu WSI chciały wyłudzić od NATO wielomilionową nagrodę za rzekomą eliminację terrorystów. „Operacja „Zen” była swoistym przykryciem do zupełnie innych działań, mających na celu odniesienie osobistych korzyści przez Makowskiego” - czytamy w dokumencie.
Zdaniem Macierewicza, już sama operacja „Zen” uzasadnia likwidację WSI. Makowski, który w PRL rozpracowywał Radio Wolna Europa, był też zastępcą szefa wywiadu - oświadczył po upublicznieniu raportu, że ujawnienie akcji służy „jedynie organizacjom i osobom, przeciwko którym były skierowane”. Potem złożył jednak pozew do sądu, żądając przeprosin od prezydenta, premiera i MON. Sprawę w sądzie wygrał.

Inni ludzie związani ze służbami specjalnymi także nie kryją żalu i pretensji w stosunku do polityków. Byli żołnierze WSI oraz ich sympatycy założyli nawet stowarzyszenie „Sowa”. Cały czas utrzymują ze sobą kontakt, wspierają się i pomagają, pracowali przecież ze sobą latami. Już dawno otrząsnęli się po weryfikacyjnym szoku i próbują dobrze sprzedawać swoje umiejętności na rynku pracy. I nie jest tak, że są zupełnie bez szans.

Starsi są już nieaktywnie zawodowo, ale sporo młodych oficerów WSI znalazło zajęcie w różnych instytucjach finansowych. Pracują w bankach zajmując sprawami bezpieczeństwa, w ubezpieczeniach, firmach ochroniarskich, w kancelariach prawniczych. Trzeba pamiętać, że ci ludzie mają bardzo cenną wiedzę, często mówią kilkoma językami.

Media od lat piszą, że byli oficerowie WSI żyją dzisiaj dostatnio, a z ich wiedzy skwapliwie korzystają prywatne firmy i instytucje. Kiedyś założyli stronę internetową, na której umieszczali różnego rodzaju analizy, tak polityczne, jak wojskowe. Wejść było bardzo wiele, najwięcej korzyli z ich materiałów ludzie obecnych służb specjalnych.

Jeden z oficerów służb tak opowiada: „To, co wiem mogę sprzedać wszędzie i to za całkiem spore pieniądze”.

W WSI schowana była duża wiedza o PRL i jej budowniczych, o ludziach PRL robiących karierę w III RP, o kulisach powstawania wielkich fortun pod koniec PRL i w III RP, a wreszcie o agenturze. W III RP było tak, że prawie każda nowa władza chciała wiele w WSI zmieniać, łącznie z ich likwidacją, koniec końców w miejsce zlikwidowanego WSI powołano Służbę Kontrwywiadu Wojskowego i Służbę Wywiadu Wojskowego.

W każdym razie podczas tworzenia nowych służb podniósł się spory rwetes. Poseł PO, świętej pamięci Konstanty Miodowicz mówił na przykład o zaniepokojeniu wielu funkcjonariuszy NATO spowodowanym ujawnianiem żołnierzy WSI w związku „z osłabieniem potencjałów wywiadowczych naszego kraju, ale i sojuszu atlantyckiego”. Dyskutowano o niebezpieczeństwie na jakie narażeni się polscy żołnierze przebywający na misjach i pozbawieni osłony kontrwywiadowczej. I tak w sierpniu 2008 roku okazało się na przykład, że w Afganistanie nie ma ani jednego zweryfikowanego żołnierza kontrwywiadu. Mocno podnoszono też kwestię, że może zbyt łatwo państwo polskie pozbywa się doświadczonych wojskowych, w tym analityków, którzy są łakomym kąskiem dla prywatnych osób, podkreślano, że ich wiedza może zostać wykorzystana także do robienia nielegalnych interesów.

I takie sytuacje oczywiście się zdarzają. Nie można zapominać, że oprócz wiedzy, doświadczenia i umiejętności, ludzie służb mają także kontakty. Znają masę osób, mają rozeznanie w ich interesach i powiązaniach.

Ale umówmy się, wykorzystywani są nie tylko oficerowie WSI, także służb tworzonych w ostatnich dwudziestu latach. Wspomniany już wyżej Paweł Wojtunik, przez wiele lat szef Centralnego Biura Śledczego, a potem Centralnego Biura Antykorupcyjnego po tym, jak złożył rezygnację z funkcji szefa CBA natychmiast znalazł zajęcie. Został zatrudniony przez Unię Europejską, doradza premierowi Mołdawii w sprawach korupcji. Byli gromowcy, czyli żołnierze jednostki specjalnej GROM, też zwykle nie mają więc problemu ze znalezieniem pracy. Kiedy decydują się na odejście ze służby, pracę znajdują nie tylko w sektorze bezpieczeństwa, lecz także w biznesie, edukacji, działalności konsultingowej, działają też w stowarzyszeniach i fundacjach. Kiedy zakładają własne firmy, często ze sobą współpracują. Mają do siebie zaufanie, bo sprawdzili się często w zupełnie ekstremalnych warunkach.

Pracownicy służb znają się, utrzymują ze sobą kontakt, pomagają sobie wzajemnie. Czy rzeczywiście rządzą naszym krajem? Stoją za wszystkimi większymi aferami? Na pewno wiedzą dużo więcej, niż większość z nas.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ludzie służb potrafią dbać o własne interesy - Portal i.pl