Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ludzie z Blachowni kąpią się w zalewie, choć nikt nie bada tu wody

Piotr Piesik
Piotr Piesik
W samym centrum Blachowni znajduje się zbiornik wodny, powstały w latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia wskutek spiętrzenia wód rzeki Stradomki. Mimo zakazu uprawiania sportów wodnych, coraz częściej można dostrzec tu osoby, zażywające kąpieli.

To spore ryzyko, ponieważ w grubej warstwie mułu zalegającej na dnie zalewu, ma się znajdować mnóstwo szkodliwych osadów. Zalewu nie chroni też ani jeden ratownik. Ludzie mimo to kąpią się i co najgorsze, nikt nie jest w stanie na to cokolwiek poradzić.

- No pewnie, że pływają, sam kilku widziałem w wodzie, i to nie raz - mówi Józef Makowski. - Podobno nie wolno do wody wchodzić, ale jak przychodzą upały, to co się ludziom dziwić? Coś z tym zalewem nie tak, bo przecież ryby wolno łowić, a kąpać się już nie?

Stanu sanitarnego wody w blachowieńskim zalewie nikt nie bada. Sanepid mógłby to robić, gdyby akwen był zgłoszony jako letnie kąpielisko. Choć w pobliżu niewielkiej estrady koncertowej znajduje się kawałek wysypanej piaskiem plaży, oficjalnie zbiornik służy dziś tylko do celów retencyjnych.

- Nie mamy sygnałów, że mieszkańcy kąpią się w zalewie, lecz gdybyśmy je otrzymali, i tak mamy związane ręce. Wszystkiemu winien chaos prawny co do własności zalewu - wyjaśnia Anetta Ujma, sekretarz Urzędu Miasta.

Do 1992 roku zbiornik był własnością Skarbu Państwa, potem go skomunalizowano. Polski Związek Wędkarski sprzeciwił się temu, twierdząc, że do zalewu następuje niekontrolowany dopływ ścieków. Wędkarze przejęli pieczę nad akwenem, aż do ubiegłego roku, kiedy MSWiA oddało go w gestię starosty częstochowskiego. Powiatowi udało się wykonać ekspertyzę stanu zapory piętrzącej wodę i konstrukcji betonowego jazu. Okazało się, że wymagają pilnego remontu, którego koszt oszacowano na blisko 3 miliony złotych.
- Nie dostaliśmy żadnych pieniędzy, a w budżecie powiatu takich po prostu nie ma - informuje Grażyna Folaron, rzecznik prasowy starostwa. - Na dodatek w końcu ubiegłego roku wojewoda nas powiadomił, że wystąpił do ministra ochrony środowiska o wyjaśnienie, który właściwie organ administracyjny jest uprawniony do wystąpienia o dotację na remont jazu i zapory. Zupełnie tego nie rozumiemy, bo napierw zalew nam przekazano, a potem pojawiły się jakieś dziwne wątpliwości.

31 grudnia tego roku mija ostateczny termin wykonania remontu jazu i zapory. Już wiadomo, że nie zostanie wykonany, nawet, gdyby nadeszły pieniądze. Po prostu nie starczy na to czasu. Termin ten już raz przesunięto o rok, kiedy wojewoda oddał staroście pieczę nad zalewem.

- Jeśli ten jaz się rozleci, kilka dzielnic Częstochowy będzie podtopionych. Wtedy dopiero zrobi się afera - komentuje Marcin Majewski, łowiący ryby w Blachowni.

Urzędy przerzucają się pismami, tymczasem ludzie kąpią się nie bacząc na czystość wody, a gmina Blachownia bezpowrotnie traci dochody, które mogłaby osiągać, gdyby zalew był czysty i mógł służyć jako miejsce wypoczynku dla częstochowian.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!