Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łukasz Jarawka, ratownik górniczy: Ratownicy to nie superbohaterowie. To zwykli ludzie, którzy uznali, że chcą pomagać innym

Tomasz Breguła
Tomasz Breguła
By zostać ratownikiem medycznym trzeba posiadać odpowiednie predyspozycje. Trafiają tu najlepsi z najlepszych.
By zostać ratownikiem medycznym trzeba posiadać odpowiednie predyspozycje. Trafiają tu najlepsi z najlepszych. fot. Arkadiusz Gola - ARC
Podczas akcji ratowniczej narażają własne życie, a po dwunastogodzinnej pracy wracają do domów wyczerpani. Zwłaszcza, kiedy do osób uwiezionych pod ziemią usiłują dotrzeć od wielu dni, a czasem nawet tygodni. Niezależnie od tego, jak trudne i niebezpieczne stoi przed nimi zadanie, zawsze są zaangażowani na sto procent. O zawodzie ratownika górniczego, który - jak sami podkreślają - mogą wykonywać tylko najlepsi z najlepszych, rozmawialiśmy z Łukaszem Jarawką, wiceprzewodniczącym Związku Zawodowego Ratowników Górniczych w Polsce.

- W ciągu dwóch ostatnich dni w kopalni Pniówek w Pawłowicach doszło do kilku wybuchów. Śmierć poniosło czterech górników i jeden z niosących im pomoc ratowników. W szpitalach jest łącznie dwadzieścia poszkodowanych osób. Jak reagujecie w sytuacjach tak wielkiego zagrożenia? Zdarza się, że nadchodzi zwątpienie?
- Ratownicy górniczy to nie superbohaterowie. Nie posiadają nadprzyrodzonych mocy. To zwykli ludzie, którzy wybrali, że chcą pomagać innym. Ratujemy ludzkie życie i niesiemy pomoc także w sytuacjach ekstremalnych i każdy z nas jest świadomy niebezpieczeństwa. Podczas akcji nie myślimy jednak o nim. Są poszkodowani, trzeba do nich dotrzeć jak najszybciej, udzielić im pomocy, przetransportować z zagrożonego miejsca do lekarza lub do szpitala. To nasz cel. Tak jesteśmy szkoleni.

- Kto może zostać ratownikiem górniczym? Na pewno potrzebne są do tego wybitne predyspozycje.
- Trzeba mieć wymagany staż pracy i odpowiednie cechy psychofizyczne. To ludzie wysportowani, z silną psychiką. Kiedy docieramy do poszkodowanych, nie wiemy, w jakim oni są stanie. Bywa, że jest on bardzo zły, a my musimy odpowiednio zareagować. Ratownictwo górnicze w Polsce istnieje już ponad 100 lat. Mamy dobry system szkoleń i duże doświadczenie.
Uważam, że należymy do światowej elity. Pokazują to także międzynarodowe zawody, podczas których nasi przedstawiciele z różnych spółek węglowych zajmują wysokie miejsca, a nawet wygrywają. Świadomość niebezpieczeństwa jest, ale nie pozwalamy sobie na zwątpienie. W takich chwilach nie myślimy o sobie, ale o innych. O tych, którzy czekają na pomoc.

- Duża selekcja wśród kandydatów: to jest klucz do sukcesu?
- Polska jest jedynym krajem w Europie, w którym wydobywa się węgiel na taką skalę, a tradycje górnicze wciąż są tu żywe. Mamy kopalnie silnie metanowe, gdzie zagrożenie związane z wyrzutami gazu lub tąpnięciami, jest spore. Przeprowadziliśmy wiele akcji, nasze jednostki mają duże doświadczenie. Historia górnictwa w Polsce jest długa, a do kwestii bezpieczeństwa podchodzimy bardzo poważnie. Dyskutujemy też o każdym wypadku. Istnieje komisja ds. ratownictwa górniczego przy Wyższym Urzędzie Górniczym, gdzie prowadzone są analizy i wyciągane są wnioski z przeprowadzonych akcji. Od lat wypracowywane są rozwiązania, która mają przynieść korzyści w przyszłości. To działa.
Jeśli chodzi natomiast o same predyspozycje, jakimi musi się wykazać kandydat, to chciałbym podkreślić, że każdy może zostać ratownikiem, o ile przejdzie weryfikację i kurs. Warunkiem jest, by opanował odpowiednie umiejętności i zdał egzamin. Trafiają tu jednak najlepsi z najlepszych. Tak, jak już wcześniej wspomniałem, odpowiednie predyspozycje są oczywiście potrzebne.

- Czy zdarzyła się wam ratować osoby, które są waszymi kolegami z pracy?
- Pamiętam wielką akcję pożarową w 2014 roku, na kopalni Mysłowice-Wesoła. Niestety zginęło podczas niej 5 osób. Długo szukaliśmy jednego z górników i nie potrafiliśmy go znaleźć. Oczywiście niektórych widywaliśmy. Bardzo często są to nasi koledzy z pracy.

- Potrafi pan wymienić swoje najtrudniejsze akcje? Ta, o której wspomniał pan przed chwilą, była jedną z nich?
- Było ich wiele, nie potrafię wymienić jednej lub kilku. W ostatnich latach, z racji pełnionej przeze mnie funkcji, nie biorę już w nich udziału tak często, jak kiedyś. W sumie, jako ratownik górniczy, uczestniczyłem jednak w kilkunastu akcjach. Każda z nich miała swoją specyfikę, prowadzona była w innych warunkach. Niezależnie od tego, jak jest trudna i niebezpieczna, zawsze jesteśmy zaangażowani na sto procent.

- Podczas akcji na pewno panuje pełna mobilizacja, ale czy po jej zakończeniu zdarza się, że przychodzi moment kryzysu? Jak sobie z nim radzicie?
- Kierownik akcji powinien zapewnić każdemu dostęp do psychologa. Do tego obligują nas przepisy. Jesteśmy jednak przeszkoleni i przechodzimy regularne badania, również psychologiczne. Jeśli akcja jest długa i wyczerpująca, trwa dwa lub trzy tygodnie, a ratownik za każdym razem, od momentu wejścia na kopalnię, spędza pod ziemią 12 godzin, to oczywiście pojawiają się trudne chwile. Częściej mają one jednak naturę fizyczną niż psychiczną. Po latach pracy mogą nadejść kryzysy, ale radzimy sobie z nimi. Jesteśmy przygotowywani do tego, by sobie z tym radzić.

- Jak przebiega akcja ratownicza?
- Jest sztab i kierownik, który podejmuje decyzje na miejscu. Najpierw obieramy odpowiednią strategię działania, w zależności od tego, czy jest to akcja pożarowa, zawałowa, czy jeszcze innego rodzaju. Ratownicy wykonują polecenia. Każda akcja jest inna, możemy mieć do czynienia z różnymi zagrożeniami. Decydują warunki zastane na miejscu.

- Tak trudne akcje, jak ta w KWK Pniówek, zdarzają się często?
- To bez wątpienia trudna akcja, ale ratownicy JSW są doświadczeni, wiedzą, co robią. Według mnie, najtrudniejsze i najbardziej nieprzewidywalne jest zagrożenie związane z tąpnięciami. Nie jesteśmy wtedy w stanie dokładnie przewidzieć, co i gdzie się stanie. Niezależnie od tego, szanse na przeżycie są podobne, jak po wybuchu metanu, gazów pożarowych, pyłu węglowego. Nie zawsze jest to metan, wbrew temu, co często słyszy się w mediach.
Pamiętam, że tylko raz zostawiliśmy górników. Musieliśmy odczekać, tak jak ma to miejsce teraz. Ratownicy są gotowi, by w każdej chwili wznowić akcję. Czekają tylko na polecenie. Trzeba jednak popatrzeć na to z tej perspektywy, że pod ziemię wysyła się 15 ludzi, którzy mają swoje dzieci i rodziny. Z jednej strony wszyscy wiemy, czego można się spodziewać w trakcie akcji, ale jednak niektórych rzeczy nie da się przewidzieć.

- Jak podchodzą do waszej pracy najbliżsi? Życie ze świadomością, że w każdej chwili może wydarzyć się tragedia, musi być niezwykle trudne.
- To specyficzny zawód. Każdego dnia zjeżdżamy na dół i prowadzimy prace profilaktyczne, o czym niewiele się mówi. Staramy się zapobiegać niebezpiecznym zdarzeniom. Tak wygląda nasza codzienna praca. Nieważne, czy się fedruje, czy nie, ratownik w pracy musi być. Zwykle jesteśmy na kopalni 25 lub 26 dni w miesiącu. Oznacza to, że mamy tylko 4 dni wolne dla swojej rodziny. Zawsze proszę, żeby przed podjęciem decyzji, kandydat porozmawiał z najbliższymi. Warto podkreślić, że bardzo często są to osoby młode.
To ciężki kawałek chleba. Kiedy coś się stanie, od razu dzwonią do nas żony górników i pytają, czy ich mężowie pracowali w danym rejonie. Spotykają nas trudne sytuacje i każdy radzi sobie z nimi inaczej. Najczęściej odreagowujemy sportowo. Tak wielu z nas radzi sobie z obciążeniem psychicznym. A jak sobie radzą rodziny? Czasem lepiej, czasem gorzej. Każda żona ratownika jest świadoma niebezpieczeństwa i ryzyka, z jakim wiąże się nasza praca. Każda ma nadzieję, że tragedia nie dotknie jej męża.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera