Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Lżejszy od fotografii - o Grzegorzu Ciechowskim" to hołd dla niezwykłego artysty. Czy udany? RECENZJA

Piotr Ciastek
Piotr Ciastek
PC
Czy książka o muzycznej legendzie może się nie udać? Oczywiście, że tak. Wystarczy wrzucić parę wspomnień, łzawych historii, pikantnych szczegółów z życia prywatnego, zakulisowych skandali i czekać, aż wygłodniali sensacji czytelnicy rzucą się do księgarń. Na szczęście tego błędu nie popełnił Piotr Stelmach w "Lżejszym od fotografii...". To naprawdę niezwykła biografia!

Jeszcze nim zabrałem się za lekturę "Lżejszego od fotografii...", sądziłem, że będzie to klasyczna biografia, w której narrator ukaże nam koleje losu bohatera. Do książki przyciągnęła mnie początkowo tylko postać Grzegorza Ciechowskiego, którego muzyka niemal od urodzenia gdzieś tam przewijała się w moim życiu w większym bądź mniejszym stopniu. Nie spodziewałem się, że lektura książki Stelmacha wywoła u mnie tyle emocji. Wszak Ciechowski nie był idolem mojej młodości, bo gdy Republika triumfowała i się rozpadła, byłem jeszcze w pieluchach. Jednak jego muzyczne piętno odcisnęło się na mnie pomimo tego, że historią grupy i jej liderem niespecjalnie się interesowałem.

Odpryski wspomnień

Piotr Stelmach, dziennikarz radiowej Trójki, spróbował się zmierzyć z legendą Ciechowskiego w dość oryginalny sposób. Po pierwsze biografia składa się niemal wyłącznie z wypowiedzi osób znających artystę i współpracujących z nim, po drugie "narracja" ich opowieści prowadzona jest wstecz. Zaczynamy od nagłej śmierci Ciechowskiego w 2001 roku i cofamy się, poznając kolejne etapy życia i kariery muzyka, aż do jego młodości, dzieciństwa i dnia narodzin. Wraz z osobami, które wypowiadają się w książce, a jest ich aż 62, płyniemy przez fascynującą historię producenta, muzyka, poety - po prostu wszechstronnego artysty. Chłoniemy atmosferę lat 80. i 90., współdzielimy emocje, odnajdujemy fragmenty Ciechowskiego także w swoim życiu.

Szczególnie przejmujące są wypowiedzi najbliższej rodziny muzyka, która wspomina ostatnie spędzone z nim chwile, ale i sięga do momentów przełomowych w jego życiu i karierze. Mamy tu także świadectwa muzyków Republiki, ale i Jana Borysewicza, Roberta Brylewskiego, Zbigniewa Hołdysa, Kayah, czy Muńka Staszczyka. Wszyscy przefiltrowują przez siebie Ciechowskiego i opowiadają o odpryskach spotkań z nim, tworząc niejako kolaż całej postaci.

Mozaika świadectw tworzy obraz wszechstronnego artysty

Setki wspomnień o istotnych momentach, ale i błahych sprawach składa się na mozaikę wszechstronnego artysty. Widzimy Grzegorza jako ciepłego, acz stanowczego ojca, wymagającego od siebie i innych muzyka, dowcipnisia, ale i intelektualistę, z którym można rozmawiać o literaturze i filozofii. To zebrane w całość świadectwo uderza prosto w serce. Nigdy wcześniej nie czytałem tak przejmującej biografii. Jej zaletą jest także to, że Stelmach potrafił zszyć wszystko w jedną spójną całość wypowiedzi tak wielu osób i nic nie "rozłazi w szwach". Wypowiedź jednej postaci rezonuje we wspomnieniu kolejnej, historie przeplatają się ze sobą i wzajemnie uzupełniają, rzucając pełniejsze światło na postać Ciechowskiego. Wszystko opowiedziane jest tak, jakby rozmówcy Stelmacha siedzieli wspólnie wokół kominka i opowiadali sobie nawzajem historie związane z muzykiem.

Subiektywne spojrzenie

Jedyną wadą tego sposobu opowiadania jest fakt, że mamy tu tylko to, co rozmówcy chcieli ujawnić, bez drążenia tematu i odbrązawiania postaci. Portret Ciechowskiego, który wyłania się po lekturze pozycji, jest mocno subiektywny, ale na ten kompromis musiał pójść autor, gdyż inaczej mógłby nie zdobyć tylu cennych wypowiedzi. Warto też wspomnieć o niezliczonej ilości zdjęć, pojawiających się w książce Stelmacha- wcześniej mało znanych, bądź w ogóle niepublikowanych. To niewątpliwie jej dodatkowy atut.

"Lżejszy od fotografii..." jest wspaniałym hołdem dla niezwykłego artysty, który niczym kometa przemknął po muzycznym firmamencie i pozostawił ślady w życiu wielu osób. Jedni musnęli odrobinę jego ciepła, inni niemal spłonęli w blasku jego niesamowitej osobowości. Pewna rzecz jest jednak wspólna dla tych świadectw - to spotkanie z Grzegorzem Ciechowskim i jego nagła śmierć pozostawiła pustkę, niedającą się niczym innym wypełnić. To pustka na polskiej scenie muzycznej, pustka po przyjacielu, koledze i najbliższym członku rodziny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!