Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maja Włoszczowska: Po mistrzostwach świata chcę być zadowolona, jednak myślami jestem przy igrzyskach w Tokio

Tomasz Biliński
Tomasz Biliński
Maja Włoszczowska: Po mistrzostwach świata chcę być zadowolona, jednak myślami jestem przy igrzyskach w Tokio
Maja Włoszczowska: Po mistrzostwach świata chcę być zadowolona, jednak myślami jestem przy igrzyskach w Tokio materiał prasowy Kross Racing Team
Maja Włoszczowska to najlepsza polska zawodniczka w kolarstwie górskim w historii. Na igrzyskach olimpijskich w 2008 r. (Pekin) i w 2016 r. (Rio de Janeiro) zdobyła srebrne medale. Obecnie myśli już o starcie w przyszłym roku w Tokio. Na razie jednak musi odbudować formę, którą w tym roku straciła przez chorobę. Jednym z punktów na drodze do celu jest Kanada i sobotnie mistrzostwa świata. 35-letnia Włoszczowska ma już dziesięć medali z tego cyklu, w tym jeden złoty, zdobyty w 2011 r. właśnie w Kanadzie.

W sobotę w Mont-Sainte-Anne w Kanadzie wystartuje pani w mistrzostwach świata. W 2010 r. to tam zdobyła pani swój jedyny złoty medal z tej serii. To baza przygotowania mentalnego?
Od tamtego czasu wiele się wydarzyło. Bywałam w gorszych i lepszych dyspozycjach. Nie tylko wygrałam tam mistrzostwa świata, ale i zajmowałam dobre miejsca w zawodach Pucharu Świata. Choćby w 2013 r., gdy byłam druga. Pasuje mi trasa tutaj. Co prawda trochę się zmieniła, ale baza wciąż jest taka sama. Są dwa długie podjazdy, które bardzo lubię, bo można na nich jechać w swoim rytmie. Natomiast niezależnie od trasy najważniejsza jest dyspozycja. W tym roku miałam trochę kłopotów. Dość mocno szarpnął mnie wyścig Cape Epic na początku sezonu i miałam problemy z dojściem do zdrowia, co chwilę łapałam infekcje. W tej chwili bardzo ostrożnie podchodzę do obciążeń. Nie trenuję tyle, ile bym chciała, ale tak, żebym była zdrowa. Na starcie celuję jak najwyżej, ale jestem realistką i myślę, że o powtórkę sprzed lat będzie mi bardzo ciężko. Zresztą obecnie skoncentrowana jestem na tym, by odbudować i ustabilizować formę oraz zdrowie, bo myślami jestem przy przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich. To one są celem nadrzędnym. Choć mistrzostwa świata są bardzo istotnym wyścigiem w kierunku Tokio. Do zdobycia jest bardzo dużo punktów potrzebnych do olimpijskiej kwalifikacji i decydujących o rozstawieniu na starcie podczas igrzysk.

Dlaczego taka zawodniczka jak pani, która w tym sezonie mało startowała przez problemy ze zdrowiem może liczyć na sukces w mistrzostwach świata?
Ten sezon był bardzo ciężki dla wszystkich. Sporo zawodniczek z różnych względów odpuszczało niektóre starty, wśród nich są medalistki mistrzostw świata i Europy. Pozostałe mają w nogach dużo wyścigów, bo starty były praktycznie co tydzień. Co prawda przed mistrzostwami w Kanadzie były dwa wolne weekendy, ale część stawki jest już zmęczona i wyeksploatowana. Tymczasem ja nie. Gdy inni myślą, żeby jak najszybciej zaliczyć mistrzostwa świata i zakończyć sezon, tak ja zastanawiam się, gdzie tu jeszcze wystartować i odzyskać trochę czasu straconego przez trzy miesiące przerwy.

Z jakiego wyniku w Kanadzie będzie pani zadowolona?
Nie podchodzę do zawodów z nastawieniem zdobycia medalu czy zajęcia konkretnego miejsca. Chcę zrobić wszystko, co w mojej mocy, żeby pojechać jak najlepiej, bezbłędnie i mieć jak najlepszą formę. Jeśli po rywalizacji nie będę miała sobie nic do zarzucenia, to będzie dla mnie sukces, a rezultat przyjdzie sam. Takie podejście dawało mi najlepsze wyniki i staram się go nie zmieniać. Gdybym narzucała sobie tego typu rzeczy, to przed startem bym się dodatkowo stresowała, czy moja forma pozwoli mi na walkę o to czy tamto. Z kolei jazda na przykład na dziesiątym miejscu, gdy oczekuję piątego podziała na mnie demotywująco i utrudni mi walkę. Dlatego najlepszym podejściem jest skupienie się na jak najlepszym przejeździe.

To jak pani ocenia swoją aktualną formę?
W tym sezonie zajęła pani piąte miejsce w mistrzostwach Europy i została mistrzynią Polski, już 13. raz w karierze. Miałam bardzo długą przerwę od ścigania, ale poza tym trenowałam, co mogłam. Jednak nie czuję rewelacyjnej dyspozycji, jak choćby przed igrzyskami w Rio. Ale mam też w głowie to, co przeszłam. Wiem, że nie mam podstaw do tego, żeby być w aż takiej formie. Robię wszystko co mogę, żeby z tych kart, które mam w ręku, ugrać jak najwięcej. Piąte miejsce w mistrzostwach Europy pozytywnie mnie zaskoczyło. Byłam po pięciu tygodniach treningów, a do medalu zabrakło mi 26 sekund. Poza tym startowałam z dalszego rzędu, więc sporo sił kosztowało mnie przebijanie się do przodu. Jeżeli od tamtej pory moja forma poszła w górę, byłby to dobry prognostyk. Natomiast na jakim jestem w tej chwili poziomie, to trudno mi powiedzieć. Przez trzy tygodnie trenowałam na dużej wysokości w Park City w stanie Utah i odczucia są zupełnie inne. Cierpi się z braku tlenu i moce, które generuję podczas treningu są niższe niż na dole. Nie wiadomo, jak będzie się kręciło po zjechaniu z gór, ale tego typu zgrupowania zawsze bardzo mi służyły. Dlatego zdecydowaliśmy się na taki trening kosztem startu w zawodach Pucharu Świata w Lenzerheide.

Gdy pojawiły się kłopoty zdrowotne, nie zapaliła się u pani lampka ostrzegawcza, żeby staranniej dobierać starty, korzystać z doświadczenia, a nie porywać się na każde wyzwanie?
Ale zawsze bardzo rozsądnie podchodziłam do swoich planów startowych. Choć bywały też momenty, gdy włączała się we mnie „niezniszczalność” i chciałam startować wszędzie, gdzie się dało. Natomiast obecnie, proszę mi wierzyć, chucham i dmucham na siebie jak tylko mogę. Nie mówię tylko o treningach, ale też o spotkaniach z rodziną czy przyjaciółmi. Potrafię takie odwołać, jeśli jestem na granicy zdrowia, a ktoś z bliskich jest choć trochę przeziębiony. Mam 35 lat, więc stara nie jestem, ale u sportowców w tym wieku regeneracja nie jest już tak szybka, jak kiedyś. Tym bardziej, że za mną 20 lat ścigania. Dlatego zwracam uwagę na odpoczynek, dietę, zdrowy sen, skracanie podróży do minimum. Z drugiej strony nie mogę leżeć i nic nie robić. W marcu, gdy startowałam w Cape Epic, byłam w swojej życiowej formie. Wierzę, że stać mnie jeszcze na bardzo dużo i do tego dążę. Zwłaszcza jeśli chodzi o igrzyska w Tokio.

Funkcjonowanie na limicie kosztuje pewnie dużo wyrzeczeń?
Nie przeszkadzają mi dalsze czy dłuższe wyjazdy, ciężkie treningi lubię. Natomiast największym problemem jest, że jak się przygotowuję do większych imprez, to skupiam się tylko na tym i praktycznie wszystko inne eliminuję ze swojego życia. Nie ukrywam, że czasem potrafi mnie to, może nie frustrować, ale dotknąć. Z drugiej strony wiem o co walczę. Na przykład Cape Epic był genialnym wyścigiem. W kolarstwie górskim to taki Tour de France na szosie. Fantastyczni ludzie, atmosfera, wszystko! Świetnie się tam czułam. Na trasie miałyśmy trochę pecha z moją partnerką z Kross Racing Team Ariane Luethi, mimo to ukończyłyśmy wyścig na podium, co dało nam niesamowicie dużo satysfakcji i radości. Oczywiście to wymaga poświęceń, ale przeżycia są bezcenne, jak zdobywanie medali olimpijskich. Kiedyś znajomy dziennikarz powiedział mi, że prowadzę klasztorny tryb życia. Zgadza się, ale jest on warty doświadczeń.

Jak długo jeszcze?
Na szczęście mam fantastyczną rodzinę, która żyje sportem i mnie wspiera na każdym kroku. Tak jak mój chłopak, Przemek Zawada, który był pilotem rajdowym, więc zdaje sobie sprawę, z jakimi wyrzeczeniami wiąże się kariera sportowca i absolutnie to rozumie. A jak długo? Wszystko zależy od zdrowia. Jeżeli następne sezony miałyby wyglądać, jak ten, to nie byłoby fajnie i wtedy wolałabym zająć się czymś innym. Natomiast w tej chwili ze spokojem podchodzę do sytuacji, w jakiej się znalazłam. Tym bardziej, że już mi się udało nieźle odbudować, co pokazały mistrzostwa Europy. Nie ukrywam, że planowałam zakończyć karierę po igrzyskach w Tokio, ale też bardzo bym chciała wrócić na wyścig Cape Epic. Wiem, że stać mnie na to, by powalczyć w nim o wygraną. A naprawdę to tak nieprawdopodobna impreza, że chce się na nią wracać. Na razie jednak w mojej głowie są igrzyska w Tokio, a co będzie dalej, zobaczymy.

Problemy w tym sezonie mogą mieć wpływ na pani formę w Tokio?
Jasne, że tak, natomiast może być on zarówno zły, jak i dobry. Weźmy pod uwagę moje 20 lat startów, z mniejszymi i większymi kontuzjami i problemami, mimo ich wszystkich, cały czas prę do przodu i zazwyczaj wychodziłam zwycięską ręką, choć gdzieś to się odbijało. Natomiast w tym sezonie miałam kłopoty, które wykluczyły mnie ze ścigania. Dużo czasu poświęciłam więc swojemu organizmowi, przebadałam się wzdłuż i wszerz, zdobyłam wiele wiedzy na swój temat i nie wyeksploatowałam się tak, jak inne dziewczyny. Może więc ten sezon wpłynąć pozytywnie na kolejny. Nie będę wypalona, a głodna treningów i ścigania. A przynajmniej na to liczę.

Przygotowując się do Tokio, myślę o złocie. Ale, podobnie jak w przypadku mistrzostw świata, chcę być z siebie zadowolona. Mieć radość z wydarzenia, jakim są igrzyska. Może to wyświechtane, ale dla mnie nie cel jest najważniejszy, a droga. Im więcej serca i pasji w nią wkładamy, tym większa szansa na sukces. Tak było w moim przypadku przy okazji poprzednich igrzysk i takie podejście chcę mieć teraz.

Dwa srebrne medale olimpijskie są dla pani spełnieniem czy wciąż jest u pani pragnienie złotego? Kto nie pragnie złotego medalu olimpijskiego?
Jasne, że jest on moim marzeniem. Natomiast nie mam chorobliwego pędu za nim. Czuję w sobie dumę i satysfakcję z tego, co udało się osiągnąć. Pamiętajmy, że to tylko jeden wyścig, który odbywa się co cztery lata. Oprócz świetnej formy i sprzętu trzeba mieć w nim też mnóstwo szczęścia. Do tego utalentowanych i ciężko pracujących zawodniczek na świecie jest bardzo dużo. W tej chwili poziom jest tak sakramencko wysoki, że bycie w czołówce przez tyle lat jest dla mnie ogromną dumą. Natomiast bycie na podium igrzysk, to coś jeszcze trudniejszego. Wiele mistrzyń świata czy zdobywczyń Pucharu Świata nigdy na nim nie stało, a ja byłam na nim dwukrotnie. Przygotowując się do Tokio, myślę o złocie. Ale, podobnie jak w przypadku mistrzostw świata, chcę być z siebie zadowolona. Mieć radość z wydarzenia, jakim są igrzyska. Może to wyświechtane, ale dla mnie nie cel jest najważniejszy, a droga. Im więcej serca i pasji w nią wkładamy, tym większa szansa na sukces. Tak było w moim przypadku przy okazji poprzednich igrzysk i takie podejście chcę mieć teraz.

Kwalifikacja olimpijska to formalność (w żeńskim rankingu narodów Polska jest 13.; kraje z miejsce 8-21 będą miały jedną reprezentantkę, 3-7 dwie i 1-2 trzy; ponadto na igrzyska awansuje mistrzyni i wicemistrzyni świata)?
Na szczęście w poprzednim roku zdobyłam dużo punktów i myślę, że to jedno miejsce mamy zagwarantowane. Ale nie traktuję tego, jak formalności. Poza tym jeżeli w 2020 r. nie będę w dobrej formie, to nie będę się pchała na igrzyska. Jeśli będzie ktoś lepszy, to ten ktoś powinien jechać. Oczywiście nie zakładam takiego wariantu, ale jeśli się zdarzy, to nie będę oczekiwała tego miejsca tylko dlatego, że jestem dwukrotną wicemistrzynią. Natomiast zależy mi na zbieraniu punktów. W tej chwili mamy daleko do siódmego miejsca, ale nie jest ono dla nas nierealne. A dużo lepiej jest, gdy ma się towarzystwo. W Pekinie byłam z Olą Dawidowicz, w Rio z Kasią Solus-Miśkowicz. Co prawda Kasia przez kontuzję nie wystartowała, ale mogłyśmy razem trenować. Mam też nadzieję, że chłopaki się zakwalifikują. Często korzystamy z ich pomocy. A Bartek Wawak w ostatnim czasie jest w świetnej dyspozycji. Punkty są też ważne dla pozycji startowej. Można być w świetnej formie, mieć siłę, ale jeśli kilkadziesiąt zawodniczek wjedzie w wąską ścieżkę, to nie ma szans, żeby nie zrobił się korek. Wtedy trzeba czekać, a przód odjeżdża. Na jednej rundzie można stracić minutę, która robi się nie do odrobienia. Co prawda na igrzyskach jest nas mniej, bo 38, ale różnica między pierwszym a trzecim rzędem też jest duża. W mistrzostwach świata, przez niewiele tegorocznych startów, będę jeszcze dalej, więc podejrzewam, że będę z tego powodu cierpieć. Przebijanie się kosztuje dużo sił i czasu. Podczas najbliższego startu będzie to dla mnie wyzwanie, ale mam nadzieję, że na igrzyskach uniknę takiej sytuacji poprzez awans w rankingu.

Maja Włoszczowska: "Agent - Gwiazdy" to niezła wkrętka i wakacje od roweru

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Maja Włoszczowska: Po mistrzostwach świata chcę być zadowolona, jednak myślami jestem przy igrzyskach w Tokio - Sportowy24