Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mamo, szukałam cię tyle lat

Grażyna Kuźnik
Roczna Krystyna (pierwsza z lewej) podczas zabawy
Roczna Krystyna (pierwsza z lewej) podczas zabawy arc.
Święta chcemy spędzać z rodziną. A jeśli jej nie ma? Wiele osób, które kiedyś zostały adoptowane, w dorosłym życiu robi wszystko, żeby odnaleźć biologicznych rodziców i rodzeństwo. To bardzo trudne chwile - pisze Grażyna Kuźnik

Ela została adoptowana, gdy miała osiem miesięcy. Wyglądała wtedy strasznie, chuchro na granicy śmierci. Dzisiaj jest 40-letnią, silną kobietą, ładną, z ciepłym uśmiechem. Mieszka teraz pod Tarnowem. Niczego z domu rodzinnego nie pamięta, i lepiej. Jej biologicznej matce odbierano dzieci za maltretowanie; jednemu wybiła oko, drugie próbowała utopić. Niektóre z jej siedmiorga dzieci nigdy się nie widziały, ale Ela i tak czuje się ich najstarszą siostrą. Dlatego ma wielkie marzenie - całą rodzinę, wszystkich braci i wszystkie siostry, posadzić kiedyś za jednym stołem u siebie w domu. I razem obchodzić święta. Prawie 40 lat rozstania wystarczy.

Ale jak ich odnaleźć? Ta myśl dręczyła ją coraz bardziej. Czuła, że to właśnie ona musi udźwignąć ten obowiązek.

Każde z ich siódemki los rzucił w inne strony. O siostrze Ani wie na przykład, że wzięła ją rodzina z okolic Pszczyny. Kiedy Ela przyjechała do miejscowości, gdzie się urodziła - w Słomni-kach, starsi ludzie pamiętali jej matkę Staszkę Malinę. Pewnie, trudno taką zapomnieć. Każde dziecko miała z kim innym. O Ani mówili, że matka oddała ją komuś za pieniądze. Brata bliźniaka Ani podobno matka utopiła i poszła za to siedzieć. Ela nie ma siły, żeby sprawdzać, co naprawdę stało się z matką, za co była karana i gdzie teraz jest. Liczy się dla niej tylko rodzeństwo.

W tej samej wsi odnalazła brata Józefa. Żył samotnie. Przez apele w mediach znalazł się adoptowany brat Darek, ma szczęśliwą rodzinę, jest zdrowy. Brat Edward sam szukał krewnych i dawał ogłoszenia. Nie został adoptowany, nie miał zupełnie nikogo. A przecież wiedział, że gdzieś tam są jego siostry i bracia. Zabrano go z domu, gdy miał już cztery lata. Trochę pamiętał. Stracił oko, bo matka pobiła go pogrzebaczem. Miał padaczkę pourazową. Był tak ciężko schorowany, że następne lata spędził w szpitalu. Nikt go nie odwiedzał, nie chciały go nawet domy dziecka. Choroba odebrała mu szansę na adopcję. Już nie wierzył, że spotka go coś dobrego.

Portal ostatniej nadziei

To Ela pierwsza zaryzykowała i zadzwoniła do niego. Był wielki wybuch radości, rozmawiali kilka godzin. Spotkanie siostry to najpiękniejsze wydarzenie w życiu Edwarda. Po raz pierwszy pojawił się ktoś, komu na nim naprawdę zależy.

- Ale tych samotnych lat nikt nam nie zwróci - mówi Ela. - Żal brata do losu jest ogromny.

Szukają teraz razem Ani, Elżbiety i Adama. Wszyscy urodzili się w Słomnikach.
- Gdziekolwiek teraz są, ja ich znajdę - obiecuje Ela. I nadal zamieszcza ogłoszenia na portalu Miłosierdzie Boże (milosierdzie-boze.com).

Ta strona, gdzie adoptowane dzieci szukają swoich biologicznych rodzin, rozrasta się z roku na rok. Chociaż wiele z nich żyło w nowych, udanych rodzinach, nie są spokojni. Trudno im nazwać uczucie, które tak rozpaczliwie każe im tropić przeszłość. Przecież prawda o początkach ich życia bywa bardzo trudna.

Justyna z Gliwic szukała przede wszystkim swojej biologicznej matki. Wyobrażała ją sobie jako samotną, młodą kobietę, przerażoną macierzyństwem. Było inaczej.

Na portalu Miłosierdzie Boże Justyna napisała: "Byłam jedyną dziewczynką urodzoną tego dnia w szpitalu w Chorzowie we wrześniu 1977 roku. Bardzo chorowałam. Miałam refluks i do drugiego roku życia przebywałam w szpitalach. Adoptowało mnie małżeństwo wojskowego i nauczycielki. Moja przybrana matka zmarła, gdy miałam siedem lat. Podobno znała nazwisko mojej biologicznej matki, ale niestety, ja się nie dowiedziałam. Nie oskarżam nikogo. Po prostu chcę wiedzieć, kim ona była".

Miesiąc temu Justyna po długich poszukiwaniach znalazła ślad. Jej rodzice byli małżeństwem. Mieszkali w Bytomiu skromnie, ale nie biednie. Matka nie była już taka młoda, nazywała się Aleksandra Mücke, z domu Korzeniak. Ojciec to Eryk Mücke, urodzony w 1940 roku w Belgii. Już nie żyli. Justyna musiała teraz wyjaśnić, dlaczego swoją jedyną córkę oddali do adopcji.

Ojca pochowała opieka

Sąsiedzi rodziców Justyny w Bytomiu pamiętali ich jak przez mgłę.

- Pani ojciec długo mieszkał sam, czuł się bardzo samotny po śmierci żony, nikt go nie odwiedzał - opowiadała jedna z sąsiadek. - Był miłym człowiekiem. Tak by się cieszył, gdyby panią zobaczył. Pochowała go opieka społeczna.
Justyna żałuje, że spóźniła się kilka lat. Niewiele brakowało, żeby mogła poznać ojca. Zmarł niedawno. Właściwie biologicznych rodziców miała tylko półtorej godziny. Tyle upłynęło od momentu, gdy dowiedziała się z akt Urzędu Stanu Cywilnego, jak się nazywają i gdzie mieszkają do chwili, gdy poznała ich los.

Przez wiele lat wiedziała jedynie, kiedy się urodziła i że jej biologiczna matka dała jej na imię Maria. To teraz jej drugie imię. Kiedy rozpoczęła poszukiwania w sądzie, okazało się, że jej przysposobienie było całkowite. Dlatego sąd w Chorzowie odpisał, że w aktach nie ma nazwisk jej prawdziwych rodziców. W akcie urodzenia są tylko nazwiska rodziców przybranych.

- Dochodziło do absurdów. Na moje pytanie, jak wobec tego mam znaleźć biologiczną matkę, sąd odpowiedział, że mam podać jej nazwisko. Żadnej pomocy. Koło się zamknęło - mówi Justyna. Ale była uparta. W USC znalazła w końcu zachowany najstarszy dokument.

Justyna opowiada spokojnie: - Aleksandra była mężatką, pracownikiem umysłowym, urodziła mnie w wieku 33 lat i było to jej pierwsze dziecko. Dość późne, ale jednak nie wyczekiwane. Wszystko wskazuje na to, że matka ciężko chorowała. Na co, nie wiadomo, ale zmarła zaledwie trzy lata po moim urodzeniu.

Ojciec miał 37 lat. Był w sile wieku, też pracował umysłowo, był po maturze, z wykształceniem w kierunku ekonomicznym.

Dlaczego nie chciał dziecka?

- Chyba dlatego, że ja urodziłam się ciężko chora, a przecież w domu chora była już matka - uważa Justyna. - To ich przerosło. Może oboje zdawali sobie sprawę, że będę wymagać wielu starań czy pieniędzy, czemu nie mogli podołać? Bo naprawdę przeszłam ciężką operację w bardzo dobrym szpitalu wojskowym. Załatwił mi to leczenie adopcyjny ojciec, który był wojskowym.

Słyszała, że pogrzebu ojca Eryka nie miał nawet kto opłacić. Ale gdy odnalazła jego grób na cmentarzu, stał na nim pomnik. Widocznie jest ktoś, kto jednak o nim pamięta. Justyna ma nadzieję, że właśnie nad jego grobem pozna kogoś z rodziny, kto jej o nim opowie.

Szkoda, że rodzice nie dowiedzieli się, że ich córce się powiodło. Nie ma do nich żalu. Ale tęskniła. Chciałaby wiedzieć, czy oni też.

Tajemnica drugiej matki

47-letnia Krystyna z Pszczyny błaga na portalach: "Teresko, siostrzyczko, odezwij się". Bez rezultatów. O Teresie wie tylko tyle, że urodziła się 18 maja 1963 roku. Ich matka nazywała się Leokadia Nowak, a ojciec Kazimierz Kosteczko i mieszkał w Jastrzębiu-Zdroju. Teresa też poszła do adopcji.

Krystyna została adoptowana, gdy miała roczek. Przybrani rodzice udawali, że jest ich rodzoną córką. Ale ona miała wrażenie, że jakoś nie pasuje do kompletu. Pytała, rodzice zaprzeczali. Dzisiaj Krysia podejrzewa, że kryje się za tym jakiś sekret.

- To ta tajemnica rozdzieliła mnie z adopcyjną matką, zerwała się między nami i tak krucha więź - opowiada Krystyna. - Bo ona nie rozumiała, że ja czułam się z nimi jak na obcej planecie. Szukałam własnej. I nie znajdę spokoju, zanim nie dowiem się, skąd pochodzę i gdzie jest moja siostra Teresa.

Krystyna z akt sądowych dowiedziała się, że jej biologiczna matka mieszkała w Katowicach, przy ulicy podobno Dawida. Takiej ulicy nie może znaleźć. Czy taka w ogóle istniała? Leokadia nie była mężatką. W tym czasie, kiedy urodziła dwie córki, ich ojciec miał inną rodzinę i inne dzieci. Znalazła go; Kazimierz już nie żyje, ale Krysia poznała swoje przyrodnie rodzeństwo.

- Są bardzo mili, przyjęli mnie serdecznie. Wiedzieli, że istniałam - opowiada Krystyna. - Bardzo się ucieszyłam z ich widoku, ale znowu czułam, że nie do końca do nich pasuję. Serce ciągnie mnie do mojej siostry. Rozumiałaby mnie bez słów.

Co powiedzieć, gdy przyrodnie rodzeństwo chwali ojca, jaki był fajny, dobry, że się z nimi bawił, a ona i Teresa musiały iść do adopcji? To prawda, że przybrany ojciec Krystyny był odpowiedzialny, zapewnił jej byt. Pracował na kopalni. Śmiechów i żartów z nim jednak nie pamięta. Coś zawsze było nie tak.

A co stało się z Leokadią? Dlaczego Kazimierz tak ją potraktował? Zniknęła gdzieś, nie wiadomo nawet, czy żyje. Czy jest zdrowa?

- Moja przybrana matka musiała o niej dużo wiedzieć. Na pewno się znały - mówi Krystyna. - Ale niczego mi nie powiedziała. Błagania nic nie dają. Mam o to do niej straszny żal, to zbudowało między nami mur. Dlatego ona jest teraz w domu starców.

Sąsiadka zaczepiła kiedyś nastoletnią Krysię słowami: "Jesteś adoptowana. Masz rodzeństwo, siostrę". A więc ludzie wiedzieli. Potem jednak nikt nie chciał z nią o tym mówić, matka robiła im awantury.

- W domu nie rozmawiało się o żadnych trudnych sprawach. Moją chęć poznania przeszłości uważano za fanaberię. A to płynęło z serca - wspomina Krystyna.

Wypełnić pustkę w sercu

Dzisiaj Krysia ma dobrego męża, dom, trzech synów. Ale tęskni za siostrą, swoją wymarzoną, utraconą Tereską. Będzie jej szukać aż do skutku. A jak się spotkają, będą rozmawiać. Nigdy się nie rozstaną. Nagadają się za wszystkie odebrane im wspólne lata. Niedługo to będzie pół wieku.

Elżbieta spod Tarnowa już wie, że trudne są nie tylko poszukiwania. Spotkania również. Brat Józef jest samotnikiem, nie ma ochoty na rodzinne ceremonie. Żyli w innych światach, on w tym ciemniejszym. Niełatwo im rozmawiać. Edwarda chyba rozczarowała. Nie potrafi zastąpić mu matki, a to jej najbardziej potrzebował przez te wszystkie lata. Chce ją odnaleźć i przebaczyć. Chyba tylko to odmieni mu życie. - Kocham ich. Przynajmniej wiem, że są, że mam braci - wzdycha Ela.

Nie rezygnuje ze swojego prywatnego śledztwa. Dlaczego? Na portalu Miłosierdzie Boże ktoś napisał: "Jak wypełnić pustkę w sercu? Gdzieś daleko, może nawet blisko jest ktoś, kto dzielił kiedyś z tobą życie, był przy tobie, śmiał się, płakał. A teraz co? Nic. Nie ma tej osoby z woli innych, a ty starasz sobie coś przypomnieć z tamtych lat, rozmyślasz i nie potrafisz sobie z tym poradzić". Aż masz tego dosyć. I zaczynasz szukać. Grażyna Kuźnik
* CZYTAJ KONIECZNIE:

*Nowy taryfikator mandatów SPRAWDŹ, ZA CO GROŻĄ WYŻSZE KARY
*Sprawa Madzi z Sosnowca - ustalenia prokuratorów, zeznania rodziców, wielka ucieczka Katarzyny W.

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera


* BUDYNEK JAK TITANIC? JEDNA Z NAJWIĘKSZYCH ZABRZAŃSKICH TAJEMNIC ODKRYTA [ZDJĘCIA + FILM]
* OSTATNI CASTING MISS ZAGŁĘBIA 2012 [ZOBACZ ZDJĘCIA!]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!