Raków dotkliwie przekonał się o tym, że gdy z jego składu wypadają kluczowi zawodnicy sportowa forma częstochowian idzie w dół. Wykorzystali to perfekcyjnie piłkarze GKS-u Tychy, którzy bez skrupułów ograli osłabionego rywala. Zwycięstwo gości znacznie podreperowało ich sytuację w tabeli. Z kolei Raków oddaliło od marzeń o awansie do I ligi.
Bohaterem potyczki był defensor przyjezdnych Maciej Mańka.
- W mojej piłkarskiej karierze, a właściwie karierce nie przypominam sobie kiedy lewy obrońca strzeliłby dwa gole. Wyczyn Maćka ocenić trzeba więc jako znaczący. W roli egzekutora wyręczył naszych piłkarzy z napadu. Nie ma co ukrywać, że mamy problem ze zdobywaniem goli przez napastników - cieszył się i zarazem nieco trapił szkoleniowiec GKS-u Mirosław Smyła, który przed meczem przewidywał, że ze stadionu przy ul. Limanowskiego może wywieźć komplet punktów.
Te przewidywania oparte były na racjonalnych przesłankach - wspomnianej absencji sztandarowych postaci Rakowa oraz - jak to określił Smyła - zalążku dobrej gry dostrzeganej przez niego w zmaganiach z Jarotą Jarocin.
W pierwszej odsłonie przyjezdni stworzyli przynajmniej trzy dogodne sytuacje pod bramką Rakowa. Tej najlepszej nie wykorzystał w 28 min Mateusz Wróbel, którego uderzenie głową wylądowało na poprzeczce.
Raków przypominał w tym okresie sennego rycerza, który nie bardzo ma pomysł na zwycięstwo w ważnej bitwie. Ale o dziwo to częstochowianie zdobyli pierwszego gola. Indywidualna akcję ładnym strzałem wykończył chwalony przez trenera częstochowian Leszka Ojrzyń-skiego za zaangażowanie w poprzednich pojedynkach Bartosz Gliński. W drugiej połowie Gliński zasygnalizował szkoleniowcowi kłopoty zdrowotne i musiał opuścić boisko.
Było to już po nieudanej pułapce ofsajdowej, gdy nieoczekiwanie oko w oko z Krzysztofem Pyskatym znalazł się Maciej Mańka i ze stoickim spokojem ulokował piłkę w jego siatce. Defensor Tychów w roli głównej wystąpił jeszcze raz. Dokładnie w 81 min, gdy po rzucie rożnym w ogromny zamieszaniu ponownie wepchnął piłkę do siatki gospodarzy.
- Tłok był straszny. Nawet nie wiem jak ta futbolówka wtoczyła się do bramki. Zawodnik GKS-u chyba uderzył ją kolanem - opowiadał o brzemiennej w skutkach sytuacji golkiper Rakowa Krzysztof Pyskaty.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?