Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Plura: Ja się z życiem nie kłócę [WYWIAD]

RED.
Z córką Marysią i synem Beniaminem. Tegoroczne święta państwo Plurowie spędzali rodzinnie - w domu
Z córką Marysią i synem Beniaminem. Tegoroczne święta państwo Plurowie spędzali rodzinnie - w domu arc
Rozmowa z posłem Markiem Plurą

Który to już wspólny rok państwa Plurów?
Teraz będzie nasze dwunaste powitanie Nowego Roku.

12 lat temu poznał pan żonę?
O nie, poznaliśmy się dawno temu, jako nastolatkowie. Na obozie integracyjnym. Organizował go ruch "Światło-Życie". Ale droga do budowania domu była długa, moje dorastanie do samodzielności było długie…

Dlatego, że jest pan niepełnosprawny ruchowo?
Nie, właściwie nie ze względu na niepełnosprawność, ale pewne wyobcowanie. W szkole podstawowej i średniej uczyłem się w domu. Żyłem pod kloszem. Dopiero gdy poszedłem na studia, z wyboru, bo znacznie trudniejsze były dojazdy, zamieszkałem w ośrodku dla młodzieży prowadzonym przez "Caritas". Tam dopiero uczyłem się pokonywania barier - żeby kolega pomógł mi skorzystać z toalety, żeby poprosić koleżankę, aby robiła notatki… Uczyłem się codzienności, jaka była udziałem moich rówieśników od dzieciństwa. Dodatkowym impulsem było trochę talentu artystycznego. Moje wystawy grafik, moje rozmowy... To pomaga. Bo wtedy trzeba było gdzieś być, żeby coś przeżywać.

Teraz jest inaczej?
Teraz mógłbym inaczej poznawać świat, inaczej podejmować decyzje chociażby co do wyboru znajomych. Teraz są szkoły integracyjne, co pozwala niepełnosprawnym w sposób naturalny rozwijać się emocjonalnie. Przygotować się zarówno na porażki, jak i na sukcesy. Jednak zawsze jakość przeżywania emocji zależy od rodziców i od nauczycieli.

Dlaczego?
Bo będąc niepełnosprawnym np. ruchowo nie można tak szybko biegać, tak wysoko skakać…

Ale można lepiej rysować, ładniej śpiewać, lepiej się uczyć…
To prawda, i na tym właśnie polega rola mądrych, dobrych pedagogów.

Miał pan problemy z kolegami? Jak pana traktowali?
Koledzy chętnie pomogą. Mnie na przykład wszyscy chcieli na wózku wozić, tak chcieli, że czasem mnie nawet z niego wywalili. Kiedy grali w piłkę, to powiedzieli: jak już nie może pograć, to niech przynajmniej stanie na bramce. I stałem. Myślę, że w moim podejściu do życia pomogło mi również poczucie obowiązkowości, coś co kazało mi nie ustępować. Mimo wszystko. Może dlatego mam tak duże oczekiwania wobec osób niepełnosprawnych. Wiem, że można żyć nie z zasiłków, nie z renty, lecz z własnej pracy, utrzymywać innych i nie uciekać przed rodziną.

* CZYTAJ KONIECZNIE:

*ŚLĄSKIM PIERDOŁĄ ROKU 2011 ZOSTAJE...
*ZAPLANUJ DŁUGIE WEEKENDY 2012 ROKU

WIELKI KONKURS. Pokaż zimę na Śląsku i wygraj narciarski WEEKEND!Wybieramy NAJFAJNIEJSZĄ CHOINKĘ w woj. śląskim. ZAGŁOSUJ na swoją!
A litość? Czy odczuwał pan ją kiedyś ze strony innych?
Nie, takich sytuacji sobie nie przypominam. A jeśli tak, to bardziej w aspekcie humorystycznym. Kiedyś czekałem na dworcu na żonę, miałem z sobą garnek. W pewnym momencie ludzie zaczęli wrzucać do niego pieniądze. Mam nadzieję, że był to odruch pomocy, bo widok człowieka na wózku inwalidzkim taki wyzwala.

Proszę opisać zwykły dzień rodziny Plurów.
Wstaję rano, przygotowuję dzieci do szkoły i do przedszkola. Ewa idzie do pracy. Około 16 jesteśmy w domu, jemy obiad. Ja odrabiam lekcje z dziećmi. Teraz przypominam sobie angielski, wkrótce będę musiał zmierzyć się z matematyką… Żartuję, że na poziomie córki robi się dla mnie coraz trudniejsza. Później jest czas na zabawę. Jakąś "walkę na miecze" z synem, budowanie zamków z klocków. Wieczór to moje siedzenie przy komputerze. Ewa rozpracowuje kolejny dzień.

Opisał pan dzień zwykłej rodziny. Wózek nie przeszkadza?
Wózek ma też pewne rodzinne zalety. Wszyscy mieszczą się wokół niego, szczególnie dzieciaki. Na zakupach też się przydaje, bo można go obwiesić różnymi siatkami i Ewie jest łatwiej. Nie taszczy tylu sprawunków.

Nie buntuje się pan na los?
Efekt niezgody, poczucie buntu to rzecz naturalna. Ale świat się przecież na tej niepełnosprawności nie kończy. Zawsze można znaleźć kontakt z drugim człowiekiem. Moje motto życiowe jest takie: "Ja się z rzeczywistością nie kłócę".

A z niepełnosprawnością?
Niepełnosprawność to jest taka sytuacja, która wymaga niestandardowych rozwiązań oraz pomocy, aby móc wykonywać standardowe czynności. Taka jest moja wiara w porządek tego świata. Każdą słabość można nazwać niepełnosprawnością. Ale słabości trzeba pokonać. Powiedzieć sobie i innym - damy radę!


Marek Plura prywatnie to mąż i ojciec

Urodził się 18 lipca 1970 r. w Raciborzu. Ukończył studia pedagogiczne w Wyższej Szkole Filozoficzno-Pedagogicznej Ignatianum oraz studia podyplomowe z zakresu psychoterapii na Uniwersytecie Śląskim. W tym roku po raz drugi został wybrany posłem. Mieszka w Katowicach. Ma żonę Ewę, która jest pedagogiem, oraz dwoje dzieci - 9-letnią córkę Marysię i 5-letniego syna Beniamina.

* CZYTAJ KONIECZNIE:

*ŚLĄSKIM PIERDOŁĄ ROKU 2011 ZOSTAJE...
*ZAPLANUJ DŁUGIE WEEKENDY 2012 ROKU

WIELKI KONKURS. Pokaż zimę na Śląsku i wygraj narciarski WEEKEND!Wybieramy NAJFAJNIEJSZĄ CHOINKĘ w woj. śląskim. ZAGŁOSUJ na swoją!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!