Marzyłem tylko, żeby wreszcie skończył robotę i poszedł sobie do domu, bym mógł spokojnie obejrzeć jakiś program. A jaki był mój ulubiony program telewizyjny? To trochę głupie pytanie, bo wtedy był tylko jeden program, więc telewidzowie nie mieli potrzeby wybierania. Tak, trudno to sobie może dzisiaj wyobrazić, ale mimo tylko jednego programu - a właściwie powinno się mówić - kanału telewizyjnego, do dzisiaj pamiętam, jaka z tą telewizją była frajda.
Przede wszystkim zapamiętałem niedzielne popołudnia, kiedy cała rodzina schodziła się, by obejrzeć kolejny odcinek "Bonanzy", czyli pierwszego emitowanego w Polsce serialu kowbojskiego. Nawet moja babcia i ciotka prawie biegiem wracały z kościoła z nieszporów, żeby pozaglądać na te historyjki amerykańskich pastuchów bydła. Jednak tuż przed rozpoczęciem owej "Bonanzy" wszyscy odpowiednio ustawiali przed telewizorem krzesła, zaś z przodu dawano małe ryczki dla dzieci.
Dlatego nie było żadnej przesady, kiedy do melodii z czołówki tego serialu telewidzowie podśpiewywali sobie po śląsku: "Biercie ryczki idźcie na Bonanza, bo Bonanza to je fajny film…" Ale nie tylko takie akcje działy się wśród Ślązoków przed dawnymi telewizorami. Bo opowiadano mi, że pewna starsza Ślązoczka w Knurowie, nigdy nie włączała swego telewizora, zanim izba nie była dobrze wysprzątana.
CZYTAJ WIĘCEJ FELIETONÓW MARKA SZOŁTYSKA
Osoba ta bowiem myślała, że skoro ona widzi ludzie w telewizorze, to i oni widzą ją i jej dom. A przecież nie chciała uchodzić za bałaganiarę. Natomiast najśmieszniejsze akcje, jakie zdarzały się u mnie w domu przed telewizorem, to miały miejsce zawsze w sobotnie wieczory, kiedy to najczęściej leciały amerykańskie westerny. Nazywaliśmy je sobie filmami pif-paf. Jednak w nich oprócz kowbojskiej strzelaniny zawsze był jakiś wątek miłosny.
I kiedy bohaterowie filmowi zaczęli się całować, to moja ciotka z babcią szybko podbiegały do mnie i zasłaniały mi oczy albo zakrywały chustką ekran telewizora. Zawsze wtedy komentowano też: Zaś mamlanie! A to zbereźnik! Skończcie te obmacywanie i obłapianie! A to diosecki ancykryst! I taka ciotczyno-babcina akcja była bardzo pouczająca. Z jednej strony nauczyłem się śląskiego słowa - mamlać, czyli całować. Z drugiej - jako kilkuletni chłopak nie rozumiałem, dlaczego dorośli zasłaniają mi takie kompletnie nieinteresujące sceny.
Bo owszem, ciekawe było strzelanie, ale całowanie, obłapianie albo obmacywanie uważałem za kompletne nudziarstwo. Choć od tego czasu ciotka z babcią zasugerowały mi, że może czas się i tym zainteresować. [email protected]
* CZYTAJ KONIECZNIE:
*TOP 10 NAJZABAWNIEJSZYCH ŚLĄSKICH SŁÓW
*NAJŁADNIEJSZE SZOPKI WOJEWÓDZTWA ŚLĄSKIEGO - ZOBACZ ZDJĘCIA
*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera
Dramatyczny WYPADEK AUTOBUSÓW w Mysłowicach. IKARUS zawisł nad rzeką! [ZDJĘCIA]
KATOWICE jednym z 7 CUDÓW świata? To nie żart. Zobacz o co chodzi
*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?